więcej


Zielona gospodarka

Prof. Żmijewski: "Celem Unii nie jest redukcja emisji. Chodzi o to, żeby CO2 było drogie" (12972)

2011-07-25

Drukuj

Rynek Energii Odnawialnej rozmawia z prof. Krzysztofem Żmijewskim z Politechniki Warszawskiej, sekretarzem generalnym Społecznej Rady Narodowego Programu Redukcji Emisji.

reo.pl: Ostatnio coraz częściej przedstawiciele organizacji rządowych negatywnie wypowiadają się o możliwościach rozwoju odnawialnych źródeł energii, szczególnie energii wiatrowej, przeciwstawiając im pozytywy płynące z rozwoju energii jądrowej. Co pana zdaniem jest przyczyną takich działań?

prof. Krzysztof Żmijewski: Rozmawiając o energetyce odnawialnej dla większości jej źródeł możemy podać realne ceny rynkowe. Można oczywiście dyskutować do jakiego stopnia te ceny skażone są systemami wsparcia, ale są to mimo wszystko ceny rynkowe, transakcyjne. Natomiast w wypadku energetyki jądrowej to nie są ceny transakcyjne, tylko ofertowe. W Polsce chcemy zainstalować reaktory generacji 3+, które są najbezpieczniejsze. Jest tylko trzech oferentów mogących zaproponować generację 3+. Jednym z nich są Francuzi, czyli Areva z niewielkim udziałem Niemców, a drugim i trzecim są Japończycy z udziałem Amerykanów - co prawda nazwy są amerykańskie, ale właścicielami tych firm są Japończycy. Innych technologii generacji 3+ nie ma na rynku. W związku z tym porównywanie cen transakcji z rynku rosyjskiego czy koreańskiego z tym, co chcemy w Polsce zbudować, jest zupełnie bez sensu.

Jeżeli bierze się pod uwagę wiarygodne benchmarki, którymi obecnie są jedynie ceny transakcyjne w Stanach Zjednoczonych, to są to ceny wysokie, a muszą one jeszcze wzrosnąć ze względu na tzw. "efekt Fukushimy" i idące za nim dodatkowe inwestycje w poprawę bezpieczeństwa. Inwestycje te są różnie oceniane, ale nigdy niżej niż 15% dodatkowych kosztów. Prawdopodobnie będzie to 15-25% drożej. I druga sprawa – nie można porównywać czasu życia elektrowni jądrowej i ekonomiki tego przedsięwzięcia w skali 50 czy 60 lat, ze zdolnością do uzyskania kredytu, który miałby być także 50- czy 60-letni. Rozkładanie kosztu kapitałowego na tak długi okres czasu jest bez sensu. Można dostać kredyt góra na 25 lat, z gwarancjami rządowymi może na 30. Okres spłaty takiego przedsięwzięcia jak elektrownia atomowa jest oczywiście długi, ale dobrze byłoby aby był on krótszy niż amortyzacja techniczna. Jeżeli szybciej się ta elektrownia zużyje niż spłaci, to jest to dość ryzykowne przedsięwzięcie, które wymagać będzie dodatkowych środków, żeby zamknąć możliwość spłacenia kredytu i odsetek. Prawdopodobnie wymagać będzie więc wsparcia lub bardzo wysokiej ceny dwutlenku węgla, rzędu 50-60 EUR za tonę, a to jest cena, która jest porównywalna z kwotą otwierającą opłacalność technologi CCS.

Na korzyść energetyki jądrowej można powiedzieć, że jest to technologia lepiej sprawdzona niż CCS, która nie była testowana w takiej skali. z drugiej strony, węgiel mamy własny i CCS moglibyśmy samodzielnie rozwijać, a technologii jądrowej własnej nie mamy i jest pewne, że w skali pełnowymiarowej nie będziemy jej rozwijać. Do tego trzeba być bowiem potęgą naukową, opartą na tak silnej bazie jaką mają Stany Zjednoczone, Japonia czy Chiny, my nie jesteśmy w stanie równać się z tymi potęgami naukowo-technicznymi.

reo.pl: Czy pana zdaniem Polskę stać na osiągnięcie proponowanego przez Komisję Europejską poziomu 30 procent redukcji emisji CO2 i czy podziela pan obawę, że Polska obejmując prezydencję może wykorzystać ją do torpedowania przedłużającego się procesu wdrażania pakietu klimatyczno-energetycznego, co mogłoby negatywnie wpłynąć na nasz wizerunek na arenie europejskiej?

prof. Krzysztof Żmijewski: Bardzo nie podoba mi się sformułowanie tego pytania i proszę tego zdania nie wyrzucać. Ale wyjaśnię dlaczego mi się nie podoba. Uważam, że my nie protestujemy przeciwko polityce klimatyczno-energetycznej, a w szczególności nie protestujemy przeciwko celom tej polityki, jeżeli głównym jej celem jest redukcja emisji. My protestujemy przeciwko rozwiązaniom, które z redukcją emisji nie mają nic wspólnego. To, co w tej chwili Unia robi nie jest redukcją emisji, nie jest tak zwaną mitygacją emisji, tylko jest migracją emisji. Unia doprowadza do zamknięcia emisjogennych branż przemysłu w Europie, ale nie do ich likwidacji na świecie. Unia nadal potrzebować będzie stali czy cementu i nie rezygnuje z ich konsumpcji, te surowce będą sprowadzane spoza obszaru Unii Europejskiej, gdzie ta stal czy cement będą produkowane bez zachowania wymagań ochrony środowiska, bez zwracania uwagi na politykę klimatyczną, za to z dodatkowymi kosztami środowiskowymi i klimatycznymi transportu. Wielka Brytania kupuje klinkier cementowy w Pakistanie i miele go na cement na miejscu. Wkrótce zaprzestanie i tego, bo też nie będzie się opłacało. Potencjał wytwórczy Pakistanu to 45 mln ton cementu rocznie, trzy razy więcej niż obecny potencjał Polski. Te możliwości wykorzystane są co najwyżej w połowie. Czyli 23 mln ton czeka. Spokojnie można tę produkcję przenieść z Europy. Potencjał sąsiednich Indii to 300 mln ton. Potencjał Chin to 700 mln ton...

Cały wywiad można przeczytać na stronie REO w zakładce Wywiady

 

źródło: Rynek Energii Odnawialnej
www.reo.pl

Udostępnij wpis swoim znajomym!




Podziel się swoją opinią



Za treść materiału odpowiada wyłącznie Fundacja – Instytut na Rzecz Ekorozwoju



Portal dofinansowany ze środków Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. Za jego treść odpowiada Fundacja – Instytut na Rzecz Ekorozwoju, poglądy w nim wyrażone nie odzwierciedlają oficjalnego stanowiska Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej