więcej


Polityka klimatyczna

Rezerwa stabilizacyjna jednak od roku 2019 (18534)

2015-05-14

Drukuj
galeria

System ETS obejmuje również energochłonny przemysł chemiczny. Na zdj. Chemiepark Knapsack w niemieckiej Nadrenii Północnej-Westfalii, fot. bodoklecksel, wikipedia, CC BY-SA 3.0

Rezerwa stabilizacyjna unijnego rynku uprawnień do emisji CO2 prawdopodobnie zacznie działać od początku roku 2019. Kraje „starej Unii” świętują kolejny krok na drodze do niskoemisyjnej gospodarki, zaś w Polsce już rozpoczęło się liczenie kosztów.

Zatwierdzając protokół z Kioto, Unia Europejska i jej państwa członkowskie zobowiązały się do redukcji emisji gazów cieplarnianych. W tym celu ustanowiono mechanizm, którego podstawą jest dyrektywa 2003/87/WE z dnia 13 października 2003 r. ustanawiająca system handlu przydziałami emisji gazów cieplarnianych we Wspólnocie oraz zmieniająca dyrektywę Rady 96/61/WE. System aukcyjny miał z założenia zniechęcać do kupowania uprawnień i stymulować przemysł do inwestowania w zielone technologie. Nie wszystko poszło jednak zgodnie z planem.

Spowolnienie unijnych gospodarek w roku 2009 doprowadziło do powstania nadpodaży uprawnień na rynku. Przedsiębiorcy zaczęli mniej produkować, przez co zmniejszyło się zapotrzebowanie na ich zakup. Problem zauważyła Komisja Europejska, która w ubiegłym roku zastosowała mechanizm tzw. back-loadingu, czyli czasowego wycofania 900 mln uprawnień, które miały powrócić na rynek w latach 2019-2020, gdy sytuacja się ustabilizuje. Zabieg skuteczny w krótkim terminie, ale nierozwiązujący istoty problemu. Nadpodaż pozostała, została tylko odsunięta w czasie.

Poszukiwanie równowagi

W styczniu 2014 roku Komisja zaproponowała tzw. mechanizm rezerwy stabilizacyjnej (MSR – market stability reserve). Idea opiera się na przenoszeniu określonej liczby uprawnień do specjalnej rezerwy w sytuacji, gdy ich liczba na rynku przekroczy 833 mln. Gdyby nieoczekiwanie pojawił się niedobór, uwalniane z rezerwy wolumeny byłyby każdorazowo wprowadzane na rynek w ilości 100 mln uprawnień. Celem MSR jest zatem doprowadzenie do równowagi pomiędzy popytem i podażą na rynku poprzez możliwość szybkiego reagowania na bieżącą sytuację. Jest to więc rozwiązanie znacznie bardziej elastyczne i dalej idące niż wprowadzony wcześniej back-loading. Mimo to nie wszyscy go popierają.

Polska na czele opozycji

Do rezerwy mają trafić również uprawnienia wycofane wcześniej poprzez back-loading. Oznacza to, że wolumen, który miał wrócić na rynek, może zostać z niego faktycznie usunięty. Mniejsza podaż oznacza zwiększenie jednostkowej ceny uprawnień, co z kolei może odbić się na cenach energii dla odbiorców końcowych. Zwolennicy systemu argumentują, że będzie to czynnik zachęcający do inwestowania w zielone technologie tych, którzy nie będą chcieli przepłacać za uprawnienia.

Gdy było już jasne, że Unia nie zrezygnuje z rezerwy, nasi dyplomaci zbudowali w Brukseli mniejszość blokującą, która forsowała jak najpóźniejsze jej wdrożenie. Dlatego przez długi czas mówiło się, że MSR zacznie obowiązywać dopiero od 2021 roku. Gdy z koalicji wyłamali się Czesi i opozycji zabrakło głosów, pozostałe kraje skróciły termin do 1 stycznia 2019 roku. Choć to dopiero wstępne porozumienie, wiele wskazuje na to, że właśnie ta data znajdzie się ostatecznie w decyzji Parlamentu Europejskiego i Rady.

Źródło: Kamil Szydłowski, Teraz ŚrodowiskoOpracowanie, tytuł i wytłuszczenia: M. Śmigrowska. 


Udostępnij wpis swoim znajomym!




Podziel się swoją opinią



Za treść materiału odpowiada wyłącznie Fundacja – Instytut na Rzecz Ekorozwoju



Portal dofinansowany ze środków Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. Za jego treść odpowiada Fundacja – Instytut na Rzecz Ekorozwoju, poglądy w nim wyrażone nie odzwierciedlają oficjalnego stanowiska Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej