więcej


Zielona gospodarka

Tragiczne skutki ignorancji (10329)

2010-06-28

Drukuj

img style='float:left; margin: 0 6px 6px 0;'Plama ropy w Zatoce Meksykańskiej rośnie w zastraszającym tempie. Na skutek pożaru i zatonięcia platformy wiertniczej Deepwater Horizon należącej do koncernu BP, 20 kwietnia br. z nawierconego otworu do wód zatoki zaczęły wyciekać olbrzymie ilości ropy. Dotychczasowe próby zatamowania wypływu nie powiodły się. Niewykluczone, że jest to największa tego typu katastrofa ekologiczna w dziejach Stanów Zjednoczonych.

Od momentu wybuchu minęły ponad dwa miesiące, plama oleju dotarła już do wybrzeży Luizjany, Missisipi, Alabamy i Florydy. 17 maja inżynierom BP udało się odpompować z uszkodzonej rury 10 tys. baryłek na tankowiec. Jednak trudno mówić o sukcesie, ponieważ każdego dnia do wody wycieka 60 tys. baryłek ropy (ok. 10 tys. ton). Do 19 maja wyciekło 280 tys. ton – siedem razy więcej, niż podczas katastrofy tankowca „Exxon Valdez” w 1989 roku, uznawanej do tej pory za największą w historii USA.

Do walki z powiększającą się plamą ropy zaangażowanych jest ponad tysiąc statków, lecz nadal nie znaleziono skutecznego sposobu na całkowite zatamowanie wycieku. Wysyłano już podwodne roboty do uruchomienia głowicy przeciwerupcyjnej. Następnie opuszczono na dno stutonową stalową kopułę, z której nagromadzona ropa miała być przepompowana do zbiorników tankowców. Niestety, wnętrze kopuły pokrył tzw. metanowy lód, zatykając wszystkie otwory służące do odprowadzania oleistej substancji. Próba zamknięcia otworu wstrzykiwanym pod ciśnieniem błotem i betonem również nie przyniosła rezultatu. Zdesperowani mieszkańcy Luizjany postanowili poświęcić własne włosy, które jak gąbka potrafią wchłaniać olej – do tej pory udało się zebrać ok. 2 tys. kg ludzkich włosów. W akcji wykorzystano także wełnę owiec. Czy one równie dobrowolnie to uczyniły – nikt tego nie wie.
 

Walka z ropą, fot. wikipedia, NOAA
  
Pewne jest natomiast, że plama powiększa swoją powierzchnię i skażenie poważnie zagraża przybrzeżnym ekosystemom. Zanieczyszczonych jest już 50 km wybrzeża Luizjany. Wzdłuż niego leżą rezerwaty bagienne, a co gorsza, właśnie rozpoczął się sezon lęgowy wielu gatunków ptaków i żółwi. Sytuacja jest tragiczna: prąd wyrzuca na brzeg martwe delfiny i tysiące śniętych ryb, zaduszonych przez lepką maź. Ptaki z posklejanymi piórami bezskutecznie usiłują wzbić się do lotu. W Queen Bess Island głębokość ropy na plaży przekracza jeden metr, z takiej pułapki nie wydostanie się żadne zwierzę. Katastrofa pochłonęła już życie setek ptaków.
 

Fot. Igor Golubenkov, flickr.com

Dramat, choć tam go nie widać, rozgrywa się także z dala od brzegu i pod powierzchnią wody. Ogromne skupiska pływających glonów sargassowych są siedliskiem wielu morskich gatunków zwierząt. W podwodnych trawach chronią się m.in. kraby i krewetki. Ich obumarcie zaburzy funkcjonowanie łańcucha troficznego całego ekosystemu. To jednak nie koniec zagrożeń. Ropa płynąca pod powierzchnią wody rozkładana jest przez mikroorganizmy, które do tego procesu potrzebują tlenu. Duże ilości oleju mogą doprowadzić do powstania pustyń tlenowych na dnie zatoki. Bez żyjących tu mikroorganizmów i skorupiaków ryby oraz ssaki wyginą, jeśli nie zdążą się przenieść w inne rejony Atlantyku zasobne w pokarm.

Wyciek więc to nie tylko tragedia dla żyjących w zatoce zwierząt – wielu ludzi na wybrzeżu utrzymuje się z rybołówstwa i turystyki. Właśnie nadchodzi sezon wypoczynkowy, ale w tym roku nikt tu nie przyjedzie, nie będzie również połowów. Hotele i restauracje straciły swoje źródło dochodów. Narasta frustracja.

Ludzie są przerażeni rozmiarami tragedii i mają ogromny żal do koncernu, że nie podejmuje on wystarczających kroków w celu usunięcia skażenia. Emocje znalazły swoje ujście w internecie – tysiące osób wzywa do bojkotu BP, zarzucając jej pazerność i łamanie przepisów bezpieczeństwa. Według sondażu Rasmussen Institute aż ¾ Amerykanów ma negatywny stosunek do koncernu. Na wielu stronach i portalach społecznościowych słychać donośny głos oburzonych internautów – twierdzą oni, że bojkotować należy również marki należące do BP, a więc Castrol, Arco, Amoco oraz Wild Bean Cafe. 

BP usiłuje naprawić swój wizerunek – ostatnio wykupiło czas antenowy, aby przeprosić za to, co się stało i zapewnić, iż zrekompensuje straty powstałe w wyniku wycieku. „Ta katastrofa nie miała prawa się zdarzyć. Bierzemy za nią pełną odpowiedzialność” – mówił prezes BP, Tony Hayward. Spot, kosztujący koncern 50 mln dolarów, odniósł skutek odwrotny do zamierzonego. Sam prezydent USA Barack Obama stwierdził, że te pieniądze można było lepiej wykorzystać płacąc ludziom odszkodowania. Tony Hayward zyskał miano "najbardziej znienawidzonego i zarazem zagubionego człowieka w USA".

Na efekty kampanii nie trzeba było długo czekać, wielu kierowców zarzeka się, że już nigdy nie skorzysta ze stacji brytyjskiego koncernu: „zatankowałbym u nich tylko wtedy, gdyby to była jedyna stacja benzynowa w promieniu 30 mil i ktoś przyłożyłby mi pistolet do głowy” – mówi jeden z nich. Podczas demonstracji na Manhattanie ktoś oblał farbą logo BP umieszczone na stacji. Wraz z upływem czasu protesty mogą jeszcze przybrać na sile. Ta sytuacja może zaszkodzić także małym firmom, które pod klauzulą umowną prowadzą stacje BP.

W swoim niedawnym wystąpieniu prezydent Obama zapowiedział walkę z powiększającą się plamą oleju. Zapewnił, że koncern poniesie konsekwencje powstałej awarii: „za ten wyciek odpowiedzialny jest koncern BP i on za to zapłaci. Ja, jako prezydent Stanów Zjednoczonych, nie będę szczędził wysiłków, by zapobiec kryzysowi. Zrobimy wszystko, by posprzątać po tym, co się stało” – powiedział. "Dopilnujemy, żeby zapłacili każdego dolara, który należy się ludziom z wybrzeża" – mówił twardo prezydent. 

W obliczu tak poważnej katastrofy ekologicznej Obama wezwał Amerykanów do rozwijania czystych technologii energetycznych, bezpiecznych dla środowiska. Z inicjatywy prezydenta Kongres w najbliższym czasie powinien utworzyć ustawę wspierającą odnawialne źródła energii, które pozwolą Stanom zmniejszyć emisje CO2oraz zależność od drogiej ropy naftowej. Według konserwatystów obecny deficyt budżetu państwa nie pozwoli na rozwój zielonej gospodarki. Są to głosy inwestorów, dla których podniesienie podatków od emisji oznaczać będzie spadek opłacalności tradycyjnego przemysłu.

Przemówienie transmitowane było z Gabinetu Owalnego w Białym Domu. Jest to pierwsze wystąpienie Baracka Obamy w tym pokoju, prezydenci Stanów Zjednoczonych przy okazji przemówień korzystają z niego jedynie w sytuacjach kryzysowych.

Miesiąc po katastrofie Obama powołał specjalną komisję śledczą mającą ustalić przyczyny pożaru platformy wiertniczej. Na tę chwilę wiadomo, że pożar powstał przez brak odpowiednich zabezpieczeń, których koncern zaniedbał pragnąc zaoszczędzić. W wyniku wybuchu zginęło 11 pracowników platformy. W najbliższym czasie prezydent zamierza się spotkać z kierownictwem BP i zażądać od niego założenia funduszu w wysokości 20 mld dolarów, który będzie zarządzany przez niezależną firmę. Choć z prawnego punktu widzenia koncern nie ma obowiązku wypłacić tych pieniędzy, to presja opinii publicznej i rządu jest tu czynnikiem wystarczającym.

Wydaje się to być niewiele w porównaniu z rozmiarami tragedii. Fundusz ma pokryć wszelkie roszczenia, m.in. pozwoli na wypłatę odszkodowań ludziom, którzy stracili swoje źródło dochodu w wyniku tragedii. Do sądów wpłynęło już 230 pozwów, wiele z nich ma status pozwu zbiorowego. Środki te zostaną również przeznaczone na likwidację skutków wycieku w środowisku naturalnym zatoki oraz prowadzone akcje ratunkowe. 

Kwota ta nie obejmuje natomiast odszkodowań dla pracowników koncernu zwolnionych z pracy i kosztów 10-letniego projektu badań nad skażeniami pochodzącymi z paliw kopalnych, które BP ma sfinansować. Do tego dochodzą nałożone na koncern grzywny i różne kary. Zdaniem Matta Simmonsa, eksperta z branży paliwowej, w takim tempie koncernowi szybko skończą się pieniądze. Według niego w ciągu miesiąca BP na podstawie 11 rozdziału Kodeksy Upadłościowego złoży wniosek o reorganizację firmy, który ma zapewnić ochronę przed wierzycielami.

Póki co, koncern nie potrafi dokładnie sprecyzować, kiedy usunie skutki awarii i jakie do tego czasu zniszczenia katastrofa jeszcze spowoduje. Barack Obama w swoim wystąpieniu zapewnił, że najbliższych tygodniach zostanie zebrane 90% ropy, która zdążyła wyciec z pękniętej rury. W lecie BP ma zainstalować studnię odciążającą, która powinna całkowicie zatamować wypływ. Czy akcja się powiedzie, nie wiadomo.

Zdziwienie budzi fakt, że pomimo swojej bezradności BP nie przyjęło oferowanej pomocy od innych państw, m.in. od Holandii, która proponowała specjalne statki zbierające ropę. Ustawa z 1920 roku zabrania wpływania obcych statków na wody przybrzeżne Stanów Zjednoczonych, jednak według krytyków prezydent USA może łatwo poprawki do tej ustawy wprowadzić.

A zanieczyszczenie wciąż postępuje i zagrożone jest obecnie ok. 2 tys. km wybrzeża. Jeżeli ropa dotrze w strefę prądów morskich, może trafić do brzegów Florydy lub nawet dalej, wzdłuż Atlantyku niesiona przez Golfsztrom. Skutki tak pesymistycznego scenariusza trudno oszacować. Obama przypomniał, że rząd jest zdeterminowany usunąć całą ropę z zatoki. „Będziemy walczyć z tym wyciekiem wszystkim, czym dysponujemy i jak długo będzie potrzeba. Zrobimy też wszystko, aby pomóc mieszkańcom wybrzeża zatoki podźwignąć się po tej tragedii” – mówił. Zachłanność ludzka sprawiła, że wystarczyła jedna chwila do wyrządzenia tak wielkiej krzywdy środowisku. Likwidacja wszystkich szkód może potrwać całe miesiące, ale przyrodzie odrodzenie się zajmie o wiele dłużej.

Na stronie gazety „The New York Times” można obejrzeć interaktywną, aktualizowaną na bieżąco mapę wycieku: www.nytimes.com/interactive/2010/05/01/us/20100501-oil-spill-tracker.html
 
OB, ChronmyKlimat.pl
na podstawie: www.ekonews.com.pl, www.nola.com, www.PAP.pl, www.wiecejtlenu.pl, www.onet.pl, f
ot. www.sxc.hu

Udostępnij wpis swoim znajomym!




Podziel się swoją opinią



Za treść materiału odpowiada wyłącznie Fundacja – Instytut na Rzecz Ekorozwoju



Portal dofinansowany ze środków Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. Za jego treść odpowiada Fundacja – Instytut na Rzecz Ekorozwoju, poglądy w nim wyrażone nie odzwierciedlają oficjalnego stanowiska Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej