więcej


Opinie

Niska emisja – Twoje życie jest krótsze o 9 miesięcy [WIDEO] (17929)

2014-11-28

Drukuj
galeria

fot. pixabay, domena publiczna

Rozmawiamy z Andrzejem Jagusiewiczem – Głównym Inspektorem Ochrony Środowiska



Piotr Siergiej: Jaki jest stan zagrożenia obywateli wynikający z niskiej emisji, której źródłem są lokalne kotłownie i domowe piece?

Andrzej Jagusiewicz: Stan zagrożenia jest poważny. Niska emisja składa się głównie z pyłów drobnych, przedostających się wraz z powietrzem do naszych płuc i dalej do krwioobiegu. Znajdują się w nich substancje toksyczne, kancerogenne, a zatem oddziaływanie niskich emisji na zdrowie jest oczywiste. Wpływają one głównie na choroby układu oddechowego i układu krążenia. Rzeczywiście jest tak, że powodem nadmiernego zanieczyszczenia pyłem drobnym są niskie źródła energii, czyli nasze domowe piece. Wciąż sporo gospodarstw domowych w Polsce nie jest podłączonych do sieci ciepłowniczej. Na ogół jako paliwa opałowego używa się w nich nie gazu, ale węgla – i to często węgla niskiej jakości – albo nawet śmieci. Sytuacja jest poważna i wymaga regulacji na obszarze całego kraju.

Jakie są skutki złej jakości powietrza i w jaki sposób wpływa to na zdrowie obywateli?

Posłużę się raportami Światowej Organizacji Zdrowia, raportami Europejskiej Agencji Środowiska, a także własnym doświadczeniem z okresu, kiedy to tworzyliśmy przepisy unijne wprowadzające dość restrykcyjne normatywne stężenia pyłu drobnego w powietrzu. Otóż wskutek wdychania powietrza złej jakości, długość życia statystycznego obywatela skraca się o 9 miesięcy. Żyjemy krócej – to jest cena, jaką płacimy za zanieczyszczone powietrze. Gdybyśmy dostosowali się do obecnych norm unijnych, czyli zdecydowanie uporali się z niską emisją, to długość naszego życia w Polsce wydłużyłaby się o pół roku.

Co możemy zatem zrobić, by poprawić sytuację? Jakie są rekomendacje Głównego Inspektoratu Ochrony Środowiska?

Przede wszystkim należy powiedzieć, że Inspekcja Ochrony Środowiska jest do pewnego stopnia bezsilna, ponieważ może monitorować stan zanieczyszczenia powietrza, ale nie może wpływać na to, by obywatel używał paliwa właściwej jakości. A zatem jedynym rozwiązaniem jest wprowadzenie koncesjonowania sprzedaży paliwa dla indywidualnych odbiorców oraz dopilnowanie jakości produkowanych urządzeń grzewczych. Ważne jest także kontrolowanie przez służby gminne w celu utrzymania porządku i czystości w gminach – zarówno w kwestii jakości kotłów, jak i jakości spalanego paliwa.

Ministerstwo Gospodarki zrobiło bardzo dobry krok w tym kierunku, ponieważ trwają prace nad przygotowaniami wspomnianej regulacji. Jeżeli dojdzie do koncesjonowania paliwa dla indywidualnych odbiorców i jakość paliwa poprawi się, to niska emisja ulegnie wielokrotnemu zmniejszeniu, a problem zostanie rozwiązany. Dodam, że niska emisja zostaje w całości w kraju i jego najbliższym sąsiedztwie, co oznacza, że zatruwamy sami siebie.

Dosyć powszechne w Polsce jest palenie odpadów i śmieci, o czym przekonują się mieszkańcy wielu osiedli, wychodząc wieczorem na dwór. Czy widzi Pan jakieś możliwości ukrócenia tego procederu?

Możliwość taka istnieje od 1 stycznia 2012 roku, ponieważ mamy nową Ustawę o utrzymaniu porządku i czystości w gminach, potocznie nazywaną ustawą śmieciową. Każdy, kto chce płacić mniej za odbiór śmieci, powinien je segregować. Spalanie śmieci jest zakazane. Rozwijamy sektor utylizacji śmieci komunalnych, tworząc instalacje przetwarzające odpady, ale także budujemy spalarnie śmieci. A zatem zastąpimy te miliony mikrospalarni śmieci – spalarniami z prawdziwego zdarzenia wyposażonymi w urządzenia, które te zanieczyszczenia neutralizują czy przechwytują. Ustawa śmieciowa przybliża nas zatem do uporania się z niską emisją.

To jest jeden z kroków, istnieje jednak proceder polegający na zatrzymywaniu wysokoenergetycznych śmieci po to, by używać ich do palenia w piecu. Zapach palonego plastiku jest dość powszechny w wielu okolicach, a ustawa śmieciowa nie jest w stanie tego zmienić. Czy są jakieś możliwości kontroli i inspekcji tego typu incydentów?

Nasza Inspekcja dostała wyraźne umocowanie w ustawie śmieciowej, dające nam prawo kontrolowania gmin. Jesteśmy po pierwszym cyklu kontroli w gminach, a jej wyniki już pokazały, że jedna trzecia skontrolowanych gmin nie uporała się z podstawowymi wymogami ustawy śmieciowej. Obecnie przeszliśmy do kontroli instalacji RIPOK (Regionalne Instalacje Przetwarzania Odpadów Komunalnych). Zobaczymy, jak sobie radzą instalacje, na które przeznaczyliśmy spore środki wraz z pomocą unijną, i przekonamy się, czy odpady trafiają do RIPOK-ów, czy może właśnie do spalenia lub na wysypisko śmieci. Uważam, że warunkiem podstawowym jest kwestia ekonomii. Oddawanie śmieci do RIPOK-ów nie może kosztować więcej niż dostarczane śmieci na składowiska. Zapłata za wywóz na wysypisko powinna być 2-3 razy wyższa niż za przetwarzanie w RIPOK-ach. Myślę, że wkrótce ta sytuacja się unormuje. Zamiast składować na wysypiskach 90% śmieci, a utylizować 10%, odwrócimy proporcje – będzie dokładnie odwrotnie.

Jak pan ocenia oddolną inicjatywę obywateli Krakowa, czyli próbę wprowadzenia zakazu opalania węglem w piecach miejskich? To dość rozpaczliwe działanie.

Działanie nie jest rozpaczliwe, ale jest konieczne. Kraków jest miastem, w którym permanentnie mamy do czynienia z ponadnormatywnym stanem zanieczyszczenia powietrza. Jest to wynikiem starej, a nawet zabytkowej tkanki miejskiej: kamienic wyposażonych w piękne piece – czasami z epoki Monarchii Austro-Węgierskiej. Ludzie te piece lubią, można się do nich przytulić, ogrzać zimą. Niestety trują nie tylko siebie, ale także innych mieszkańców miasta. Większość tych pieców zlokalizowana jest w centrum Krakowa, a zatem ich wymiana i podłączenie mieszkań do instalacji centralnego ogrzewania jest sprawą skomplikowaną, ponieważ budujemy na obszarze zabytkowym.

Drugą sprawą jest położenie Krakowa. Leży on w niecce, zatem nawet w przypadku, gdy emisje nie są krytyczne, stężenie może osiągnąć poziom krytyczny z uwagi na zaleganie powietrza. Takie są warunki obiektywne. Ale zarówno władzom Krakowa, jak i Wojewódzkiemu Inspektoratowi Ochrony Środowiska leży na sercu to, żeby ten problem rozwiązać. Powoli idziemy w kierunku wymiany tych pieców i podłączania kolejnych kamienic do sieci centralnego ogrzewania. Myślę, że sytuacja za parę lat się unormuje i Kraków stanie się miastem o dużo lepszym powietrzu.

Jak ocenia pan zanieczyszczenie powietrza w Polsce na tle państw Unii Europejskiej?

Poziom zanieczyszczenia, jaki powinniśmy osiągnąć w 2015 roku, wynosi 20 mikrogramów na m3. W tej chwili w naszych miastach powyżej 100 tys. mieszkańców i aglomeracjach powyżej 200 tys. mieszkańców średnie stężenie pyłów wynosi 26 mikrogramów na m3. A zatem mamy o 6 punktów za dużo, by spełnić ten wymóg, i nie spełnimy go w czasie, jaki nam pozostał, to znaczy do roku 2015.

W roku 2020 poziom graniczny obniżony zostanie do 18 mikrogramów na m3. Zobaczymy, może wtedy nam się powiedzie. Mamy miasta, które w większości nie spełniają wymogów czystości powietrza, jak i takie, które je spełniają, np. Koszalin, Elbląg, Szczecin czy Gniezno. Są także miasta, gdzie jesteśmy daleko od tej normy – począwszy od Warszawy, a skończywszy na Krakowie czy Katowicach. Jak wyglądamy na tle Unii Europejskiej? Generalnie sytuacja w miastach UE jest zła – 33% miast jest powyżej limitu ponadnormatywnego stężenia pyłu drobnego. Zatem możemy powiedzieć, że Polska jest w jednej trzeciej stawki. Jeśli weźmiemy pod uwagę standardy WHO uwzględniające pełny wpływ zanieczyszczonego powietrza na nasze zdrowie, to 90% miast w UE będzie powyżej stężeń granicznych.


Udostępnij wpis swoim znajomym!




Podziel się swoją opinią




Portal dofinansowany ze środków Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. Za jego treść odpowiada Fundacja – Instytut na Rzecz Ekorozwoju, poglądy w nim wyrażone nie odzwierciedlają oficjalnego stanowiska Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej