więcej


Książki / raporty

Biogaz może pomóc uniezależnić Polskę od rosyjskiego gazu (16949)

2014-03-13

Drukuj

Gaz z łupków miał uniezależnić nas od importu rosyjskiego gazu. Na razie jednak to wciąż bardzo mglista perspektywa. Zupełnie inaczej jest w przypadku biogazu. Wiadomo na pewno, że Polska ma mnóstwo surowca do jego wytwarzania i da się dość dokładnie policzyć, ile możemy biogazu produkować. Nasz potencjał w tej dziedzinie jest na tyle duży, by nawet całkowicie zaprzestać importu gazu z Rosji.

Głównym składnikiem biogazu, tak samo, jak gazu ziemnego, jest metan, choć ten pierwszy zawiera go nieco mniej (do 78 proc., podczas gdy gaz ziemny – ponad 90 proc.). Biogaz – po oczyszczeniu – można zatłaczać do gazociągów (robi się to już np. w Niemczech) i używać do tych samych celów, co gaz ziemny: do kuchenek gazowych, ogrzewania domów czy jako paliwa samochodowego.

W ostatnich dniach, w związku z agresją Rosji na Krymie i jej działaniami na wschodzie Ukrainy, premier Tusk, ale nie tylko on, przypomniał, jak duże i niebezpieczne jest uzależnienie UE od dostaw gazu ziemnego z Rosji. Zaczął nawoływać do działań mających zmniejszyć tę zależność. Polska buduje w tym celu gazoport w Świnoujściu, który ma ruszyć w przyszłym roku. Szkopuł w tym, że do owego gazoportu będzie trafiać głównie drogi gaz z Kataru, za który końcowi odbiorcy zapłacą jeszcze więcej, bo trzeba będzie go przesyłać na duże odległości w głąb kraju. Do jego ceny zostanie doliczony także koszt budowy mających służyć temu przesyłowi gazociągów.

Z łupkami na razie jest jeszcze gorzej. Z Polski wycofało się kilku światowych potentatów paliwowych, którzy szukali tu gazu z łupków. Inne firmy zaprzestały prac na części łupkowych koncesji. Prace mające doprowadzić do wydobycia gazu z łupków w naszym kraju idą w tak wolnym tempie, że nie wiadomo jeszcze nawet, ile tego surowca w przybliżeniu mamy i jaką jego część będzie opłacało się wydobywać. Eksperci mówią, że świat międzynarodowego biznesu i finansjery stracił zapał do wydobywania gazu z łupków w Polsce. Coś się najwyraźniej w tej sprawie zacięło i trudno powiedzieć, kiedy się odblokuje. Tak czy owak perspektywa łupkowego eldorado w naszym kraju jest jeszcze mniej wyraźna niż 2-3 lata temu, gdy tylu Polaków się nią entuzjazmowało.

To wcale jednak nie musi skłaniać do pesymizmu, bo w zasięgu ręki mamy inną alternatywę dla rosyjskiego gazu: biogaz. Przypomnijmy: według analiz puławskiego Instytutu Uprawy Nawożenia i Gleboznawstwa bez szkody dla produkcji żywności (i obaw o wzrost jej cen) można w naszym kraju przeznaczyć na uprawy roślin energetycznych aż 2 mln ha ziemi. Gdyby tylko połowę takiego areału zarezerwować na produkcję surowca dla biogazowni, wystarczyłoby to do wytworzenia nawet 7-8 mld m3 czystego biometanu (będącego odpowiednikiem gazu ziemnego) rocznie. Dla porównania: roczne zużycie gazu w Polsce to 15,8 mld m3 (dane za 2012 r.), z czego 11 miliardów importujemy, głównie z Rosji.

A przecież uprawy roślin energetycznych to nie jedyne w Polsce potencjalne źródło surowca do produkcji biogazu. Można go przecież wytwarzać z bardzo różnych rzeczy, z wszelkiego rodzaju odpadów organicznych: z przemysłu spożywczego, z rolnictwa (z gnojowicy i obornika), a nawet z osadów ściekowych i samych ścieków, z przeterminowanej czy zepsutej żywności, trafiających do śmietników resztek jedzenia, ze zużytych olejów. Potencjał Polski ukryty tylko w samych odpadach z rolnictwa i z przemysłu rolno-spożywczego szacowany na 1,7 mld m3 biogazu rocznie.

Według Agencji Rynku Rolnego w Polsce 20-30 tys. gospodarstw rolnych ma odpowiednie zaplecze surowcowe, żeby powstały przy nich biogazownie. Do tego dochodzi ponad 100 mleczarni, 160 krajowych ubojni i przetwórni mięsa, 60 gorzelni, 45 zakładów przetwórstwa owocowo-warzywnego oraz 25 destylarni i tłoczni oleju. Przy większości z nich można by zbudować biogazownie. Tak samo jak w przypadku znajdujących się w Polsce 4,3 tys. oczyszczalni ścieków i 800 legalnych składowisk odpadów.

Niestety, na razie ten potencjał jest w zdecydowanej większości niewykorzystany. Gdybyśmy to zmienili, nie tylko zmniejszylibyśmy znacząco zależność naszego kraju od importu gazu, ale także i ropy, bo gaz coraz powszechniej wykorzystywany jest jako paliwo samochodowe.

Jacek Krzemiński

 

 

Niniejszy materiał został opublikowany dzięki dofinansowaniu Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. Za jego treść odpowiada Fundacja – Instytut na rzecz Ekorozwoju, poglądy w nim wyrażone nie odzwierciedlają oficjalnego stanowiska Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej.


Udostępnij wpis swoim znajomym!




Podziel się swoją opinią



Za treść materiału odpowiada wyłącznie Fundacja – Instytut na Rzecz Ekorozwoju



Portal dofinansowany ze środków Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. Za jego treść odpowiada Fundacja – Instytut na Rzecz Ekorozwoju, poglądy w nim wyrażone nie odzwierciedlają oficjalnego stanowiska Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej