więcej


Polityka klimatyczna

Jaka przyszłość negocjacji w sprawie ochrony klimatu? (8709)

2010-03-05

Drukuj
Ustalenia dotyczące redukcji emisji w ramach pierwszego okresu zobowiązań protokołu z Kioto wygasną w 2012 r. W związku z tym od ponad dwóch lat toczą się intensywne negocjacje międzynarodowe na temat przyszłych zobowiązań – ich formy, skali i nowych warunków ich realizacji...
Międzynarodowe umowy w sprawie ochrony klimatu

Konwencja klimatyczna podpisana została w 1992 r. Jej z głównym celem jest: „osiągnięcie stabilizacji stężenia w atmosferze gazów cieplarnianych na takim poziomie, który zapobiegnie niebezpiecznym antropogenicznym oddziaływaniom na system klimatyczny”. W ramach konwencji państwa uprzemysłowione zobowiązały się do stabilizacji emisji gazów szklarniowych na poziomie z roku 1990. Konwencja klimatyczna została uzupełniona protokołem z Kioto, który wszedł w życie w 2005 r. Przewiduje on, że kraje uprzemysłowione powinny ograniczyć emisję gazów cieplarnianych łącznie o około 5% w latach 2008-2012 w stosunku do roku bazowego (1990). Obowiązkiem ograniczania emisji nie zostały objęte kraje rozwijające się (w tym tak znaczące gospodarki jak np. Chiny, Indie, Korea Południowa, czy Meksyk). Protokołu z Kioto nie ratyfikowały Stany Zjednoczone – państwo o kluczowym znaczeniu dla bilansu emisji CO2 w skali planety. Fakt, że USA nie są stroną protokołu, istotnie skomplikował sprawy proceduralne związane z negocjacjami klimatycznymi i doprowadził do powstania dwóch równoległych nurtów negocjacyjnych: na gruncie Konwencji i na gruncie protokołu. Głównym forum negocjacji jest doroczna Konferencja stron konwencji klimatycznej (tzw. COP).

Krajobraz po COP15

Ustalenia dotyczące redukcji emisji w ramach pierwszego okresu zobowiązań protokołu z Kioto wygasną w 2012 r. W związku z tym od ponad dwóch lat toczą się intensywne negocjacje międzynarodowe na temat przyszłych zobowiązań – ich formy, skali i nowych warunków ich realizacji. Według pierwotnych intencji Konferencja stron konwencji klimatycznej (COP15), która odbyła się w Kopenhadze w grudniu ubiegłego roku, miała zamknąć okres negocjacji i zakończyć się przyjęciem porozumienia stanowiącego następcę protokołu z Kioto. O znaczeniu tego spotkania świadczy udział w konferencji kopenhaskiej ponad setki głów państw, kilku tysięcy negocjatorów i członków delegacji rządowych oraz blisko 40 tysięcy zarejestrowanych uczestników reprezentujących świat nauki, biznesu, mediów i organizacji społecznych. Była to największa ekologiczna konferencja w historii (co stało się źródłem wielkich problemów logistycznych). Jednak brak zasadniczego postępu w negocjacjach w ostatnich miesiącach wskazywał, że osiągnięcie przełomu w czasie COP15 będzie bardzo trudne. Tak w istocie się stało. W opinii większości obserwatorów efekty konferencji przyniosły głębokie rozczarowanie1.

Wbrew pierwotnym nadziejom Konferencja w Kopenhadze nie zakończyła się przyjęciem nowej prawnie wiążącej umowy. W rzeczywistości niemal nie doszło do kompletnego załamania się rozmów. Całkowitemu fiasku konferencji zapobiegły m.in. intensywne zabiegi delegacji amerykańskiej i osobisty udział prezydenta Obamy, który zaangażował się w rozmowy z czołowymi krajami rozwijającymi się2. W pasywnej roli wystąpiła natomiast Unia Europejska, która pomimo swej retoryki de facto przestała odgrywać rolę lidera negocjacji. Ostateczny efekt konferencji to jedynie porozumienie o charakterze politycznym (niewiążące prawnie), którego formalny charakter nie jest do końca jasny3.

Porozumienie Kopenhaskie (Copenhagen Accord) zostało wynegocjowane w grupie 25 krajów, w której znalazły się wszystkie największe światowe gospodarki. Ujawniło ono głębię rozbieżności i różnic interesów między głównymi graczami; zwłaszcza między krajami rozwijającymi się, a rozwiniętymi (ale również w obrębie tych bloków). Unaoczniło też kryzys samego procesu negocjacyjnego4. Obowiązujące w NZ reguły, wymagające zgody wszystkich stron, w wydatnym stopniu przyczyniły się do zablokowania postępu negocjacji. Kopenhaga dobitnie pokazała, że wbrew swej nazwie Narody Zjednoczone wcale nie są zjednoczone, a negocjacje podporządkowane są partykularnym interesom poszczególnych krajów. Stawia to przyszłość porozumienia na wzór protokołu z Kioto pod znakiem zapytania. Konferencja w Kopenhadze to, być może, początek nowego jakościowo podejścia do problemu międzynarodowych zobowiązań klimatycznych. Proces ten może zakończyć się odejściem od modelu wspólnych globalnych zobowiązań na rzecz porozumień bilateralnych, regionalnych bądź inicjatyw podejmowanych na poziomie narodowym (np. szeregu krajowych bądź regionalnych systemów handlu uprawnieniami do emisji gazów cieplarnianych).

Kolejne ważne etapy negocjacji klimatycznych to planowana na grudzień br. konferencja COP16 w Meksyku oraz COP17 (grudzień 2011 r.). Jeżeli w tym dwuletnim okresie nie powstanie nowa umowa to w prawnej próżni zawiśnie cały system zobowiązań funkcjonujących na bazie protokołu z Kioto oraz zbudowany na jego podstawie globalny rynek CO2, którego roczne obroty liczone są w miliardach dolarów.

Najważniejsze elementy Copenhagen Accord

Pomimo szerokiej krytyki dotyczącej zarówno formy jak i treści porozumienia Copenhagen Accord warto odnotować, że zawiera ono jednak szereg deklaracji stwarzających nadzieję na postęp negocjacji klimatycznych i wskazujących kierunki, na których skupiona będzie uwaga negocjatorów. Za szczególnie istotne można uznać, że:
  • Po raz pierwszy wszystkie kraje uznały, że celem polityki klimatycznej powinno być ograniczenie wzrostu temperatury o nie więcej niż 2°C (wcześniej była to tylko rekomendacja naukowa, teraz państwa ustaliły, że jest to "wspólny cel"). Może to mieć potencjalnie duże konsekwencje, bo dopuszczalny wzrost temperatury, przekłada się na konieczność zachowania odpowiedniej koncentracji gazów szklarniowych w atmosferze, a to wymaga odpowiednich redukcji emisji5.
  • Odejście od dwutorowej ścieżki negocjacyjnej (w ramach Konwencji Klimatycznej oraz protokołu z Kioto) komplikującej prowadzenie rozmów. Copenhagen Accord sprawia, że wszystkie kraje rozwinięte (w tym USA, które nie ratyfikowały protokołu z Kioto) znalazły się w tych samych ramach negocjacji międzynarodowych.
  • Kraje rozwijające się po raz pierwszy zgodziły się uczestniczyć w wysiłkach na rzecz łagodzenia zmian klimatu (czyli ograniczać tempo wzrostu emisji) i dopuściły możliwość, by te działania były kontrolowane przez wspólnotę międzynarodową. Oznaczałoby to możliwość weryfikowania i monitorowania poziomu redukcji emisji i realizacji innych zobowiązań w krajach rozwijających się (zgoda ta jest obłożona rozmaitymi warunkami).
  • Umowa przewiduje, że kraje rozwinięte przekażą 30 mld USD w latach 2010 - 2012 na wsparcie działań na rzecz dostosowania się do zmian klimatu w krajach rozwijających się oraz zobowiążą się do długoterminowej pomocy finansowej w wysokości 100 mld dolarów rocznie w okresie późniejszym.
Podstawową słabością Copenhagen Accord jest natomiast fakt, że nie ustalono konkretnych wiążących celów redukcji emisji CO2 w krótkim horyzoncie czasowym (do 2020 r.) ani nie przyjęto wiążących planów zakładających zredukowanie globalnej emisji o 50% do 2050 r. (co, jak wynika z rekomendacji IPCC, jest konieczne, by zminimalizować ryzyko wzrostu temperatury globalnej o więcej niż 2°C). Tym samym mamy do czynienia z sytuacją, w której państwa zgadzają się, że konieczne jest podjęcie ambitnych działań ograniczających emisję, ale nie są gotowe do przyjęcia na siebie konkretnych zobowiązań. Dlatego wielu obserwatorów podkreśla, że Copenhagen Accord ma charakter blankietowej deklaracji, słusznej w treści, ale bez żadnej gwarancji jej wypełnienia. Ponadto fakt, że porozumienie kopenhaskie nie ma prawnie wiążącego charakteru, zmniejsza prawdopodobieństwo dotrzymania go przez sygnatariuszy.
 
Rozwój wypadków po COP15 pokazuje, że na razie strony konwencji nie są gotowe do realizacji postanowień Copenhagen Accord. Główny punkt umowy – uznanie konieczności podjęcia działań zapewniających ograniczenie wzrostu temperatury do 2°C6 pozostaje deklaracją bez pokrycia. Do dnia 31 stycznia br. sygnatariusze umowy kopenhaskiej zobowiązani byli do przedstawienia krajowych celów ograniczenia emisji dwutlenku węgla do roku 2020. Deklaracje redukcji emisji gazów cieplarnianych zostały przekazane przez ponad 60 krajów, które łącznie odpowiadają za prawie 80% światowych emisji pochodzących z energii. Oficjalne ogłoszenie planów redukcji gazów cieplarnianych przez tak liczne grono państw, w którym znalazły się m.in. Stany Zjednoczone, Chiny i Indie, to znacząca zmiana w porównaniu do sytuacji obserwowanej jeszcze dwanaście miesięcy temu. To bez wątpienia ważny etap w negocjacjach. Z drugiej strony jednak poziom zadeklarowanych działań redukcyjnych trudno uznać za ambitny i wystarczający. Większość państw pozostała przy swoich wcześniejszych stanowiskach. Stany Zjednoczone, podobnie jak Kanada, oferują ograniczenie emisji o ok. 3% w porównaniu do przyjętego za bazowy roku 1990. Na podwyższenie pierwotnie zadeklarowanego celu nie zdecydowała się także Unia Europejska, pozostając przy planowanej 20% redukcji. Zgodnie z analizą serwisu internetowego Climate Action Tracker, jedynie dwa kraje (Norwegia i Japonia) przedstawiły cele, które można uznać za „dostateczne”, aby utrzymać globalny wzrost temperatury poniżej 2°C. Według tej analizy aktualne zobowiązania oznaczają, że globalna temperatura do roku 2100 wzrośnie najprawdopodobniej o ponad 3,2°C w stosunku do poziomu sprzed epoki przemysłowej. Yvo de Boer, Sekretarz Ramowej Konwencji Narodów Zjednoczonych w sprawie Zmian Klimatu, podsumował to następująco: „Aby sprostać skali wyzwania, konieczne są bardziej ambitne zobowiązania. Jednak odbieram te obietnice jako wyraźne sygnały dążenia do pomyślnego zakończenia negocjacji”.

Wnioski z konferencji COP15
  • Negocjacyjna strategia UE opierająca się na przyciąganiu innych krajów mocą „dobrego przykładu”7 nie przyniosła spodziewanych efektów. Wydaje się, że Unia Europejska będzie musiała teraz dostosować swoją strategię ograniczania emisji dwutlenku węgla do nowych realiów. Na konferencji w Kopenhadze Stany Zjednoczone zaznaczyły wyraźnie, że nie są gotowe do ponoszenia nadmiernych zobowiązań klimatycznych kosztem wzrostu gospodarczego. Podobną politykę prowadzą Chiny, które od początku negocjacji w ramach konwencji klimatycznej godziły się tylko na dobrowolne działania. Unia nie uzyskała w Kopenhadze potwierdzenia, że jej polityka energetyczno-klimatyczna jest skuteczna, dlatego można się spodziewać dyskusji nad jej ponowną oceną. Jednak klimat z pewnością pozostanie priorytetem polityki unijnej. Świadczy o tym m.in. powołanie w nowej strukturze Komisji Europejskiej komisarza ds. działań klimatycznych (funkcję tę będzie pełnić pani Connie Hedegaard, była duńska minister ds. klimatu i energii). José Barroso w dniu 18 lutego 2010 w specjalnym liście do szefów państw i rządów w sprawie działań klimatycznych podkreślił konieczność kontynuowania międzynarodowych rokowań klimatycznych w oparciu o wypracowane w Kopenhadze uzgodnienia oraz wskazał na potrzebę przywrócenia zaufania do procesu negocjacji klimatycznych. Zdaniem przewodniczącego Komisji Europejskiej ważnym zadaniem w najbliższej perspektywie będzie wypełnienie zobowiązań dotyczących szybkiego finansowania działań adaptacyjnych w krajach rozwijających się, zwłaszcza najuboższych i najbardziej narażonymi na negatywne skutki zmian klimatycznych.
  • Problemy z osiągnięciem konkretnych rezultatów w negocjacjach wynikają między innymi z faktu, że we wspólnocie międzynarodowej istnieje fundamentalna różnica zdań co do zakresu przedmiotowego Konwencji Klimatycznej. Z jednej strony wiele krajów rozwijających się postrzega konwencję jako sposobność do rozmów dotyczących problemów rozwoju gospodarczego oraz finansowania tego procesu przez kraje rozwinięte. Z drugiej strony istnieje grupa postrzegająca ją jedynie jako umowę dotyczącą problemów środowiskowych. Ewolucja negocjacji pokazuje, że to wąskie postrzeganie Konwencji traci rację bytu. Konwencja staje się areną walki o kształtowanie nowego gospodarczego porządku w skali globalnej. Jednak próba jednoczesnego rozwiązywania zbyt dużej liczby sprzężonych problemów powoduje, że proces negocjacyjny staje się nieefektywny. Grozi to próbą wyprowadzenia negocjacji klimatycznych poza ramy procesu pod auspicjami ONZ (porozumienie Copenhagen Accord może być postrzegane jako pierwszy krok w tym kierunku). Proces ten nie byłby dla Polski korzystny, gdyż nasz kraj straciłby zapewne możliwość oddziaływania na jego przebieg.
  • Jest wysoce prawdopodobne, że polska prezydencja w ramach UE przypadnie na okres finalizowania negocjacji klimatycznych (COP17 – grudzień 2011 r.); w związku z tym warto z odpowiednim wyprzedzeniem zadbać o budowę odpowiednich struktur i rozwój kompetencji koniecznych do skutecznego wypełniania związanych z tym zadań, a także wprowadzić tę tematykę do planów przygotowań do prowadzenia prezydencji.
  • Brak jednoznacznych perspektyw wiążącego globalnego porozumienia sprawia, że Polska, w krótko- i średnioterminowym horyzoncie działań powinna skupić się na tych obszarach polityki klimatycznej, które przynoszą najwięcej współkorzyści (ekonomicznych, społecznych, środowiskowych). Do obszarów takich należą np. podnoszenie efektywności energetycznej gospodarki, rozwój rynku odnawialnych źródeł energii oraz wspieranie wybranych działań na szczeblu lokalnym, np. w gospodarce komunalnej. Unikać natomiast należy kosztownych decyzji, których skuteczność jest niepewna, bądź które rodzą trudno odwracalne skutki (technologie wychwytu i podziemnego składowania CO2, energetyka jądrowa).
  • W związku z tym, iż jest mało prawdopodobne, by udało się ograniczyć emisję CO2 w skali globalnej w wymaganym stopniu, polityka społeczna i gospodarcza powinny brać pod uwagę, że pewien zakres zmian klimatycznych wydaje się nieunikniony. Dlatego potrzebne jest opracowanie krajowego programu adaptacji do nadchodzących zmian klimatu obejmującego m.in. takie sektory jak rolnictwo, gospodarka wodna, ochrona wybrzeża itp.
  • Ważnym elementem porozumienia klimatycznego jest zapewnienie pomocy krajom rozwijającym się. Polska powinna wypracować własną strategię postępowania w tym zakresie; wyznaczyć priorytety oraz instrumenty świadczenia pomocy klimatycznej (w połączeniu z pomocą rozwojową, transferem technologii i intensyfikacją współpracy gospodarczej) dla wybranej grupy odbiorców wśród państw rozwijających się.
Przypisy:
1. Np. Jo Leinen przewodniczący komisji ochrony środowiska Parlamentu Europejskiego, stojący na czele delegacji PE na COP15 podsumował konferencję następująco: "Porozumienie zawarte w Kopenhadze stanowi wielkie rozczarowanie i odkłada na później ochronę klimatu,…, w dokumencie końcowym brakuje długofalowej wizji do 2050 r., nie ma też krótkoterminowych celów na rok 2020. Obecne zobowiązania krajów uprzemysłowionych w żaden sposób nie spełniają wymogów w zakresie redukcji emisji CO2, wskazanych przez panel naukowy ONZ (IPCC)".
2. Wiele krajów krytycznie odniosło się do praktyki negocjacji w wąskim kręgu, za zamkniętymi drzwiami. Np. Surya Sethi, główny negocjator rządu Indii nazwał taktykę negocjacyjną Baracka Obamy próbą "zamachu stanu". Sethi uważa, że zmiany procedury prowadzenia rozmów były jedną z przyczyn niepowodzenia COP15: "Struktura i system, które stara się wdrożyć Copenhagen Accord wynikają z nowego procesu, który był niezgodny z angażującym, demokratycznym procesem Konwencji Klimatycznej".
3. Z powodu sprzeciwu kilku krajów porozumienie Copenhagen Accord nie zostało uchwalone jako decyzja COP, a jedynie „przyjęte do wiadomości”.
4. Szereg opracowań omawiających przebieg i efekty COP15 dostępnych jest na portalu www.chronmyklimat.pl. Zostały one wykorzystane przy sporządzaniu niniejszej analizy.
5. Dla zachowania progu 2 °C koncentracja dwutlenku węgla w atmosferze nie powinna przekroczyć 450 ppm (obecnie wynosi ok. 380 ppm i rośnie w tempie ok. 3 ppm/rok) By zmieścić się w dopuszczalnych granicach światowy „budżet węglowy” na okres 2010-2050 nie powinien przekroczyć 750 mld t CO2.
6. Według IPCC wymaga to ograniczenia emisji o 25-40% do 2020 r. i co najmniej o 50% do 2050 r.
7. UE przyjęła ambitny cel redukcyjny: ograniczenie emisji o 20% do 2020 r. w stosunku do 1990 r. i zadeklarowała, że jest gotowa go podnieść do 30%, jeśli tylko inne państwa podjęłyby podobne wysiłki. Tymczasem USA odpowiedziały deklaracją o zmniejszeniu emisji do 2020 r. jedynie o 3% w stosunku do 1990 r., a Chiny nawet nie są gotowe do rozmowy o redukcji emisji.


 
Mirosław Sobolewski

Udostępnij wpis swoim znajomym!




Podziel się swoją opinią



Za treść materiału odpowiada wyłącznie Fundacja – Instytut na Rzecz Ekorozwoju



Portal dofinansowany ze środków Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. Za jego treść odpowiada Fundacja – Instytut na Rzecz Ekorozwoju, poglądy w nim wyrażone nie odzwierciedlają oficjalnego stanowiska Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej