więcej


Publikacje zagraniczne

J. Michalak: Unia energetyczna stawia na konsumentów (18607)

2015-06-11

Drukuj

W przyjętych kilka dni temu konkluzjach Rada ds. Transportu, Telekomunikacji i Energii zaapelowała o wzmocnienie pozycji konsumentów. Niestety w Polsce fragmentom Unii Energetycznej, które dotyczą konsumentów, poświęcono jak dotąd wyjątkowo mało uwagi.

Głównym celem energetycznej strategii Europy jest „zapewnienie konsumentom bezpiecznej, zrównoważonej i konkurencyjnej energii po przystępnych cenach”. Jeszcze przed wakacjami Komisja Europejska planuje zaprezentować propozycje pro-konsumenckich rozwiązań legislacyjnych. 

Aktywni konsumenci mają być w sercu nowego modelu energetycznego Europy. Mają mieć dostęp do informacji, lepiej kontrolować swoje rachunki, produkować prąd na własne potrzeby i sprawniej zarządzać energią dzięki inteligentnym licznikom. Każdy odbiorca ma mieć możliwość swobodnego wyboru z energetycznego menu ofert, decydując o kraju pochodzenia i cenie produktu, który kupuje. Osiągniecie tego celu wymagać będzie - jak zapisano w komunikacie w sprawie Unii Energetycznej  „gruntownej transformacji europejskiego systemu energetycznego”. Gruntowna transformacja to więcej niż reforma czy ewolucja.

W nowym modelu wytwarzania i dystrybucji energii elektrycznej to właśnie konsumenci odgrywać będą kluczową rolę. Bez energetyki konsumenckiej i „rewolucji” w funkcjonowaniu rynku nie da się bowiem zrealizować unijnej strategii budowy gospodarki niskowęglowej i redukcji emisji o 80-95% do roku 2050. Dla zagwarantowania bezpiecznych dostaw prądu w sytuacji postępującego nasycenia rynku energią ze źródeł odnawialnych, niezbędne będzie wprowadzanie nowych rozwiązań technologicznych, m.in. rozbudowa inteligentnych sieci przesyłowych czy aktywne zarządzanie popytem, także wśród odbiorców indywidualnych. W podobnym tonie wypowiada się Międzynarodowa Agencja Energetyczna zapowiadając, że zachodzące obecnie zmiany na energetycznej szachownicy  a w szczególności wzrost znaczenia prosumenckiej energetyki słonecznej  mogą zmienić energetyczne status quo ostatniego stulecia: z systemu zarządzanego centralnie na system rozproszonych producentów energii.

Słońce dwóch prędkości

Mikroskalą unijnego planu są Niemcy. Moc zainstalowanych na niemieckich dachach paneli fotowoltaicznych sięga już ponad 38,5 GW4  więcej niż moc osiągalna w całym polskim systemie elektroenergetycznym. Przy dobrej pogodzie w weekendy i dni wolne od pracy 1,5 miliona baterii słonecznych może pokryć aż 50% krajowego zapotrzebowania na prąd. Większość z nich jest własnością osób prywatnych, zwłaszcza rolników, ale także stowarzyszeń, spółdzielni, wspólnot i kooperatyw.

Rozwój energetyki rozproszonej wspierają nie tylko regulacje na szczeblu centralnym, ale także władze samorządowe  wprowadzając lokalne cele dla zielonej energii, integrując rozwój energetyki obywatelskiej z planami zagospodarowania przestrzennego czy dostarczając mieszkańcom niezbędną wiedzę, np. poprzez przygotowanie map nasłonecznienia dachów. W Niemczech prosumenckie rozwiązania stosowane są w jednym na dwadzieścia gospodarstw domowych  w Polsce w jednym na dwadzieścia dwa tysiące gospodarstw.

Nie oglądając się na resztę Europy, Niemcy planują zacieśniać energetyczną współpracę w węższym gronie. W ostatnich tygodniach Berlin najpierw ogłosił podjęcie zdecydowanych kroków ku integracji niemieckiego rynku energii z Norwegią i Szwecją, a potem  ustami niemieckiego wicekanclerza  zapowiedział, że „Europa potrzebuje odwagi, aby zaakceptować współpracę w różnych prędkościach”, wymieniając energetykę i politykę gospodarczą jako obszary, w którym pożądana jest ściślejsza integracja w mniej licznym gronie.

Budując unię energetyczną na własną rękę Niemcy forsują regionalne porozumienia, takie jak podpisana wczoraj w Luksemburgu przez dwanaście państw - w tym Polskę  deklaracja dotyczącą integracji rynków energii dla zapewnienia bezpieczeństwa dostaw, redukcji kosztów i integracji zielonych źródeł. O ile realizacja koncepcji unii energetycznej napotykać będzie na opór państw członkowskich niechętnych infrastrukturalno-regulacyjnej integracji czy niskoemisyjnemu wymiarowi unijnej strategii, kierunek i tempo energetycznej modernizacji mogą stać się nową osią „Europy dwóch prędkości”.

O konsumentach cicho sza

W rządowym stanowisku dotyczącym propozycji unii energetycznej napisano, że „dla Polski kluczowymi elementami koncepcji unii energetycznej są działania na rzecz wzmocnienia bezpieczeństwa dostaw surowców energetycznych”. Nad Wisłą debata o energetycznym planie działań UE skupia się głównie na dywersyfikacji kierunków importu surowców, mechanizmach solidarnościowych czy wsparciu dla budowy nowej infrastruktury gazowej. Po raz kolejny wydaje się, że w zakresie prosumenckiej zielonej energetyki wektory polityki krajowej i unijnej ustawione są w przeciwnych kierunkach.

Podczas gdy zarządzanie popytem wchodzi do głównego zbioru narzędzi sterowania rynkiem energii, polski operator systemu przesyłowego uznaje je za najmniej atrakcyjne z możliwych rozwiązań stabilizacji systemu elektroenergetycznego. Jednocześnie rozwiązania prosumenckie budzą u regulatorów dużą nieufność, czego dowodem jest przyjęta miesiąc temu ustawa o odnawialnych źródłach energii. Ustawa, przyjęta z czteroletnim opóźnieniem względem unijnego harmonogramu i debatowana pod groźbą opiewającej na 61 380 euro dziennie kary za zwłokę, nadal pozostaje przedmiotem sporu pomiędzy zwolennikami tradycyjnego, scentralizowanego modelu energetycznego, a promotorami systemowej integracji małych producentów energii. Przyjęta przez Sejm przy sprzeciwie Platformy Obywatelskiej tzw. poprawka prosumencka zagwarantować miała stabilne wsparcie dla indywidualnych producentów prądu, którzy nadwyżki wyprodukowanej energii mogliby sprzedawać na rynek.

O stabilności na razie jednak trudno mówić, bo niecałe dwa tygodnie od momentu wejścia ustawy w życie resort gospodarki przedstawił projekt jej nowelizacji. Ministerstwo zaproponowało zmniejszenie wsparcia dla prosumenckiego prądu ze słońca i biogazu oraz postawienie przed potencjalnymi producentami dodatkowych wymagań administracyjno-biurokratycznych, argumentując to koniecznością doprecyzowania poprawki i dostosowania przyjętych taryf do unijnych zasad o udzielaniu pomocy publicznej.

Test polskich ambicji

Alvin Toffler, futurolog i ojciec prosumeryzmu, już w latach osiemdziesiątych przekonywał, że zasadniczą cechą cywilizacji postindustrialnej będzie demonopolizacja wytwarzania produktów. Odwołując się do jego koncepcji rozwoju cywilizacji, stosunek państwa do prosumentów odzwierciedla jego aspiracje rozwojowe, a skala zaangażowania obywateli we współtworzenie dóbr, usług i informacji obrazuje gotowość społeczeństwa na „trzecią falę”, kolejne po rolniczym i przemysłowym stadium rozwoju społeczno-gospodarczego, charakteryzującego się decentralizacją produkcji, wysoka innowacyjnością, a także oparciem gospodarek o paliwa odnawialne.

W tym kontekście niechęć do prosumenta, a co za tym idzie nowoczesnej architektury rynku energii, jest tym bardziej niepokojąca. Desynchronizacja politycznych decyzji Warszawy z europejskimi trendami powodować będzie pogłębianie się „energetycznej luki rozwojowej” i negatywnie oddziaływać na tempo polskiej modernizacji. To  obok unii energetycznej dwóch prędkości  kluczowy argument za tym, aby w Polsce podejście do energetyki obywatelskiej uczynić bardziej obywatelskim.

Julia Michalak, Fundacja demosEUROPA


Udostępnij wpis swoim znajomym!



Podobne artykuły


Podziel się swoją opinią




Portal dofinansowany ze środków Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. Za jego treść odpowiada Fundacja – Instytut na Rzecz Ekorozwoju, poglądy w nim wyrażone nie odzwierciedlają oficjalnego stanowiska Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej