więcej


Energetyka

Łupkowe wątpliwości cz. 3 (17600)

2014-09-09

Drukuj
galeria

Instalacja szczelinująca, Formacja Bakken, Płn. Dakota, fot. Joshua Doubek, CC BY-SA 3.0

Dlaczego „rewolucja łupkowa” stała się tak głośna? Przez kilka ostatnich pokoleń świat doświadczył bezprecedensowego wzrostu gospodarczego, zasilanego energią z tanich i łatwo dostępnych paliw kopalnych. Jednak już widać koniec tej epoki – o ile ropy, gazu i węgla technicznie rzecz biorąc jest pod ziemią jeszcze dużo, to łatwo dostępne złoża konwencjonalne są już bardzo mocno przetrzebione.

Przedstawiamy ostatni z cyklu trzech artykułów autorstwa Marcina Popkiewicza – analityka megatrendów, przewodniczącego ASPO Polska, redaktora naczelnego portalu Ziemia na rozdrożu.

Pierwszą część artykułu można przeczytać TUTAJ, drugą – TUTAJ.

 

Albo tanio, albo bezpiecznie

Środowiskowe ryzyka szczelinowania hydraulicznego to kolejny aspekt „skrobania dna beczki”, ukazujący, po jak kontrowersyjne zasoby sięgamy.

Z jeziorkiem wpompowanej do odwiertu i pełnej chemikaliów wody trzeba coś zrobić. W sumie na publicznie dostępnej, liczącej setki pozycji liście używanych przy szczelinowa­niu chemikaliów znajdują się związki rakotwórcze, neurotoksyczne i mutagenne, a wiele związków stosowanych przy wydobyciu w ogóle nie zostało zbadanych pod kątem szkodliwości.

Co gorsza, George W. Bush w 2005 roku wyłączył wydobycie gazu z ustawy o ochronie złóż wodonośnych (Safe Drinking Water Act), przez co wydobycie gazu jest praktycznie nieuregulowane, a skład chemiczny stosowanej przez koncerny wydobywcze mieszanki stanowi ich tajemnicę handlową. Przy wypompowywaniu gazu na powierzchnię wraca 30-70% wpompowanego do odwiertu toksycznego płynu wymieszanego z solami mineralnymi wypłukanymi ze skał, tworząc miliony litrów silnie korodujących ścieków poprodukcyjnych. Wymagają one kosztownej utylizacji bądź wpompowania z powrotem pod ziemię. Dla obniżenia kosztów eks­ploatacji firmy wydobywcze idą jednak zwykle „na skróty”, odzyskując jedynie około 3% wlewanej do odwiertów wody. Cała reszta jest albo rozpylana w powietrzu, aby odparowała, albo rozwożona ciężarówkami po okolicy i zrzucana wzdłuż dróg, albo przewożona do miejskich oczyszczalni ścieków. Wszystkie te sposoby pozbywania się problemów skutkują zanieczyszczeniem powietrza, wód i gleby.

Podobnie wydobywany na powierzchnię metan jest zanieczyszczony parą wod­ną i lotnymi związkami organicznymi, takimi jak benzen, toluen czy ksylen, które oddziela się od metanu w separatorze. Oczywiście najtaniej jest to wszystko po prostu wypuścić do atmosfery.
Owszem, technicznie rzecz biorąc gaz łupkowy da się eksploatować z daleko posuniętą minimalizacją szkód dla środowiska i okolicznych mieszkańców. Wymaga to jednak starannego przestrzegania procedur i najlepszych praktyk – a to kosztuje. Wylanie chemikaliów jest tańsze od ich utylizacji. Prowadząca utylizację firma może zrobić to profesjonalnie (za co koncern wydobywczy będzie musiał zapłacić ciężkie pieniądze) albo zrobić to byle jak (lub nie zrobić w ogóle, a jedynie wypisać papiery, że zrobił) i zaoferować niskie ceny. Którą firmę od utylizacji wybierze koncern wydobywczy?

Możemy mieć gaz tani albo gaz niezbyt uciążliwy środowiskowo. Kluczem są tu dobre przepisy, wysokie kary i ich zdecydowane egzekwowanie. W naszym kraju będzie to wymagało prawdziwej rewolucji w funkcjonowaniu administracji i urzędów kontrolnych, bo jak na razie przypadki bezmyślności, korupcji i nastawienia na krótkoterminowe egoistyczne zyski kosztem reszty społeczeństwa są aż nazbyt powszechne.

Przesada? Może więc kilka przykładów. W kopalniach węgla mierniki metanu - aby nie przeszkadzały w pracy - są przewieszane pod strumień czystego powietrza wypływający z przewodów wentylacyjnych lub zaklejane taśmą izolacyjną, a ich odczyty alarmowe są nagminnie ignorowane.

Kontrola NIK wykazała, że dwie kopalnie fedrowały wbrew zapisom udzielonej im koncesji. W rezultacie w Bytomiu zawaliła się cała dzielnica, a w niektórych miejscach w Gierałtowicach całe ulice znajdują się nawet 20 metrów poniżej koryta Kłodnicy i Potoku Chudowskiego, przez co podczas powodzi wiele domów znajduje się pod wodą. Okręgowy Urząd Górniczy w Gliwicach przymykał oczy na łamanie prawa przez kopalnie.

Najwyższa Izba Kontroli sprawdziła, jak Inspektoraty Transportu Drogowego walczą z przeciążonymi ciężarówkami. Wyniki kontroli są zatrważające: „Polskie drogi są rozjeżdżane przez przeładowane tiry. Tymczasem Inspekcja Transportu Drogowego zaniechała przeprowadzania kontroli w nocy, w weekendy oraz w okresie jesienno-zimowym. To spowodowało, że nieuczciwi przewoźnicy mogli pozostać się bezkarni.”

Budowane nowe autostrady zaraz po oddaniu do użytku nadają się do remontu. Przetargi wygrywają wykonawcy bez doświadczenia, oferujące nierealnie niskie ceny. Zatwierdzane są wątpliwej jakości projekty, następnie są one realizowane z popełnianiem kardynalnych błędów wykonawczych, na budowach panuje chaos, a zagrożenie katastrofami budowlanymi jest normą.
Przy takim podejściu eksploatacja gazu łupkowego w Polsce byłaby raczej tania.

Nie tędy droga

Przeznaczając nasze środki na eksploatację gazu łupkowego, hamujemy rozwój czystych źródeł energii i efektywności energetycznej. Tym samym brniemy w ślepą uliczkę. Im bardziej napompujemy nasze zapotrzebowanie na energię, tym trudniej w świecie wyczerpujących się paliw kopalnych będzie je zaspokoić bez drastycznego skurczenia się gospodarki – szczególnie, jeśli zaniedbamy rozwoju alternatyw.

Jeśli chcemy ograniczyć wzrost temperatury do progu 2°C, za którym czeka nas bardzo poważna zmiana klimatu, powinniśmy zostawić pod ziemią 80% znanych rezerw paliw kopalnych. Masowa eksploatacja złóż gazu łupkowego to recepta na katastrofę. Z punktu widzenia zmiany klimatu liczy się przede wszystkim to, jak wiele paliw kopalnych w sumie spalimy, a nie jak szybko. Każda dodatkowa ich pula, na której kładziemy nasze ręce (jak na przykład wcześniej nie uznawane za rezerwy złoża łupkowe), zwiększy sumaryczną ilość emisji. Wg słów głównego ekonomisty MAE, Fatiha Birola, „Widzimy, że w niektórych krajach gaz łupkowy zastępuje już węgiel. Ale to tylko opóźnia wzrost emisji CO2, a nie prowadzi do ich ograniczenia.”. Szeroko reklamowane ograniczenie emisji dwutlenku węgla przy produkcji energii z gazu (w porównaniu z węglem o połowę) jest podawane w wątpliwość ze względu na towarzyszące eksploatacji złóż wysokie emisje metanu – silnego gazu cieplarnianego.

Owszem, są wymierne korzyści z wydobycia gazu łupkowego. Korzyści z wydobycia gazu łupkowego odnoszą instytucje finansowe kredytujące wydobycie (prawie zawsze), koncerny wydobywcze (choć z tym bywa różnie), państwa (wpływy podatkowe, poprawa bilansu handlowego i bezpieczeństwa energetycznego), władze lokalne z podatków i miejsc pracy (z tym też bywa różnie, bo np. w niektórych regionach USA koszty napraw rozjeżdżanych przez dziesiątki tysięcy ciężkich pojazdów dróg przewyższają wpływy z eksploatacji) oraz energochłonne dziedziny przemysłu cieszące się ze spadku cen gazu. Koszty ponoszą przede wszystkim społeczności lokalne. W USA są one częściowo łagodzone przez zasadę, zgodnie z którą właściciel gruntu jest też właścicielem praw do leżących pod nim złóż, dzięki czemu amerykański farmer za dzierżawę terenu może dostać od koncernu wydobywczego setki tysięcy, a nawet miliony dolarów. To osładza problemy. W Polsce i Europie właściciel gruntu nie ma korzyści, ma tylko uciążliwe sąsiedztwo – ciężki ruch kołowy, hałas i zanieczyszczenia (biorąc pod uwagę uszkodzenia obudowy opuszczonego szybu – na dziesięciolecia w przyszłość), a w rezultacie spadek wartości swojej nieruchomości.

Zamiast wyciskać z ziemi niekonwencjonalne paliwa kopalne, zanieczyszczając wodę, powietrze, gleby i kosztem społeczności lokalnych, powinniśmy skupić się na budowaniu efektywnego i opartego o zrównoważone źródła energii świata, Europy i Polski.

Marcin Popkiewicz, ziemianarozdrożu.pl
http://ziemianarozdrozu.pl/

Pierwszą część cyklu można przeczytać TUTAJ,
Drugą część cyklu można przeczytać TUTAJ.


Udostępnij wpis swoim znajomym!



Podobne artykuły


Podziel się swoją opinią



Za treść materiału odpowiada wyłącznie Fundacja – Instytut na Rzecz Ekorozwoju



Portal dofinansowany ze środków Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. Za jego treść odpowiada Fundacja – Instytut na Rzecz Ekorozwoju, poglądy w nim wyrażone nie odzwierciedlają oficjalnego stanowiska Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej