więcej


PARYŻ COP21

Czy Niemcy stracą opinię klimatycznego lidera? (18327)

2015-03-01

Drukuj
galeria

W roku 2014 OZE dostarczyły w Niemczech 27,3% prądu. Na zdj. elektrownia słoneczna Freden w Dolnej Saksonii. Fot. Windwärts Energie, flickr, (CC BY-NC-ND 2.0)

Angela Merkel gra o wysoką stawkę. W przededniu szczytu G7 w niemieckim Schloss Elmau oraz konferencji ONZ w Paryżu cały świat śledzi losy Energiewende. Choć emisje gazów cieplarnianych w Niemczech znów spadają, zagrożona jest realizacja krajowego celu redukcyjnego.

W tym roku rząd federalny staje przed poważnym zadaniem: w oparciu o ogłoszone w grudniu „Plan Działań na rzecz Ochrony Klimatu do roku 2020” i „Krajowy Plan Działań na rzecz Efektywności Energetycznej” musi wzmocnić krajowe wysiłki redukcyjne. Angela Merkel gra o wysoką stawkę – jeszcze w 2007 nazwano ją „klimatyczną panią kanclerz”, w uznaniu dla jej starań na forum globalnych negocjacji klimatycznych. Świat uważnie obserwuje losy programu przemian w energetyce (Energiewende) – w przededniu czerwcowego szczytu G7 w Niemczech oraz grudniowej konferencji ONZ w Paryżu, gdzie ma powstać prawnie wiążący traktat na rzecz ochrony klimatu.

W ostatnich latach emisje gazów cieplarnianych w Niemczech znowu rosły – i to mimo spektakularnego rozwoju odnawialnych źródeł energii. Na szczęście dane za rok 2014 dotyczące produkcji i zużycia energii wskazują na znaczny spadek konsumpcji energii brutto, zapotrzebowania na energię oraz emisji CO₂ w porównaniu do roku 2013. Niestety realizacja krajowego celu redukcyjnego (ograniczenie emisji o 40% do roku 2020 względem roku 1990) wciąż jest zagrożona.

Niemcy nie mogą spocząć, na laurach, mimo rzeczonego spadku zużycia energii i emisji gazów cieplarnianych. Analitycy Agora Energiewende i AG Energiebilanzen utrzymują, że ów spadek to przede wszystkim wynik łagodnych temperatur na początku tego roku.

Co więcej, węgiel ma w Niemczech wciąż silną pozycję. Nie ustaje lobbing przemysłu wydobywczego, który swoje produkty – a szczególnie lokalnie wydobywany i zapewniający miejsca pracy węgiel brunatny – promuje jako znakomite uzupełnienie energii ze słońca czy wiatru. Kiedy wiatr nie wieje, a słońce nie świeci, to elektrownie węglowe miałyby być najtańszym i najbardziej solidnym dostawcą energii.

Według Olivera Krischera, przewodniczącego grupy parlamentarnej Zielonych w Bundestagu, to właśnie uzależnienie Niemiec od węgla brunatnego zagraża realizacji krajowego celu redukcyjnego. – Rząd chce zmniejszyć emisje w energetyce o dodatkowe 22 mln ton CO₂, a to jest dalece niewystarczające – twierdzi Krischer. Polityk Zielonych obawia się, że Niemcy zawiodą w swoich wysiłkach na rzecz ochrony klimatu, co osłabi wiarygodność kraju w międzynarodowych negocjacjach, a tym samym podminuje szansę na dobre globalne porozumienie.

Plany ratunkowe

Eksperci z Niemieckiego Instytutu Badań nad Gospodarką (Deutsches Institut für Wirtschaftsforschung, DIW) obliczyli, że podwyższenie standardów efektywności energetycznej może się przełożyć na spadek emisji o 5 punktów procentowych do roku 2020.

Jednakże lwia część niemieckich emisji gazów cieplarnianych (40%) powstaje w energetyce. Dynamiczny rozwój odnawialnych źródeł energii mógłby być wizytówką Niemiec w tym obszarze – ich udział w zużyciu prądu w roku 2014 wyniósł rekordowe 27,3%. Jednak niemiecki rząd, po raz pierwszy od rozpoczęcia Energiewende, wyznaczył limity wzrostu mocy zainstalowanej w energetyce odnawialnej. Ma to usprawnić zarządzanie procesem integracji OZE z rynkiem energetycznym i obniżyć koszty. Niemieckie spółdzielnie energetyczne, operatorzy wielu instalacji OZE należących do obywateli, twierdzą, że zmiany w ustawie o odnawialnych źródłach energii (Erneuerbare Energien Gesetz, EEG) osłabiają dynamikę rozwoju OZE i niepokoją inwestorów.

Nie oznacza to naturalnie, że rząd odwraca się od OZE. Niemniej jednak minister środowiska Barbara Hendricks głównej szansy na utrzymanie emisji w ryzach upatruje w naprawie europejskiego systemu handlu emisjami (EU ETS) obejmującego dużych trucicieli, takich jak elektrownie, huty i cementownie. Optuje za jak najszybszym wprowadzeniem nowego instrumentu kontroli cen uprawnień do emisji CO₂., tzw. mechanizmu rezerwy stabilizacyjnej (Market Stability Reserve - MSR). Dyrektor ośrodka analiz Agora Energiewende Patrick Graichen uważa jednak, że sam MSR nie wystarczy, by Niemcy zrealizowały swój 40-procentowy cel redukcyjny. Konieczne jest wprowadzenie dodatkowego, krajowego narzędzia kontroli emisji.

Wiele zależy od tego, jaki rząd zinterpretuje plany działań na rzecz ochrony klimatu i efektywności energetycznej. Zgodnie z zapisami tego pierwszego do roku 2020 sektor energetyki będzie musiał zredukować emisje o dodatkowe 22 mln ton CO₂. Nie jest jeszcze jasne, w jaki sposób – projekt ustawy Ministerstwa Gospodarki i Energii oczekiwany jest w pierwszej połowie roku 2015.

Tłumaczenie: Marta Śmigrowska. Źródło: Clean Energy Wire (CLEW)

 


Udostępnij wpis swoim znajomym!




Podziel się swoją opinią



Za treść materiału odpowiada wyłącznie Fundacja – Instytut na Rzecz Ekorozwoju



Portal dofinansowany ze środków Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. Za jego treść odpowiada Fundacja – Instytut na Rzecz Ekorozwoju, poglądy w nim wyrażone nie odzwierciedlają oficjalnego stanowiska Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej