więcej


Polityka klimatyczna

Porozumienie klimatyczne wciąż pod znakiem zapytania (8703)

2010-04-20

Drukuj
Uczestnicy pierwszego od czasów konferencji kopenhaskiej spotkania ONZ w sprawie klimatu uzgodnili zorganizowanie dodatkowych rozmów do czasu konferencji w Cancún, która odbędzie się pod koniec tego roku. Nastroje zwolenników traktatu pogorszyły się.
Głównym celem konferencji mającej miejsce w grudniu ubiegłego roku w Kopenhadze miało być zatwierdzenie nowej umowy, która zastąpi wygasający w 2012 r. tzw. „Protokół z Kioto”. Ale po dwóch tygodniach rozmów światowi przywódcy ogłosili porozumienie, którego treść zawiodła Europejczyków, gdyż nie zawiera prawnie wiążących zobowiązań do redukcji emisji gazów cieplarnianych.

Zapisy tej luźnej deklaracji, zwanej „Umową Kopenhaską”, wzywają do utrzymania wzrostu średniej globalnej temperatury poniżej 2°C, co powinno powstrzymać niebezpieczne zmiany klimatu na Ziemi.

Według zapisów deklaracji w latach 2010-2012 kraje rozwinięte zapewnią środki w wysokości blisko 30 mld $ na tzw. "szybki start" – pomoc dla krajów rozwijających się. Do roku 2020 wartość tej pomocy ma wzrosnąć do kwoty 100 mld $.

W dniach 9-11 kwietnia br. roku delegaci ze 175 krajów spotkali się w Bonn, aby obradować nad planami nowego, prawnie wiążącego globalnego traktatu klimatycznego. W trakcie obrad ustalono, że konieczne będą dwa dodatkowe spotkania grupy. Oba będą trwać co najmniej tydzień i odbędą się w drugiej połowie roku. Ponadto przewodnicząca rozmów, pani Margaret Mukahanana-Sangarwe z Zimbabwe, została wytypowana przez zgromadzonych do przygotowania tekstu do kolejnych rund negocjacji, które mają się odbywać od 31 maja do 11 czerwca, również w Bonn.

Negocjatorzy tracili całe godziny na uzgodnienie stosunkowo prostej sprawy – liczby spotkań grupy, a dotychczas wciąż nie udało się sporządzić harmonogramu realizacji ostatecznego porozumienia oraz jego głównych etapów.

Kwietniowe spotkanie w Bonn potwierdziło, że istnieje niezgoda pomiędzy krajami rozwiniętymi a rozwijającymi się. Po raz pierwszy spór ujawnił się podczas debaty, jaka rozgorzała wokół „Umowy Kopenhaskiej”, wypracowanej w ostatnich dniach grudniowego spotkania.

USA chciałoby widzieć deklarację zatwierdzoną większością 2/3 głosów krajów – uczestników rozmów punktem wyjścia do nowych negocjacji. Jednak wiele krajów rozwijających się, z Chinami oraz Indiami na czele, jest przekonanych, że negocjacje powinny odbywać się w ramach Ramowej konwencji Narodów Zjednoczonych w sprawie zmian klimatu (UNFCCC).

Dla krajów rozwijających się główną zaletą porozumienia z Kopenhagi jest to, że zawiera ono zobowiązanie krajów uprzemysłowionych do zapewnienia finansowania walki ze zmianami klimatycznymi krajom ubogim. Jednakże umowa nie zobowiązuje poszczególnych państw do zmniejszenia emisji. Analizy wskazują, że w ten sposób kraje nie zdołają wypełnić obecnych zobowiązań utrzymania globalnego ocieplenia poniżej 2°C.

We wnioskach po spotkaniu w Bonn nie wymienia się „Umowy Kopenhaskiej”, ale pozostawia się możliwość korzystania z tego dokumentu przy opracowywaniu nowego tekstu negocjacyjnego.

Brak perspektyw na porozumienie

Brak konkretnego planu oznacza, że kolejne, czerwcowe rozmowy w Bonn raczej będą dotyczyły kwestii operacyjnych, a spotkanie nie będzie poświęcone omawianiu treści przyszłego traktatu. Po spotkaniu szef Ramowej konwencji Narodów Zjednoczonych w sprawie zmian klimatu (UNFCCC), Yvo de Boer, powtórzył swoją opinię, że nie będzie możliwe zawarcie nowej umowy w Cancún.

Tegoroczne negocjacje będą musiały "zawrzeć cele i działania łagodzące, pakiet adaptacyjny, nowe mechanizmy technologii, rozwiązania finansowe, sposoby radzenia sobie z wylesianiem i plany zdolności ochronnych", przypomniał de Boer.

Komentarze


Ujawniony dokument, przedstawiający strategię rządu USA dotyczącą negocjacji ONZ na temat zmian klimatycznych, wykazał dążenie administracji Obamy do uczynienia całości „Umowy Kopenhaskiej” podstawowym tekstem negocjacji. Tymczasem, jak zauważył brytyjski „The Guardian”, kraje rozwijające się wolałyby negocjować poszczególne jej zapisy. "Należy jasno ustalić ważność znaczenia pozycji umowy z Kopenhagi oraz wszystkich elementów operacyjnych", stwierdza tekst pod listą kluczowych celów.

Yvo de Boer, sekretarz wykonawczy UNFCCC, powiedział, że szanse na zobaczenie nowego traktatu w tym roku są bardzo małe. "Myślę, że kraje rozwijające się będą chciały poznać charakter umowy zanim wyrażą chęć przekształcenia jej w prawnie wiążący traktat, a to w praktyce oznacza dwuetapowość procesu", oświadczył.

Ambasador Grenady, Dessima Williams, która przewodniczy Stowarzyszeniu Małych Państw Wyspiarskich (AOSIS), powiedziała, że wciąż istnieją przeszkody w ustaleniu ostatecznego charakteru nowej umowy. "Pytanie brzmi, czy istnieje sens etycznego zaangażowania się krajów o wysokiej emisji", powiedziała. "Zmiany klimatyczne nie są tak dramatyczne jak trzęsienie ziemi, ale mają takie same rozmiary. Większa odpowiedzialność za nie spoczywa na państwach o dużej emisji".

Jan Kowalzig z niemieckiego Oxfam uważa, że Unia powinna zrekompensować brak jasnego harmonogramu realizacji wcześniejszych założeń poprzez jednostronne zobowiązanie się do zwiększenia celów redukcji emisji do 30% do 2020 r., mobilizację ekspresowych funduszy oraz ustalenie sposobów podziału finansowania długoterminowego. "Aby pokonać impas, Unia powinna przed szczytem w Cancún wyjaśnić, jakie zobowiązania związane ze wsparciem finansowych krajów rozwijających się jest gotowa spełnić", oznajmił.

źródło: EurActiv

Udostępnij wpis swoim znajomym!




Podziel się swoją opinią



Za treść materiału odpowiada wyłącznie Fundacja – Instytut na Rzecz Ekorozwoju



Portal dofinansowany ze środków Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. Za jego treść odpowiada Fundacja – Instytut na Rzecz Ekorozwoju, poglądy w nim wyrażone nie odzwierciedlają oficjalnego stanowiska Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej