więcej


Nauka o klimacie

Energetyczne drogi Niemiec i Polski coraz bardziej się rozchodzą (18379)

2015-04-03

Drukuj
galeria

Niemieckie ministerstwo gospodarki ujawniło plany zmuszenia elektrowni do dodatkowej redukcji CO2. To cios w tamtejsze siłownie węglowe i sposób na podniesienie cen uprawnień do emisji z pominięciem Brukseli.

Należące do Vattenfalla i RWE niemieckie elektrownie na węgiel brunatny należały do największych wygranych Energiewende - czyli niemieckiej transformacji energetycznej.

Zamknięcie części siłowni atomowych w połączeniu z niskimi cenami uprawnień do emisji CO2 spowodowało, że stały się świetnym biznesem, ale jednocześnie były odpowiedzialne za wzrost emisji CO2, co z politycznego punktu widzenia jest w Niemczech trudne do przyjęcia.

Rząd przyjął więc w grudniu 2014 r. „Plan Działań na Rzecz Ograniczenia Emisji CO2". Zgodnie z nim, emisja powinna spaść do 2020 o 40 proc. ,zaś kilka dni temu Ministerstwo Gospodarki i Energetyki ujawniło szczegóły planu. Energetyka ma zmniejszyć emisję z 349 mln ton CO2 do 290. Z czego 22 mln ton ma zostać osiągnięte środkami administracyjnymi, zaś 37 mln - dzięki większemu udziałowi OZE i efektywności energetycznej.

Jak mają działać „środki przymusu“?

Niemieckie siłownie będą musiały kupować dodatkowe uprawnienia do emisji CO2. Ich liczba zależy od wieku siłowni. Elektrownie powyżej 21 lat będą mogły emitować najwyżej 7 mln ton CO2 na 1 GW mocy. Ta liczba będzie stopniowo coraz mniejsza - 40-letnia elektrownia ma emitować tylko 3 mln ton na GW. Oczywiście modernizacje zwiększające sprawność siłowni są uwzględniane. Jeśli siłownie nie zmieszczą się w standardach, to będą musiały dokupić uprawnienia do emisji CO2 na rynku.

Niemcy, jak to Niemcy, podają dokładne oceny skutków regulacji. Wedle resortu gospodarki jedynie 10 proc. elektrowni straci na nowych zasadach, cena prądu wzrośnie o 2 centy za kWh.

W dokumencie niemieckiego Ministerstwa Gospodarki zakłada się, że ceny dodatkowych uprawnień do emisji kupowanych przez elektrownie, a emitowanych przez niemiecki rząd, wyniosą 18-20 euro.

Niemiecki plan rodzi mnóstwo pytań. Przede wszystkim takiego rozwiązania nie przewiduje dyrektywa ETS, która wprowadza jeden europejski system handlu emisjami, a nie dwa rodzaje uprawnień – „unijne” i „krajowe” ,ale część krajów postanowiła już nie oglądać się na UE i wprowadza własne rozwiązania.

Brytyjczycy mają specjalny podatek nałożony na elektrownie, gdy cena uprawnień spadnie poniżej 18 euro – kwota ta została zostały zresztą zamrożona do 2020 r. Dziś uprawnienia oscylują wokół 7 euro.

Choć niemieccy prawnicy mają sporo wątpliwości, to Siegmar Gabriel, wicekanclerz i minister gospodarki wywodzący się z SPD przedstawiał projekt jako w pełni zgodny z ETS i służący podniesieniu cen uprawnień zgodnie z projektem dyrektywy o mechanizmie rezerwy stabilizacyjnej, która zalega w Parlamencie Europejskim.

Rezerwa "zdejmuje" części uprawnień z rynku i tym sprzyja samym podniesieniu ich ceny. MSR ma być wdrożony od 2020 r. ,ale „zieloni” politycy domagają się jej wejścia w życie już w 2017 lub 2018 r.

Kilkanaście dni temu polski rząd ogłosił, że ma poparcie kilku rządów zdolnych zebrać mniejszość blokującą w Radzie UE wszelkie inicjatywy przyspieszenia MSR.

Rafał Zasuń, WysokieNapiecie.pl

Kto zyska, kto straci? czytaj o tym dalej na portalu WysokieNapiecie.pl


Udostępnij wpis swoim znajomym!




Podziel się swoją opinią



Za treść materiału odpowiada wyłącznie Fundacja – Instytut na Rzecz Ekorozwoju



Portal dofinansowany ze środków Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. Za jego treść odpowiada Fundacja – Instytut na Rzecz Ekorozwoju, poglądy w nim wyrażone nie odzwierciedlają oficjalnego stanowiska Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej