więcej


Polityka klimatyczna

Negocjacje w Bonn – strata czasu? (14372)

2012-05-28

Drukuj

W ubiegły piątek, 25 maja, zakończyły się negocjacje klimatyczne w Bonn. Po dziesięciu dniach bezproduktywnych dyskusji udało się w końcu zarysować plan prac nad nowym porozumieniem klimatycznym i zadecydować, kto będzie przewodzić tzw. platformie z Durbanu. Czy można jednak liczyć na przełom podczas najbliższego szczytu klimatycznego w Doha?

Najważniejszym celem spotkania w Bonn było ustalenie planu negocjacji, które mają doprowadzić do zawarcia nowego porozumienia w sprawie ochrony klimatu. Zgodnie z postanowieniami z Durbanu, traktat taki powinien zostać uzgodniony nie później niż w 2015 r., tak by mógł wejść w życie w roku 2020.

Razem a jednak osobno

Nowe porozumienie miałoby zastąpić protokół z Kioto, jednak z tą różnicą, że objęłoby wszystkie kraje, zarówno te rozwinięte, jak i rozwijające się. Nie wiadomo jeszcze, jak rozłożone będą zobowiązania redukcyjne – kwestia odpowiedzialności historycznej krajów rozwiniętych budzi wiele emocji i wciąż pozostaje nierozwiązana.

Zarówno amerykańscy, jak i europejscy negocjatorzy o blokowanie negocjacji oskarżają Chiny, które wraz z pozostałymi krajami BASIC (Indie, RPA i Brazylia) i innymi szybko rozwijającymi się gospodarkami (Malezja, Argentyna, Tajlandia Wenezuela) zdają sobie sprawę, że jako pierwsze z krajów rozwijających się poniosą koszty redukcji emisji i chcą utrzymać istniejący podział zobowiązań. Przekonują one, że rezygnując z podziału na kraje rozwijające się i rozwinięte, te drugie pragną się pozbyć obecnych zobowiązań redukcyjnych. Niektóre z państw rozwiniętych już teraz deklarują, że nie osiągną celów, do jakich zobowiązały się w ramach protokołu z Kioto. Prawda jest taka, że obie strony mają rację. Jak przyznaje Alden Meyer ze Związku Zaangażowanych Naukowców (ang. Union of Concerned Scientists, UCS), Stany Zjednoczone, Japonia i Rosja nie traktują poważnie swojej odpowiedzialności, ale z drugiej strony trudno się nie zgodzić, że najwyższy czas zburzyć dawny podział na kraje rozwinięte i rozwijające się, zwłaszcza że od dawna jest on nieadekwatny do rzeczywistości. Jeśli chodzi o dochody na głowę mieszkańca, kraje "rozwijające się", takie jak Katar czy Singapur, są bogatsze od Stanów, a Chiny są przecież drugą najprężniej rozwijającą się gospodarką na świecie. Opracowanie nowego systemu, który będzie odpowiednio odzwierciedlał sytuację na świecie, to obecnie podstawowe wyzwanie dla negocjatorów.

Krok do przodu, dwa kroki w tył

Najważniejsze dla przyszłości konwencji prace prowadzić ma zawiązana w ubiegłym roku doraźna grupa robocza ds. platformy z Durbanu na rzecz intensyfikacji działań (Ad hoc Durban Platform, ADP). Podczas spotkania w Bonn dużo czasu poświęcono najpierw na sposób wyboru, a następnie na sam wybór przewodniczących tej grupy. Decyzję podjęto w ostatnich godzinach negocjacji. Ustalono, że do połowy roku 2013 grupie przewodniczyć będą Jayant Moreshwar Mauskar (Indie) i Harald Dovland (Norwegia), a przez kolejne 1,5 roku, do końca 2014 Kishan Kumarsingh (Trynidad i Tobago), wspólnie z przedstawicielem krajów rozwiniętych. Niestety, zamiast szczegółowego planu prac na kolejne trzy lata, rządy zdołały jedynie nakreślić wstępny zarys programu działań. Negocjacje nad protokołem z Kioto trwały 5 lat, więc żeby zdążyć z nowym dokumentem do 2015 roku trzeba działać szybko i sprawnie – a to wydaje się graniczyć z niemożliwością.

Niewiele ustalono na temat finansowania działań w krajach rozwijających się – ze względu na brak porozumienia co do składu 24-osobowego panelu, spotkanie Zielonego Funduszu Klimatycznego (ang. Green Climate Fund, GCF) zostało przełożone na bliżej nieokreślony termin (jak podała Christina Figueres, prawdopodobnie odbędzie się ono na przełomie czerwca i lipca br. w Genewie). Wciąż nie wiadomo zatem, w jaki sposób zamierza się zbierać środki na pomoc najuboższym krajom w przeciwdziałaniu i adaptacji do narastających zmian klimatu. Trzy lata temu kraje rozwinięte postanowiły do roku 2020 osiągnąć kwotę 100 mld dolarów rocznie. Od tamtej pory przeznaczały rocznie 10 mld dolarów na ten cel w ramach funduszu Fast Track Finance, jednak jego funkcjonowanie kończy się w tym roku. Zdaniem Celine Chaveriat z organizacji Oxfam, konieczne jest zatem, aby podczas COP 18 w Doha kraje bogate zobowiązały się przekazywać w latach 2013-15 co najmniej 10 mld dolarów rocznie na Zielony Fundusz Klimatyczny.

Stosunkowo dużo udało się omówić w kwestii przedłużenia protokołu z Kioto – jedynego istniejącego wiążącego porozumienia na rzecz ochrony klimatu, którego pierwszy okres zobowiązań wygasa z końcem tego roku. Ostateczne porozumienie w tej sprawie przewiduje się na jesieni podczas szczytu klimatycznego w Doha, jednak może do niego nie dojść, jeśli Unia Europejska uzna, że prace nad nowym globalnym porozumieniem nie posuwają się wystarczająco szybko. Christiana Figueres wyraziła zadowolenie z faktu, że udało się przedyskutować szczegóły techniczne i prawne nowego dokumentu, należy jednak pamiętać , że jak na razie chęć przystąpienia do kolejnego okresu zobowiązań oprócz UE wyraziły bardzo nieliczne kraje – w sumie razem z państwami członkowskimi Unii są one odpowiedzialne za nie więcej niż 15% światowych emisji. Australia i Nowa Zelandia wstrzymały się z decyzją, a Japonia, Rosja i Kanada już zapowiedziały, że nie podpiszą kontynuacji protokołu. Stany Zjednoczone natomiast nigdy go nie ratyfikowały i nie zamierzają tego zmieniać.

Po zakończeniu negocjacji w Bonn przeważały pełne rozczarowania głosy, że nie wykorzystano z trudem wypracowanych osiągnięć zeszłorocznego szczytu w Durbanie. Unia Europejska utrzymała wsparcie krajów rozwijających się najbardziej podatnych na skutki zmian klimatu, jednak została przez nie ostro skrytykowana za niepowodzenia w kwestii podniesienia celu redukcyjnego UE. Głównym krajem, który skutecznie blokuje decyzję w tej sprawie jest Polska. Zarówno grupa krajów najmniej rozwiniętych (ang. Least Developed Countries, LDC), jak i Stowarzyszenie Małych Krajów Wyspiarskich (ang. Alliance of Small Island States, AOSIS) naciska na jak najszybsze zmiany, bez względu na sprzeciw Polski, przypominając, że pakt fiskalny został w marcu bieżącego roku podpisany tylko przez 25 państw członkowskich (bez Wielkiej Brytanii i Czech).

Co dalej?

Zdaniem organizacji ekologicznych kryzys klimatyczny nie wynika z braku możliwych rozwiązań, tylko z braku jakichkolwiek działań na szczeblu politycznym. Technologie, które mogą pomóc zmniejszyć emisje, a przy okazji tworzyć nowe miejsca pracy są na wyciągnięcie ręki. W rzeczywistości jednak, większość rozmów toczy się wokół kwestii formalnych, dyskusje pełne są wzajemnych oskarżeń, najważniejsze sprawy przekłada się na później, a wszystko w atmosferze ogólnego braku zaufania i chęci do współpracy. Mimo że Jonathan Pershing, przewodniczący delegacji USA, podkreśla, że pewne postępy poczyniono w kwestii programu REDD+, to i tam wciąż trwa debata nad źródłem finansowania, gdyż m.in. Indie i Boliwia sprzeciwiają się uwzględnieniu źródeł prywatnych. Ich zdaniem grozi to uzależnieniem programu od sytuacji na rynku CO2. Sprawie transferu zielonych technologii i sprawiedliwego dostępu do narzędzi zrównoważonego rozwoju poświęcono osobne warsztaty, jednak i tutaj pojawiły się kontrowersje, jeśli chodzi o samo pojęcie sprawiedliwości, ponieważ kraje takie jak USA i Australia boją się powiązania tej kwestii z odpowiedzialnością historyczną państw rozwiniętych.

To, co może wydawać się najbardziej niepokojące, to rosnąca przepaść między obecnymi celami redukcyjnymi, a tym co zdaniem naukowców jest konieczne, aby uchronić świat przed katastrofalnymi skutkami zmian klimatu. Co ciekawe, rośnie zależność od energii o wysokiej emisyjności – w ubiegły czwartek Międzynarodowa Agencja Energetyczna (ang. International Energy Agency, IEA) podała, że emisje z paliw kopalnych w 2011 r. osiągnęły nowy rekord – 31,6 mld ton, 3,6% więcej niż w rok wcześniej. W tej chwili nie wystarczą ambicje krajów Unii Europejskiej – nawet dwukrotne zwiększenie celu redukcyjnego UE niewiele pomoże, jeśli nie uda się włączyć do współpracy wszystkich partnerów, od których zależy dziś przyszłość planety.

Tymczasem coraz bliżej do kolejnego szczytu klimatycznego w Doha w Katarze, który potrwa od 26 listopada do 7 grudnia 2012. Wcześniej negocjatorzy planowali spotkać się na sesji w Bangkoku, jednak wiele wskazuje na to, że na skutek problemów z finansowaniem może do niej nie dojść – a to oznacza, że lista tematów na COP 18 będzie długa, a szanse na porozumienie tym bardziej znikome.

 

Agata Golec, ChronmyKlimat.pl

na podstawie: www.adoptanegotiator.org, www.bloomberg.com, www.businessweek.com, www.dw.de, www.guardian.co.uk


Udostępnij wpis swoim znajomym!




Podziel się swoją opinią



Za treść materiału odpowiada wyłącznie Fundacja – Instytut na Rzecz Ekorozwoju



Portal dofinansowany ze środków Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. Za jego treść odpowiada Fundacja – Instytut na Rzecz Ekorozwoju, poglądy w nim wyrażone nie odzwierciedlają oficjalnego stanowiska Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej