więcej


Energooszczędność w architekturze (13553)

2011-11-14

Drukuj

– Energooszczędne projektowanie i budowanie wciąż traktuje się jak zbędny luksus. Klient nie wymaga, architekt nie robi, nawet jeśli chce – mówi Dariusz Śmiechowski, architekt, wykładowca na Wydziale Architektury Wnętrz warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych.

Katarzyna Teodorczuk: Czy architekci interesują się budownictwem energooszczędnym?

Dariusz Śmiechowski: Tak, ale zbyt mało, bo mały jest popyt i zbyt łagodne normy. Energooszczędne projektowanie i budowanie wciąż traktuje się jak zbędny luksus. Ponieważ brak jest odpowiedniej edukacji, ludzie nie pytają o tego rodzaju rozwiązania w sposób świadomy. Klient nie wymaga, architekt nie robi, nawet jeśli chce.

Brakuje wnikliwego i samodzielnego myślenia, innowacyjności, zaangażowania w poszukiwania w tej dziedzinie. Potrzebne są bodźce zewnętrzne, które mogłyby zmienić sytuację: czy to od klientów, czy ze strony państwa. W świecie poszukiwania ciągłych nowych podniet, konstytucyjne hasło zrównoważonego rozwoju staje się być może nudne i jest porzucane, zanim się je chociaż w minimalnym stopniu zrealizuje. Ta sytuacja nie dotyczy tylko Polski. W środowisku projektantów nadal się mówi o energooszczędności wykraczającej poza stosowanie obowiązującej normy jak o fanaberii.

Ostatnimi czasy ukazuje się coraz więcej artykułów na tematy związane z energooszczędnością. Coraz więcej ludzi wie, przynajmniej w teorii, co oznacza termin budownictwo energooszczędne, czy pasywne.

Młodzi ludzie, którzy przyswajają te terminy odkrywają Amerykę. To nie jest jednak nic nowego.

Kryzys naftowy, który dotknął Zachód w latach 70. spowodował poszukiwania na znaczną skalę w tej dziedzinie. Polskę ominął, bo korzystaliśmy głównie z węgla a i ustrój nie sprzyjał twórczym poszukiwaniom. Nie wprowadziliśmy więc żadnej polityki dotyczącej oszczędzania energii i poszukiwania zastosowań odnawialnych jej źródeł, a w latach 80. mówiło się o energooszczędnych rozwiązaniach w kategoriach hobby. Można sobie wyobrazić jaka jest luka w świadomości i luka technologiczna w tej dziedzinie.

Pan jednak już w latach 80. projektował takie domy.

Tak, jeszcze na studiach interesowałem się ekologicznymi rozwiązaniami w architekturze. W 1984 roku zrobiłem dyplom na ten temat. W latach 80. wraz grupą osób zainteresowanych, m.in. z Ludomirem Dudą, zaprojektowaliśmy osiedle. Każde mieszkanie (dom) miało działkę na której można było uprawiać własne warzywa i owoce. Oprócz pasywnych i aktywnych rozwiązań energetycznych, zaplanowaliśmy utylizację ścieków i kompostowanie.

Zaprojektowaliśmy modelowy dom, który był energooszczędny i wykorzystywał energię słoneczną w sposób pasywny. Zasady dotyczące usytuowania i rozplanowania pomieszczeń oraz konstrukcji i infrastruktury mogły być modyfikowane zależnie od miejsca. Nadal uważam, że jest to świetne rozwiązanie.

Dziś, jak się okazuje, do wszystkich funkcjonujących terminów związanych z problematyką energetyczną w architekturze dołożono jeszcze „dom aktywny". Termin „aktywny" lepiej się kojarzy w naszej kulturze.

„Dom aktywny" - co to takiego?

Jest to budynek, który podobnie jak dom pasywny musi mieć świetne parametry izolacyjne, czasem rekuperator czy pompę ciepła i więcej urządzeń takich jak ogniwa słoneczne, które produkują prąd. Nie tylko więc dba o to, by straty energii były jak najmniejsze, ale jest ją w stanie produkować i może np. sprzedawać do sieci. Czy to nie kuszące? I byłoby szybko możliwe, gdyby politycy tego chcieli.

Jak wypada dzisiejsze budownictwo pod względem energooszczędności?

Normy i wymagania techniczne są słabe i mało czytelne. Ludzie budujący dla siebie prędzej zadbają o własny dom i włączą rozwiązania energooszczędne, niż gdy budują dla innych.

Deweloperzy nie są zobowiązani, by budować energooszczędnie. Stawiają budynki na granicy obowiązujących norm izolacyjności, które mimo, że są coraz bardziej zaostrzane, są ciągle bardzo łagodne w porównianiu do norm obowiązujących w innych krajach leżących w podobnej strefie klimatycznej.

Błędem jest, że w Polsce wciąż nie inwestuje się w eksperymenty w tej dziedzinie. Podczas gdy w Stanach Zjednoczonych, Kanadzie i Niemczech już w latach 70. stawiano domy energooszczędne, domy słoneczne i ekologiczne.

Na palcach jednej ręki można policzyć firmy, które rzeczywiście budują bardziej ekologicznie czy energooszczędnie Czytamy o tym w materiałach promocyjnych takich firm jak np. Skanska, Orco.

Czym tłumaczy się stosunkowo niewielkie zainteresowanie budownictwem energooszczędnym?

Jak już powiedzieliśmy, słabą edukacją i przekonaniem, że budowanie oparte na oszczędzaniu zasobów naturalnych jest droższe. Oczywiście, myślenie kosztuje. Czasem trzeba więcej zapłacić za projekt, ale w dość krótkim czasie użytkowania, powiedzmy 10 lat, w prawidłowo poprowadzonym rachunku ekonomicznym okazuje się tańsze, nie wspominając już o komforcie i zdrowiu.

Na potrzeby porównania skontastujmy dwa skrajne przypadki. Kiedy spojrzymy na dwa stojące obok siebie domy: jeden "mądry", a drugi "głupi", możemy zauważyć, że ilość surowców i materiałów, transport, budowa pociągają za sobą podobne koszty. Szkopuł w tym, jak złożyć te cenne, pobrane z Natury materiały, by powstał mądry projekt. Oczywiście sam projekt to tylko część sukcesu – liczy się rezultat, czyli dobrze wykonany obiekt. Trzeba mieć wiedzę i dobre założenia. Podczas gdy w "mądrym" domu więcej kosztowały będą projekt i bardzo dobre wykonanie, to w "głupim" znacznie więcej wyda się na eksploatację.

Sporą różnicę stanowią koszty izolacji. Jak oblicza Krajowa Agencja Poszanowania Energii, każdy centymetr grubości izolacji użytkowanego budynku to lepsza inwestycja niż trzymanie pieniędzy na lokacie bankowej.

Przy budowie "mądrego" domu większy jest wysiłek. Ma on jednak sens. Robimy charakterystykę energetyczną, która łączy się z optymalizacją. Prawo budowlane mówi, że można podać tylko współczynnik przenikania ciepła dla przegród zewnętrznych. To jednak nic nie daje, bo ściany i dach mogą mieć świetny współczynnik przenikania ciepła, a jednocześnie mnóstwo mostków termicznych. Niektórzy jednak na tym poprzestają. Niezwykle istotnie jest także wykonawstwo, które mimo pozorów estetycznych często jest bardzo słabe.

A co z użyciem OZE?

Przy dzisiejszych cenach kolektory słoneczne czy pompa ciepła to są jeszcze gadżety. Czasami wystarczyłoby dobrze dom usytuować i ocieplić, przemyśleć jego bryłę i konstrukcję, by osiągnąć efekty, które pozwolą na zastosowanie jedynie prostego dogrzewania budynku, kiedy jest to konieczne.

Jak Pan przekonuje inwestorów, by realizowali takie projekty?

Ludzie, z którymi mam do czynienia poszukują takich rozwiązań, więc nie muszę ich specjalnie przekonywać.

Porządne wykonanie wymaga pewnej wprawy. Jak można sobie poradzić z odpowiednią realizacją projektu energooszczędnego?

Znam wykonawców, którzy na przykład izolują domy wełną celulozową i zawsze ich polecam.

To jest materiał, którego się nie kupi w sklepie. Znam też świetnych cieśli i stolarzy do niewielkich inwestycji.

Pod terminem "domy energooszczędne" kryją się bardzo różne technologie. Dom inteligentny to coś innego niż dom ze słomy...

Mam uznanie dla high-tech, ale osobiście jestem zwolennikiem nisko-technologicznych rozwiązań (szczególnie dla "skorupy" niewielkiego budynku). Wszystko powinno mieć swoje miejsce: tak w środowisku zurbanizowanym, jak w naturze powinna istnieć różnorodność... Wybór zjest ależny od zawartości portfela.

Nie każdego stać na własny dom. Co możemy zrobić, by podnieść standard energooszczędności mieszkania?

To pewnie zależy od tego, gdzie mieszkanie się znajduje. Przede wszystkim należy zwrócić uwagę na architekturę i infrastrukturę techniczną całego budynku. W wielu przypadkach możliwe jest ocieplenie ścian zewnętrznych, dachów i stropodachów, podłóg, fundamentów odpowiednio grubą warstwą materiału izolacyjnego, ze szczególną uwagą na wyeliminowanie "mostków termicznych" i ochronę przed wilgocią. Jednak są też budynki, którym nie można zmienić elewacji, przede wszystkim nie utracić wartości zastanej architektury. W takich wypadkach należy zwrócić uwagę na cały szereg rozwiązań poprawiających sytuację, które wynikną z analizy stanu istniejącego.

Dla rozwiązań dotyczących w dużej mierze wnętrz można na przykład założyć lepsze okna (oczywiście zwracając uwagę na wygląd elewacji) i drzwi wejściowe. Można zainstalować rolety, lepiej wykorzystać światło naturalne i zrealizować oszczędne oświetlenie sztuczne a także zapewnić efektywne działanie systemu ogrzewania i usprawnić wentylację (np. poprzez zastosowanie nawiewników higrosterowalnych. Jeśli stan istniejący na to pozwala, można również wprowadzić wentylację mechaniczną z rekuperacją ciepła).

Dobrym pomysłem jest również ograniczenie zużycia wody poprzez założenie oszczędzających wodę "słuchawek" prysznicowych. W normalnym sklepie trudno jest je jednak znaleźć. Gdy doradzam moim klientom, głównie bazuję na produktach szwedzkich i norweskich, które zamawia się przez internet. Nie można zapominać o tym, że urządzenia muszą być nie tylko praktyczne, lecz także mieć atrakcyjny wygląd. Niewiele osób myśli o tym, czy oszczędzają wodę i po co. Dlatego też należałoby eksponować wodomierze – np. w łazience na wysokości wzroku.

Czy materiały z których wykonane są otaczające nas przedmioty są istotne?

I to bardzo. Ogólnie rzecz biorąc, poszukujemy właściwego sposobu wykończenia i wyposażenia, bo to one w główniej mierze wpływają na mikroklimat wnętrz.

Jeśli urządzając mieszkanie wybieramy wykładziny, sofy, zasłony musimy liczyć się z tym, że może w nich być sporo chemicznych substancji emitujących lotne związki organiczne (VOC). Warto, by wyposażenie wnętrz było wykonane z niskoemisyjnych materiałów, ale także by nie dopuszczać do zawilgocenia, które wzmaga emisje ale może też powodować rozwój drobnoustrojów.

Niezwykle ważny jest sposób wentylacji. Ze względówe zdrowotnych warto zastąpić kuchnie gazowe elektrycznymi. Należy tu także zwrócić uwagę na problem mieszkań, w których woda podgrzewana jest "piecykami kąpielowymi" zasilanymi gazem.

Interwencje wewnątrz są jednak równie istotne.

Tak. Przyjazne człowiekowi i naturze materiały, dobrze funkcjonująca wentylacja są niezbędne.

W rzeczywistości w wielu mieszkaniach jest tylko "kratka" wywiewna a nie ma nawiewu (czyli brak cyrkulacji powietrza).

Wbrew ogólnym tendencjom uważam, że w większości mieszkań nie ma sensu projektować dużej liczby źródeł światła. Osobiście wolę mieć lampę tu gdzie siedzę. Reszta niech będzie w półmroku. Przyjdzie ranek, będzie widno. Człowiek od zawsze przyzwyczajony jest do rytmów dnia i pór roku.

Niezwykle istotnie są także wewnętrzne powierzchnie przegród. Kiedy siedzimy przy zimnych ścianach a pod stopami mamy zimne posadzki będziemy odczuwali chłód. Dlatego tam, gdzie najczęściej przebywamy lepiej stosować tynki gipsowe i ciepłe wykończenia podłóg. Tandetnej boazerii "starego typu" nie będę polecał, bo wyszła z mody. Istnieją jednak nowe atrakcyjne propozycje. Mówiąc o odczuwaniu ciepła w mieszkaniu warto także poradzić zastanowienie się jaka temperatura wewnętrzna, w ramach komfortu cieplnego, jest uzasadniona ekonomicznie. Może okazać się, że obniżenie temperatury (np. poprzez regulację ustawienia termostatów) o jeden stopień przyniesie ogromne oszczeędności.

W Berlinie widziałem sklepik z ekologicznymi artykułami budowlanymi, gdzie można kupić np. glinę i sieczkę na wagę. To doskonały materiał na "ekologiczne tynki". Glina reguluje mikroklimat: pochłania wilgoć jak jest jej za dużo, a gdy jest jej mniej, oddaje. Powierzchnię takiego tynku można zagruntować i pomalować np. tradycyjną farbą kazeinową. To są rozwiązania z dziedziny "głębokiej ekologii", a jednocześnie proste zmiany na lepsze.

Czy wiele osób korzysta z porad architektów?

Nie tak wiele jakby sytuacja tego wymagała. Ludzie mają tyle problemów i tematów zastępczych: katastrofy, życie gwiazd telewizyjnych i wiele innych. Chcą dostrzec gdzieś coś dobrego aby kompensować problemy. Cieszą się, że w ogóle mają mieszkanie w gomułkowskim lub deweloperskim bloku, czy domku, że otaczają nas reklamy, że wkracza "nowoczesne życie". Często traktują złą sytuację jako dobrą i trzeba to zrozumieć.

Architekci nie mogą poprawiać sytuacji życiowej, jeśli użytkownicy przestrzeni nie zauważają braków.

Wracamy do punktu wyjścia. Ludzie nie będę domagać się polepszenia sytuacji jeśli nie będą wiedzieli, że może być lepiej.

W ramach działalności SARP-u przeprowadzaliśmy niedawno projekt skierowany do bibliotek publicznych. Namawialiśmy zarządzających, żeby gdy dostaną pieniądze na modernizację, skorzystali z porady architektonicznej. Choć porada była bezpłatna, zgłosiło się mniej bibliotek niż mieliśmy miejsc.

Dopiero w następnym naborze wniosków na remonty bibliotek część środków można było przeznaczyć na prace projektowe. Taki rozwój sytuacji może dobrze prognozować na przyszłość.

W Skandynawii, w Szwecji i w Niemczech izolacje naturalne, celulozowe oparte na recyklingu (z papieru gazetowego, konopi, kokosu, wełny owczej) zdobywają coraz większy rynek, podczas gdy w Polsce notuje się zwiększone zapotrzebowanie na wełny szklane i mineralne, bo wiele osób uważa je za lepsze niż używany dotąd styropian.

Nie znam stojących za tym danych liczbowych i nie chcę samotnie wtrącać się do aspektów walki

o rynek, ale można powiedzieć, że w ten sposób koło historii się zamyka. Ludzie powracają do materiałów naturalnych. Zresztą podobna sytuacja jest z plastikowymi okami, które w Wielkiej Brytanii widziałem w wielkich ilościach na wysypisku. W Polsce jest ich wiele, podczas gdy w Wiedniu takie okno trudno ujrzeć (m.in. także ze względów estetycznych, związanych z prestiżem przestrzeni miasta). Argumenty, że takie okna są ekologiczne, bo nie zużywają drewna, są nietrafione. Wszędzie ludzie starają się wracać do drewna, bo jest to materiał odnawialny.

Podobnie rzecz ma się z cegłą – swoją drogą świetnym tradycyjnym wyrobem budowlanym. Wielu uważa, że budowanie z materiałów alternatywnych ma większy sens. Wypalanie i transport konsumują ogromne ilości energii. W Polsce powstało wiele domów z materiałów nie wymagających dużego wkładu energii. Nie są jednak eksponowane "na rynku", oficjalnie nie ma na nie popytu.

Dziękuję z rozmowę.

 

Rozmowę przeprowadziła Katarzyna Teodorczuk.

 

Dariusz Śmiechowski – architekt, wykładowca na Wydziale Architektury Wnętrz warszawskiej ASP i gościnnie na innych uczelniach. Do najważniejszych zainteresowań zalicza twórczość w nurcie związanym ze zrównoważonym rozwojem, publicystykę i krytykę architektoniczną oraz nowe formy powszechnej edukacji architektonicznej, między innymi zmierzającej do dialogu z otoczeniem i aktywizacji użytkowników przestrzeni.

 

Wywiad został przygotowany w ramach projektu "Z energetyką przyjazną środowisku za pan brat" i ukaże się w broszurze pt. "Dom pasywny" – jednej z cyklu 11 broszur. Każda broszura jest produktem edukacyjnym wykorzystującym wkład wiedzy fachowej partnerów projektu KAPE i IEO oraz InE. Broszury służyć mają przybliżeniu czytelnikowi danego produktu lub usługi opartej na innowacyjnych rozwiązaniach w zakresie energetyki przyjaznej środowisku.

W cyklu ukażą się następujące broszury: Bezodpadowa biogazownia, Dom pasywny, Energetyka rozproszona, Energia w gospodarstwie rolnym, Energetyka rozproszona: systemy hybrydowe i lokalne grupy bilansujące, Energooszczędny dom i mieszkanie, Inteligentne systemy zarządzania użytkowaniem energii, Samochód elektryczny, Urządzenia konsumujące energię, Zielona energia, Zrównoważone miasto.

Wszystkie broszury są bezpłatne i są dostępne w formie drukowanej w Instytucie na rzecz Ekorozwoju, a wkrótce będą do pobrania w formie PDF ze strony www.ine-isd.org.pl.

Projekt "Z ENERGETYKĄ PRZYJAZNĄ ŚRODOWISKU ZA PAN BRAT" finansowany jest ze środków Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej.

 


Udostępnij wpis swoim znajomym!




Podziel się swoją opinią



Za treść materiału odpowiada wyłącznie Fundacja – Instytut na Rzecz Ekorozwoju



Portal dofinansowany ze środków Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. Za jego treść odpowiada Fundacja – Instytut na Rzecz Ekorozwoju, poglądy w nim wyrażone nie odzwierciedlają oficjalnego stanowiska Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej