więcej


Energetyka

Elektrownie w USA będą musiały emitować mniej (14152)

2012-04-03

Drukuj

emisja1-sxcNa początku zeszłego tygodnia, 27 marca 2012 roku, amerykańska Agencja Ochrony Środowiska (EPA) ogłosiła limity emisji dla nowych elektrowni. Jest to pierwsza w historii regulacja prawna dotycząca źródeł emisji w Stanach Zjednoczonych. Według ekspertów może sprawić, że nie powstaną tam już żadne nowe instalacje spalające węgiel.

Restrykcyjne normy dla nowych elektrowni węglowych zaproponowane zostały EPA po latach prac i konsultacji. W 2007 roku Sąd Najwyższy orzekł, że zanieczyszczenia, w tym dwutlenek węgla, emitowane m.in. przez samochody i elektrownie podlegają przepisom ustawy o czystym powietrzu (Clean Air Act). Dwa lata później, w kolejnym oświadczeniu dodał, że emisja gazów cieplarnianych prowadzi do zmian w naszym klimacie, przez co zagraża środowisku oraz zdrowiu i dobrobytowi Amerykanów. W zeszłym roku wydał natomiast orzeczenie, na mocy którego zobowiązał wielkich emitentów z sektora węglowego do przestrzegania standardów.

Pierwsze próby regulacji

Problem w tym, że takie federalne normy nie istniały. Poszczególne stany co prawda od kilku już lat wprowadzały własne ograniczenia dla poszczególnych elektrowni, ale nie obowiązywały żadne regulacje dla całego państwa. Prekursorem był Oregon – regulacje dotyczące emisji CO2 z elektrowni gazowych przyjął już w 1997 roku. W latach 2006–2007 zrobiło to pięć kolejnych stanów. W trzech przepisy normy dotyczyły gazu, w zaledwie dwóch – węgla. W poprzednim roku dołączył do nich Nowy Jork. Jedynie siedem z pięćdziesięciu stanów stworzyło dotychczas jakiekolwiek limity emisji CO2 dla elektrowni.

Tymczasem w Stanach Zjednoczonych to właśnie sektor energetyczny jest największym źródłem groźnych zanieczyszczeń i odpowiada za 40% krajowych emisji gazów cieplarnianych. Ponad 1500 siłowni uwalnia do atmosfery 2,3 mld ton CO2 rocznie.

Lukę ma wypełnić zatwierdzona już przez Biały Dom propozycja EPA. Żadna nowa elektrownia przy produkcji 1 MW energii elektrycznej nie będzie mogła emitować więcej niż 454 kg CO2. Obecnie elektrownie węglowe uwalniają do atmosfery średnio 800 kg CO2 na 1 MW, najwięksi truciciele wypuszczają nawet ponad 1000 kg CO2. W praktyce oznacza to, że nowe instalacje na węgiel będą musiały emitować blisko dwa razy mniej niż dotychczas.

Amerykański rząd woli gaz

Z limitem nie będą miały natomiast problemu elektrownie gazowe. Średnio emitują teraz 363–386 kg CO2, nie czekają ich więc żadne nakłady finansowe związane z dostosowaniem się do nowego prawa. Stąd też liczne komentarze w mediach, że administracja Baracka Obamy ponad preferowany wcześniej węgiel teraz stawia gaz.

Co prawda wykorzystanie węgla w ostatnich czasach malało, ale to z niego w Stanach Zjednoczonych wciąż produkuje się ok. 40% energii elektrycznej. Teraz może się to szybko zmienić. Spełnienie nowego wymogu będzie niemożliwe bez wykorzystania instalacji wychwytywania i składowania CO2. Niestety CCS jest wciąż bardzo drogi i nieopłacalny na komercyjną skalę.

EPA wyliczyła, że w związku z tym do 2020 roku wybudowane zostaną pojedyncze elektrownie węglowe z CCS o łącznej mocy 2 GW. Eksperci są bardziej sceptyczni – przypuszczają, że spowoduje to wstrzymanie budowa prawie wszystkich nowych instalacji. W tym samym czasie powstaną elektrownie gazowe o mocy 7 GW, a nowe odnawialne źródła energii zapewnią 26,9 GW.

Michael Brune, dyrektor wykonawczy Sierra Club – jednej z najstarszych i największych organizacji prośrodowiskowych w Stanach Zjednoczonych, twierdzi, że to koniec ery, w której węgiel zaspokajał większość krajowego zapotrzebowania na energię. "To jedyna dziedzina, w której robimy znaczące postępy w celu redukcji emisji gazów cieplarnianych", docenia propozycję EPA Brune. Od razu dodał jednak, że to nie wystarczy.

Co ze starymi instalacjami?

"Regulacje zaproponowane przez EPA są mile widziane, ale nie wystarczające", przedstawicielowi Sierra Club wtóruje Kyle Ash z amerykańskiego Greenpeace. "Niestety ma ona wiele słabych punktów, jak np. ulgi związane z wykorzystaniem biomasy czy też z wychwytywaniem i magazynowaniem CO2. Wciąż też nie robi się nic, aby zmniejszyć aktualne zanieczyszczenia", wytłumaczył.

Choć propozycja nowych przepisów postrzegana jest powszechnie jako długo oczekiwany krok w walce ze zmianami klimatu, dla zdrowia ludzkiego i środowiska nie ma różnicy, czy zanieczyszczenia pochodzą z nowych czy ze starych elektrowni. Pomimo że ustawa o czystym powietrzu dotyczy w takim stopniu wszystkich emisji, nowe normy nie obejmą działających już instalacji. Co więcej – nie będą musiały ich spełniać także te elektrownie, których budowa rozpocznie się w ciągu roku od publikacji prawa w federalnym rejestrze.

Lisa Jackson z EPA, przedstawiając normy dla nowych elektrowni, powiedziała, że jej organizacja nie ma w planach opracowywania kolejnych regulacji – pomimo że sekcja 111 ustawy "Clean Air Act" zobowiązuje agencję do określenia dopuszczalnych poziomów zanieczyszczeń z istniejących źródeł. Z nieoficjalnych źródeł wiadomo, że jeśli już jakiekolwiek przepisy miałyby powstać, koncentrowałyby się raczej na poprawie efektywności spalania, a nie na określaniu limitów, a tym samym zmuszaniu operatorów do instalowania kosztownych technologii wychwytywania i składowania CO2.

Organizacje pozarządowe będą jednak naciskać. "EPA ma obowiązek zająć się ustaleniem norm emisji dla działających elektrowni", powiedziała Joanne Spalding z Sierra Club. Wielkie przedsiębiorstwa energetyczne także mają coś do powiedzenia. Już ogłosiły, że gdyby normy miały objąć stare elektrownie, wolałyby wyłączyć ponad 300 bloków o mocy 42 GW (dostarczających blisko 13% produkowanej w Stanach Zjednoczonych energii elektrycznej) niż ulepszać je tak, by mieściły się w normach emisji zanieczyszczeń.

Poparcie dla nowego prawa

Zaproponowane przez Agencję Ochrony Środowiska i zatwierdzone przez Biały Dom regulacje przedstawione pod koniec marca br. jeszcze nie obowiązują. Przemysł węglowy i energetyczny, razem ze sceptykami zmian klimatu oraz ultrakonserwatywnymi politykami, będą się starać podważyć propozycję EPA podczas publicznych konsultacji i wysłuchania, które ma odbyć się późną wiosną.

Słychać jednakże i głosy poparcia dla rozporządzenia. Rada Ochrony Zasobów Naturalnych (Natural Resources Defense Council) na stronie internetowej zachęca wszystkich obywateli do wysyłania do EPA e-maili z poparciem dla propozycji oraz naleganiem na objęcie limitami również starszych instalacji.

Co jednak ważniejsze, decyzję amerykańskiej administracji wspiera biznes, zarówno ten mały – przedsiębiorcy ze Small Business Majority, jak i ten większy. Ponad 125 tys. przedstawicieli firm już w dniu konferencji prasowej EPA ogłosiło wspólne stanowisko. Amerykańska Rada Zrównoważonego Biznesu (American Sustainable Business Council) oraz zrzeszeni w organizacji prośrodowiskowych przedsiębiorców (Environmental Entrepreneurs) wierzą, że nowe standardy pobudzą gospodarkę i przyczynią się do powstania nowych miejsc pracy.

Propozycja norm dla elektrowni to pierwszy krok rządu Stanów Zjednoczonych ku gospodarce niskowęglowej. Kraj, który nigdy nie ratyfikowały protokołu z Kioto w końcu podejmuje konkretne działania na rzecz klimatu, przy okazji z korzyścią dla zdrowia swoich obywateli. Wygląda na to, że nie chce już być jednym z największych trucicieli.

 

Urszula Drabińska, ChronmyKlimat.pl

fot. www.sxc.hu


Udostępnij wpis swoim znajomym!




Podziel się swoją opinią



Za treść materiału odpowiada wyłącznie Fundacja – Instytut na Rzecz Ekorozwoju



Portal dofinansowany ze środków Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. Za jego treść odpowiada Fundacja – Instytut na Rzecz Ekorozwoju, poglądy w nim wyrażone nie odzwierciedlają oficjalnego stanowiska Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej