więcej


Inicjatywy lokalne

Imperium na skraju upadku: jak podbój Arktyki obróci się przeciw Rosji (18465)

Hubert Bułgajewski
2015-04-29

Drukuj
galeria

Ocean Arktyczny, fot. tpsdave, pixabay, CC0 Public Domain

Rosyjskie wojska ćwiczą na krach lodowych Oceanu Arktycznego. Władimir Putin ma chrapkę na ropę i gaz Arktyki. I to mimo że Rosja już dziś cierpi z powodu ocieplenia.

Komuś może się to nie spodobać, ale to jego problem. Najważniejsze jest to, że my tego chcemy i będzie to dobre dla naszego kraju – tymi słowy rosyjski wicepremier Dmitrij Rogozin otworzył dryfującą stację badawczą North Pole 2015.

Tym samym Rosjanie rozpoczynają podbój nowych ziem, a raczej wód, które jak dotąd są pokryte lodem. Działają zgodnie z logiką średniowiecznego imperium: najpierw zajmują Krym, potem pod postacią separatystów ukraiński Donbas, teraz eksplorują Arktykę. Tak postępowały królestwa w średniowieczu czy żeglarskie potęgi, Hiszpania i Francja, w wieku XVIII. Na razie całe to przedsięwzięcie ma charakter naukowy. Na terenie stacji przebywają wyłącznie badacze. Jednak kilka dni temu mogliśmy się dowiedzieć o ćwiczeniach rosyjskich wojsk na krach lodowych Oceanu Arktycznego. Rosja coraz bardziej chce zaznaczyć swoją obecność w Arktyce.

Dlaczego oni to robią? Arktyka to niegościnny, pokryty lodem region. Powodem są paliwa kopalne w postaci ropy i gazu. I tu dochodzimy do sedna problemu. Każdy może na biegunie północnym zatknąć dowolną flagę. Arktyka nie ma uregulowanego statusu, więc w XXI wieku będzie się o nią toczyć rywalizacja, a może i wojna. Szczególnie w sytuacji, gdy na świecie zacznie brakować surowców energetycznych i minerałów.

Wydobycie paliw kopalnych spod dna Oceanu Arktycznego będzie miało opłakane skutki. Atmosfera Ziemi od 5–10 mln lat nie zawierała tak dużej koncentracji dwutlenku węgla. Ostatnie lata były najcieplejsze od początków XX wieku. Ocieplenie klimatu postępuje i szybko nie wyhamuje – nawet jeśli przestaniemy spalać ropę, gaz i węgiel.

W ostatnim czasie świat doświadczył wielu ekstremów pogodowych. I Rosji nie oszczędziło globalne ocieplenie. Latem 2013 roku Daleki Wschód kraju dotknęła ekstremalna powódź – największa od przynajmniej 120 lat. Bezprecedensowa fala upałów latem 2010 roku doprowadziła do spadku plonów rosyjskich zbóż o 40%. Straty wyniosły 15 mld dolarów. Problem nie ograniczył się jednak do terytorium naszego wschodniego sąsiada. Rosja wstrzymała eksport zboża, co – wraz z innymi katastrofami spowodowanymi przez globalne ocieplenie i nadmierne topnienie lodu w Arktyce – wywołało wzrost cen żywności na światowym rynku. To z kolei przyczyniło się do wybuchu protestów w Afryce Północnej i na Bliskim Wschodzie, do tzw. Arabskiej Wiosny. Wielu ekspertów przypuszcza, że wojna w Syrii to nie wynik niechęci do prezydenta Baszszara al–Asada. Kiedyś Syria była w miarę zamożnym i atrakcyjnym turystycznie krajem. Jakoś nikt nie miał pretensji, że Asad niepodzielnie rządzi krajem od 2000 roku. Dziś Syria to kraj zniszczony przez wojnę, której przyczyną były niepokoje społeczne wywołane wzrostem cen żywności i załamaniem rolnictwa przez wieloletnią suszę. Czyli ogólnie – przez globalne ocieplenie.

Nas czy Rosjan może nie obchodzić to, że w jakimś kraju Trzeciego Świata ludzie cierpią z powodu ocieplenia. Jednak już dziś dziesiątki tysięcy uchodźców uciekają z Afryki przez Morze Śródziemne do Europy. Przyczyną są głód, destabilizacja i konflikty, stanowiące pożywkę dla islamskich fanatyków. Tylko że w Europie też mieszkają ludzie i też mają swoje troski, nie potrzeba nam do szczęścia tysięcy zdesperowanych uchodźców. Problem będzie się nasilać. Kraje, z których będą w przyszłości emigrować uchodźcy (takie jak Egipt, północna Nigeria czy Somalia), zamieszkuje co najmniej 250 mln ludzi – jedna trzecia ludności Europy. Nie wiadomo, z ilu krajów będą pochodzić uchodźcy i jaka będzie ich liczebność za 10 czy 50 lat. Afrykę zamieszkuje ponad miliard ludzi, za 50 lat mogą to być nawet dwa miliardy. Do tego należy dodać Bliski Wschód (bez Egiptu) z populacją dziś liczącą blisko 400 mln ludzi.

Razem mamy więc 600–700 mln potencjalnych uchodźców. Czy za 50 lat będziemy gotowi na ich przyjęcie? Czy Rosja da schronienie 20–30 mln ludzi z pozbawionego ropy naftowej Bliskiego Wschodu? Czy przyjmie mieszkańców Chin, które już dziś mają problemy ze zmianą klimatu?

Rosjanom wydaje się, że są jak dawni możnowładcy zdolni czerpać korzyści z podbitych obszarów – czy będzie to Krym, czy też ziemia niczyja na dalekiej północy. Jednak paliwa kopalne Arktyki w przyszłości mogą stać się przekleństwem Rosji – upadłego królestwa, zniszczonego przez skutki zmian klimatu i braku surowców. Zwolennicy eksploracji bogactw Arktyki twierdzą, że globalne ocieplenie to nic strasznego, że topnienie lodu to same korzyści. Czy aby na pewno?

Opr., tytuł i wytłuszczenia: Marta Śmigrowska. Źródło: Hubert Bułgajewski, Arktyczny Lód

Artykuł prezentuje poglądy autora i nie musi odzwierciedlać poglądów redakcji ChronmyKlimat.pl oraz Instytutu na rzecz Ekorozwoju.


Udostępnij wpis swoim znajomym!




Podziel się swoją opinią



Za treść materiału odpowiada wyłącznie Fundacja – Instytut na Rzecz Ekorozwoju



Portal dofinansowany ze środków Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. Za jego treść odpowiada Fundacja – Instytut na Rzecz Ekorozwoju, poglądy w nim wyrażone nie odzwierciedlają oficjalnego stanowiska Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej