więcej


Polityka klimatyczna

Negocjatorzy z USA i Indii pesymistami w sprawie rozmów klimatycznych (8714)

2010-02-22

Drukuj
Amerykańscy i indyjscy negocjatorzy zapowiadają nadejście „ciężkich czasów”. Wskazują na to utrzymujące się różnice stanowisk podczas kolejnej rundy negocjacji klimatycznych ONZ.
Głównym celem grudniowej konferencji klimatycznej w Kopenhadze było podpisanie prawnie wiążącego porozumienia dotyczącego zmian klimatycznych, mającego zastąpić wygasający w 2012 roku protokół z Kioto. Jednak po dwóch tygodniach rozmów światowi przywódcy zaprezentowali porozumienie, które rozczarowało Europejczyków, ponieważ nie zawierało żadnych konkretnych zobowiązań odnośnie redukcji emisji gazów cieplarnianych.

Nawiązane naprędce porozumienie, zwane "Umową Kopenhaską", podtrzymało cel, jakim jest powstrzymanie wzrostu średniej temperatury Ziemi poniżej 2°C. Ponadto zapowiedziano, że w latach 2010-2012 kraje rozwinięte przeznaczą blisko 30 mld dolarów krajom rozwijającym się i zobowiążą się do długoterminowej pomocy finansowej w wysokości 100 mld dolarów rocznie. Państwa rozwinięte miały też do 31 stycznia br. złożyć swoje własne zobowiązania Ramowej Konwencji Narodów Zjednoczonych w sprawie Zmian Klimatu (UNFCCC).

Jonathan Pershing, amerykański zastępca specjalnego wysłannika ds. zmian klimatycznych, tłumaczy zaistniałą sytuację fundamentalną różnicą zdań w sprawie znaczenia Ramowej Konwencji Narodów Zjednoczonych w sprawie Zmian Klimatu (UNFCCC). "Z jednej strony wiele krajów postrzega konwencję jako sposobność do rozmów o wszelkich sprawach, na temat planów rozwoju i poprawek do nich. Z drugiej strony istnieje grupa widzącą ją jako okazję do dyskusji wyłącznie o problemach środowiskowych", oświadczył podczas corocznej konferencji Francuskiego Instytutu Stosunków Międzynarodowych (IFRI).

Konferencja w Kopenhadze udowodniła, iż konwencja nie może być dłużej wąskim programem ochrony środowiska. Jeśli dla odmiany będzie zajmować się szukaniem rozwiązań wszelkich problemów, może to spowodować, iż stanie się ciałem nieefektywnym, stwierdził Pershing. "Żadne działania nie będą podejmowane, ponieważ nie wszystkie mogą być podjęte jednocześnie. I myślę, że właśnie to stało się podczas dyskusji w Kopenhadze", wywnioskował negocjator ze Stanów Zjednoczonych. Zaprzeczył jednak, jakoby Umowa Kopenhaska – niewiążące porozumienie przyjęte pod koniec wyczerpujących dwóch tygodni rozmów – była porażką.

"Byłem rozczarowany i szczerze zaskoczony reakcją na porozumienie”, oznajmił Pershing, a następnie stwierdził, że umowa oznacza "istotne i znaczące zmiany". Odnosząc się do ograniczenia wzrostu temperatury do 2°C, stwierdził, że w porozumieniu z Kopenhagi po raz pierwszy określono jasno cel, którego osiągnięcie pozwoli uniknąć niebezpiecznych zmian klimatycznych, a także uzgodniono wielkość globalnych funduszy potrzebnych do adaptacji.

Jednak Surya Sethi, główny indyjski negocjator rządowy w sprawie zmian klimatu, odparł, że 80% ludności świata żyje w krajach rozwijających się i ludzie ci nie postrzegają wyników konferencji jako sukcesu. "Myślę, iż wszyscy już wiedzą, że konferencja COP15 okazała się częściową, jeśli nie całkowitą porażką", powiedział Sethi. Następnie nazwał taktykę negocjacyjną Baracka Obamy próbą "zamachu stanu", głównie z powodu próby połączenia dwóch ścieżek negocjacyjnych, zgodnie z którymi kraje rozwijające się nie są zobligowane do podjęcia się redukcji emisji.

"Struktura i system, które Umowa Kopenhaska starała się wdrożyć, wynikają z nowego procesu, który był po prostu niezgodny z angażującym, demokratycznym procesem UNFCCC", stwierdził Sethi, wspominając ponownie procedurę, która była przyczyną niepowodzenia rozmów w drugiej połowie ubiegłego roku.

Indyjski negocjator zauważył, że umowa ma niewielkie poparcie w krajach rozwijających się. Nawet nie wspomniano o niej w indyjskich czy chińskich pismach skierowanych pod koniec stycznia do UNFCCC, określających zobowiązania.

"Negocjacje posuwają się naprzód, ale – to jest moje osobiste zdanie – będą jeszcze bardziej męczące, bo źle sformułowana umowa, zachowująca dwustopniowy proces uzgodnień w ramach UNFCCC, pozostawia wiele miejsca na różne interpretacje, ", ostrzegł Sethi.

Unia nadal uczestniczy w negocjacjach

Unia nadal zamierza pracować nad nowym, prawnie wiążącym traktatem klimatycznym, oznajmiła Laurence Graff z wydziału środowiska w Komisji Europejskiej. Podkreśliła, że ważne jest, aby wrócić negocjacji, podczas których Unia odzyska przywództwo.

Pershing starał się łagodzić obawy wspólnoty europejskiej, że w Kopenhadze została ona zminimalizowana, a USA porozumiały się w tajemnicy z największymi gospodarkami wschodzącymi. Podkreślił, że to właśnie przywództwo Unii w ostatnim dziesięcioleciu pozwoliło na osiągnięcie wniosków w Kopenhadze.

"Podczas naszych rozmów z wiodącymi gospodarkami konsultowaliśmy się regularnie z Unią Europejską. I chociaż spotkanie w połowie dnia odbywało się z udziałem USA, Chin, Indii, Brazylii i Republiki Południowej Afryki, to pod koniec dnia Stany Zjednoczone prowadziły posiedzenie wspólnie z Unią i to bez wątpienia przyczyniło się do pomyślnego zakończenia konferencji oraz wypracowania porozumienia", oświadczył amerykański negocjator.

"Tak więc zasadniczo nie zgadzam się opinią, że Unia była pominięta albo też, że możemy sobie pozwolić na brak udziału Unii w negocjacjach", dodał, podkreślając, że USA nie widzi sposobów rozwiązania problemów klimatycznych bez udziału Europy.

Jednakże uczestnikom konferencji w Kopenhadze brakowało pomysłów, w jaki sposób dojść do konsensusu. "Bądźmy szczerzy, jeszcze nigdy nie uczyniliśmy tego", orzekł Richard Bradley, szef wydziału efektywności energetycznej oraz środowiska w Międzynarodowej Agencji Energii (IEA). "Myślę, że jest to ważny czynnik wyjaśniający to, co wydarzyło się w Kopenhadze".

"Jest mało prawdopodobne, prawie niemożliwe, że w Cancun [Meksyk; COP16] wynegocjujemy coś w proponowanych dziś ramach", stwierdził Bradley. "Szczerze mówiąc, nie sądzę, byśmy osiągnęli porozumienie w Afryce Południowej [COP17]".

Zamiast tego świat prawdopodobnie ustali różne krajowe systemy handlu uprawnieniami do emisji, stwierdził dyrektor IEA.

źródło: EurActiv

Udostępnij wpis swoim znajomym!




Podziel się swoją opinią



Za treść materiału odpowiada wyłącznie Fundacja – Instytut na Rzecz Ekorozwoju



Portal dofinansowany ze środków Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. Za jego treść odpowiada Fundacja – Instytut na Rzecz Ekorozwoju, poglądy w nim wyrażone nie odzwierciedlają oficjalnego stanowiska Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej