więcej


Inicjatywy lokalne

Rośliny pomogą oczyszczać glebę skażoną po Fukushimie (19963)

Ewelina Krajczyńska, PAP - Nauka w Polsce
2016-12-29

Drukuj
galeria

Fot. thierry ehrmann, flickr.com (CC BY 2.0)

Promieniotwórczy cez, który dostał się do gleb po katastrofie w Fukushimie, gromadzi się głównie w jej wierzchniej warstwie, uniemożliwiając bezpieczną uprawę roślin. Sposobem na uporanie się z problemem cezu i oczyszczeniem gleb jest m.in. odpowiedni dobór roślin sadzonych na skażonych terenach.

W wyniku katastrofy w japońskiej elektrowni atomowej Fukushima w 2011 roku uwolnione zostały znaczne ilości pierwiastków radioaktywnych, głównie cezu i jodu. Jod nie stanowi już zagrożenia, gdyż jego okres półrozpadu to tylko dwa lata. Duże zagrożenie wciąż jednak stanowi cez, którego okres półrozpadu wynosi 32 lata. Chociaż w trakcie katastrofy uwolnione zostało tylko 10 proc. ilości cezu, jaka dostała się do środowiska w 1986 r. po katastrofie w Czarnobylu, to jednak przenoszony przez wiatr radioaktywny pył osiadł nierównomiernie. To spowodowało, że niektóre obszary uległy znacznemu skażeniu. W sumie opuściło je ponad 170 tys. ludzi, zostawiając swoje domy, gospodarstwa i miejsca pracy.

Trudnym problemem jest też skażenie gleby, zwłaszcza że cez jest silnie zatrzymywany przez minerały ilaste, zwykle w wierzchniej, pięciocentymetrowej warstwie gleby. Tam znajduje się 90 proc. tego pierwiastka. - Problem polega na tym, że cez pobierają w zasadzie wszystkie rośliny. Bardzo łatwo wnika on do ich wnętrza, wykorzystując te same kanały, przez które wnika do nich potas - podkreśla w rozmowie z PAP prof. Stanisław Gawroński ze Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego. Rośliny sięgające głębiej pochłoną więc znacznie mniej cezu, niż te ukorzenione płytko, np. trawy czy ryż, które w pochłanianiu cezu przodują.

Odpowiednio dobrane gatunki roślin mogą się więc okazać sojusznikiem człowieka w niwelowaniu skutków promieniowania radioaktywnego. Technika oczyszczania gleby, wody i powietrza za pomocą roślin nazywana jest fitoremediacją. Jednak nie wszystkie rośliny nadają się do tego w równym stopniu.

Na konsultacje dotyczące przywracania do użycia terenów skażonych po katastrofie elektrowni jądrowej w Fukushimie Uniwersytet w Kyoto zaprosił właśnie prof. Stanisława Gawrońskiego. - Na terenach nieużytkowanych rolniczo, np. poboczach dróg, zaleciłem uprawę długowiecznych drzew o grubym, silnym systemie korzeniowym, formujących gruby pień. Taka roślinność gromadzi radioaktywny cez ze środowiska i zatrzymuje go w swoich organach przez ponad sto lat. Po tym okresie poziom radioaktywnego cezu spadnie do poziomu naturalnego - mówi badacz. Do tego celu nadają się więc np. dęby, jesiony czy orzechy.

Na terenach użytkowanych rolniczo warto raczej zasadzić rośliny wieloletnie. - W ich przypadku można raz wzruszyć skażoną glebę, posadzić roślinę, a później już tego nie musimy robić. Rośliny wieloletnie wraz z jesienią ściągają do korzeni wiele pierwiastków. Choć nie jest to jeszcze sprawdzone dokładnie, to mamy nadzieję, że ściągną też cez. W ten sposób w masie, którą później zbieramy z roślin, nie ma już tak wiele tego pierwiastka. Zebraną masę poddaje się fermentacji, bo spalanie jej na biomasę nie wchodzi w grę. Podczas tego procesu promieniotwórczość wzrasta prawie stukrotnie - wyjaśnia w rozmowie z PAP prof. Gawroński.

Jak mówi, Japonia ma ograniczoną powierzchnię, nadającą się do uprawy roślin. Dlatego trzeba zabiegać o jak najszybsze oczyszczenie środowiska ze skażenia, nie dopuszczać do przenoszenia się radioaktywnego pyłu i jednocześnie nie doprowadzić do wyjałowienia zanieczyszczonych cezem gleb. W niektórych atrakcyjnych rolniczo miejscach Japończycy po prostu zbierają radioaktywną glebę, i w jej miejsce nawożą tę niezanieczyszczoną. Przygotowują ją przez rok czy dwa, nim mogą zacząć uprawę.

Badacz zauważa, że Japończycy z naturą zmagają się od setek lat i mają w tym zakresie duże doświadczenie. Rocznie na działania mające na celu likwidację skutków katastrofy w Fukushimie wydają około 100 miliardów dol. - To wprawdzie straszna robota, ale taki bogaty kraj może sobie na to pozwolić - mówi prof. Gawroński.

Ewelina Krajczyńska, PAP - Nauka w Polsce

Źródło: www.naukawpolsce.pap.pl


Udostępnij wpis swoim znajomym!




Podziel się swoją opinią




Portal dofinansowany ze środków Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. Za jego treść odpowiada Fundacja – Instytut na Rzecz Ekorozwoju, poglądy w nim wyrażone nie odzwierciedlają oficjalnego stanowiska Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej