więcej


Polityka klimatyczna

Odpowiedzialność za zmiany klimatu – gorący kartofel Durbanu (13674)

2011-12-05

Drukuj

epSos.de_flicker_BYNegocjacje w Durbanie trwają i coraz mniej wskazuje na zakończenie ich sukcesem. Państwa rozwinięte i rozwijające się dyskutują o udziale w wielkości światowej emisji i odpowiedzialności, jaką powinny z tego powodu ponieść. Każdy szuka winnych poza granicami swojego kraju. Jeśli szybko nie zostanie wypracowany konsensus w tej sprawie, COP 17 okaże się fiaskiem na miarę Kopenhagi.

Pierwszy okres rozliczeniowy protokołu z Kioto wygasa za rok i musimy już teraz zdecydować, co dalej. Jest to do tej pory jedyny prawnie wiążący traktat w sprawie klimatu – jeśli jedynie Unia Europejska wykaże chęć podjęcia dalszych zobowiązań redukcyjnych, realizacja unijnego pakietu klimatyczno-energetycznego stanie pod znakiem zapytania

"Szanse na to, że w Durbanie uda się cokolwiek ustalić są skrajnie małe. Nie widzę woli porozumienia, każdy ciągnie w swoją stronę. Mimo tylu lat wysiłków nie udało się wypracować globalnego myślenia. Biedne kraje oczekują pomocy od bogatych, a bogate nie mogą się dogadać między sobą" – mówi z rezygnacją Nick Nuttall, rzecznik Programu Środowiskowego ONZ.

Dlaczego tak się dzieje? Ponieważ żaden z dużych emitentów (oprócz Unii Europejskiej) nie chce zgodzić się na porozumienie, które nakładałoby na niego obowiązek systematycznych cięć w krajowej emisji CO2.

Gospodarki wschodzące, jak Chiny Indie czy Brazylia, apelują o przedłużenie protokołu, ale bez nakładania na nie zobowiązań redukcyjnych. Powołują się przy tym na historyczne emisje w krajach rozwiniętych, które są tam znacznie wyższe, więc to bogaty Zachód powinien wziąć na siebie odpowiedzialność. Problem jednak w tym, że Chiny są obecnie największym emitentem CO2 na świecie.

Kraje uprzemysłowione nie chcą nawet słyszeć o wzięciu całej odpowiedzialności na siebie. Stany Zjednoczone, które nigdy nie ratyfikowały protokołu z Kioto otwarcie zapowiadają, że nie przystąpią do porozumienia, jeżeli nie podpiszą go również gospodarki rozwijające się. Stanowisko USA podziela Japonia, Kanada i Rosja. Kanada oświadczyła, że jeszcze w styczniu anuluje swoje poparcie dla tego traktatu i przestanie realizować jego założenia.

"Unia Europejska gotowa jest na globalny traktat, ale niestety inne gospodarki, jak USA i Chiny, nie są. Drugi okres rozliczeniowy protokołu jedynie wewnątrz Unii, odpowiedzialnej za 11 proc. światowej emisji CO2, jest dla klimatu niewystarczający i nie zagwarantuje sukcesu w Durbanie. Pytanie brzmi: kiedy inni dołączą?" – mówi Connie Hedegaard, unijna komisarz ds. klimatu.

Wciąż nie rozstrzygnięta jest również kwestia finansowania Zielonego Funduszu Klimatycznego (Green Climate Fund – GCF). Został on ustanowiony przez Konwencję Klimatyczną w Cancún w 2010 roku jako mechanizm wspierania działań, polityk i programów dotyczących ochrony lasów, adaptacji, a także rozwoju i transferu czystych technologii w krajach rozwijających się. Uznaje się go jako jeden z kluczowych warunków osiągnięcia porozumienia w negocjacjach.

Pod koniec okresu 2010-2012 wsparcie ma wynosić 30 mld dol. Rocznie. Potem ma jeszcze systematycznie wzrastać, aby do końca 2020 roku osiągnąć 100 mld dol. Pieniądze mają pochodzić zarówno z publicznych, jak i prywatnych źródeł. W kwietniu tego roku ustanowiono Komitet Przejściowy (Transitional Committee), którego zadaniem jest decydowanie o wydatkowaniu funduszu. Skupia 15 członków z rozwiniętych państw i 25 z rozwijających się. Komitet przedstawił w Durbanie raport dotyczący funduszu – negocjatorzy muszą teraz podjąć decyzję, czy przyjąć go w całości, czy ponownie poddać analizie.

Niestety, w czasach kryzysu finansowego ekologia schodzi na drugi plan. Stany Zjednoczone odmówiły niedawno finansowania GCF. Do postawy USA, choć o tym głośno się nie mówi, mogły przyczynić się względy polityczne – niektórzy uważają, że Obama zanegował fundusz, aby zyskać poparcie w zbliżających się wyborach. Zapewne nie chciał też dawać Republikanom, którzy wszystkie wydatki na klimat uważają za trwonienie budżetu, powodów do ataku. Istnieje obawa, że tłumacząc się kryzysem także i inne państwa przemyślą wysokość swojego wkładu.

Problemem jest nie tylko wysokość składek, ale też wybór organu zarządzającego funduszem, państwa bogatsze widzą w tej roli Bank Światowy. Z kolei gospodarki wschodzące nie widzą tej instytucji w roli organu kontrolującego fundusz – jako powód podają one działania BŚ w przeszłości, który w zamian za dostęp do finansowania nakładał na kraje rozwijające się kontrowersyjne reformy. W tej roli widziałyby raczej struktury ONZ.

Docelowo GCF ma być regulowany przez nowy zarząd, wspierany przez niezależny sekretariat. Póki co, pieniądze leżą w Banku Światowym, który ma nimi tymczasowo zarządzać jeszcze trzy lata po uruchomieniu funduszu. Jednak dyskusja na temat kontroli GCF tak pochłania kraje rozwinięte, że pomija się temat jego uruchomienia.

Na początku listopada, sekretarz generalny ONZ Ban Ki-moon wezwał rządy bogatych krajów do współpracy w trudnych gospodarczo czasach i zwiększenia dotacji do funduszu, który bez wkładu gospodarek rozwiniętych będzie bezużyteczną „pustą skorupą".

Chiny uważają, że pieniądze teraz, choćby nawet mniejsze niż zakładano, są bardzo potrzebne. Xie Zhenhua, chiński wiceminister Krajowej Komisji Rozwoju i Reform mówi, że problemy finansowe z czasem miną, za to walka ze zmianami klimatycznymi to długotrwały proces.

Unia Europejska zdaje sobie sprawę ze wszystkich implikacji i coraz najbardziej wątpi w powodzenie rozmów. Wie, że przedłużenie protokołu będzie miało sens jedynie wtedy, gdy i inni więksi emitenci się przyłączą. Tu najważniejszymi graczami są Chiny i USA – razem są odpowiedzialne za 40 proc. globalnej emisji dwutlenku węgla.

A Unia chce przedłużenia Kioto do 2015 roku, aby w tym czasie wypracować zupełnie nowe porozumienie, które wejdzie w życie do końca 2020. Jest to jednak wątpliwy scenariusz. Wygląda na to, że trwające negocjacje po raz kolejny ukażą samotność Unii w walce o zdrowszy klimat. Można jedynie mieć nadzieję, że drugi tydzień rozmów przyniesie przełom w trwającym impasie.

 

OB, ChrońmyKlimat.pl

na podstawie: 

www.guardian.co.uk, www.chinadaily.com.cn, www.theglobeandmail.com, www.rp.pl, fot. epSos.de, flicker BY

Redakcja ChronmyKlimat.pl zezwala na przedruk tego artykułu, pod warunkiem podania źródła tekstu i zamieszczenia linku do portalu lub podlinkowanego logotypu.


Udostępnij wpis swoim znajomym!




Podziel się swoją opinią



Za treść materiału odpowiada wyłącznie Fundacja – Instytut na Rzecz Ekorozwoju



Portal dofinansowany ze środków Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. Za jego treść odpowiada Fundacja – Instytut na Rzecz Ekorozwoju, poglądy w nim wyrażone nie odzwierciedlają oficjalnego stanowiska Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej