więcej


Książki / raporty

Będzie happy end w Skrzydlicach? (16201)

2013-09-19

Drukuj

Kilka miesięcy temu opublikowaliśmy artykuł pt. "Dlaczego poferment z Zittau śmierdzi?". Pisaliśmy w nim o tym, że do otwartego zbiornika w Skrzydlicach na Dolnym Śląsku trafia poferment z biogazowni w niemieckim Zittau, a potem wylewany jest na okoliczne pola. Niestety, jak twierdzą tamtejsi mieszkańcy, intensywnie cuchnie, zatruwając fetorem pobliskie wioski. Po ich skargach wojewoda dolnośląski unieważnił pozwolenia na budowę zbiornika w Skrzydlicach.

Przypomnijmy. Do biogazowni w przygranicznym mieście Zittau, uruchomionej w zeszłym roku, trafia kiszonka z kukurydzy uprawianej po polskiej stronie granicy, w gminach Sulików i Zgorzelec. W drugą stronę, czyli z tejże instalacji do Polski transportowany jest powstający tam poferment. Jego część wylewa się od razu na pola, a część trafia do otwartego zbiornika, wybudowanego na koszt właściciela biogazowni w miejscowości Skrzydlice. Mieszkańcy wsi sąsiadujących ze zbiornikami i z polami, na które wylewany jest poferment, narzekają na potworny smród. Twierdzą, że nikt ich nie pytał o zgodę na budowę zbiorników i nie dowierzają zapewnieniom rolników korzystających z pofermentu z niemieckiej biogazowni, że powstaje on jedynie na bazie kiszonki z kukurydzy. Podejrzewają, że albo ta niemiecka biogazownia nie wykorzystuje jako surowca tylko kukurydzy, albo poferment jest z czymś zmieszany, np. z jakimiś odpadami lub odchodami zwierzęcymi (tę wersję uprawdopodobniają niedawne doniesienia niemieckiej prasy o tym, że w pofermencie z Zittau znaleziono groźnego pasożyta).

Gdyby jednak potwierdziła się ta pierwsza wersja, to i tak poferment nie powinien intensywnie cuchnąć, gdyby biogazownia w Zittau była właściwie eksploatowana. Ciecz pofermentacyjna najpierw powinna trafić do specjalnie do tego przeznaczonych, zamkniętych zbiorników przy biogazowni, tam do końca "przefermentować", odgazować się i dopiero wtedy opuścić to miejsce. Wygląda na to, że w instalacji biogazowej w Zittau tak się nie dzieje i albo poferment "dojrzewa" tam za krótko, albo w ogóle nie przechowuje się go w zbiornikach pofermentacyjnych przy biogazowni, tylko od razu jest stamtąd wywożony.

Właściciel biogazowni w Zittau i starosta powiatu zgorzeleckiego, który wydał pozwolenie na budowę zbiornika w Skrzydlicach zapewniali, że wszystko odbywa się w majestacie prawa. Mieszkańcy temu nie dowierzali i domagali się od starosty powiatowego unieważnienia pozwolenia na zbiornik i wydania zakazu wwozu do Polski pofermentu z Zittau. Starosta odmówił spełnienia tych żądań. Wtedy mieszkańcy odwołali się do wojewody dolnośląskiego. Ten z kolei dopatrzył się uchybień prawnych (chodziło m.in. o to, że urząd powiatowy wydał pozwolenie na budowę zbiornika na "sok z kukurydzy", a nie na poferment) i unieważnił decyzję starostwa, przekazując mu ją do ponownego rozpatrzenia. To pierwszy krok do tego, żeby zaistniałą tam sytuację naprawić. Należy z tego się cieszyć, bo takie historie, jak ta ze Skrzydlic, kładą się cieniem na całe biogazownictwo rolnicze w Polsce i dają do ręki argumenty tym, którzy protestują przeciwko budowie biogazowni.

Należy się cieszyć tym bardziej, że jak napisał "Kurier Szczeciński", podobna sytuacja, jak ta w Skrzydlicach, miała ostatnio miejsce w miejscowości Chojna w Zachodniopomorskiem. Na otaczające Chojną pola, należące do miejscowego rolnika, wywieziono poferment z biogazowni w niemieckim Schwedt, a mieszkańcy narzekali na związany z tym duży smród. Tam też jednak wszystko miało odbyć się zgodnie z przepisami, ale burmistrz Chojny obiecał mieszkańcom interwencję w Wojewódzkiej Inspekcji Ochrony Środowiska.

Jacek Krzemiński

na podstawie: TVP Wrocław – www.tvp.pl/wroclaw, Gazeta Wojewódzka – www.gazetawojewodzka.pl, Kurier Szczeciński – www.24kurier.pl, informacje własne

 

 

 

 


Udostępnij wpis swoim znajomym!




Podziel się swoją opinią



Za treść materiału odpowiada wyłącznie Fundacja – Instytut na Rzecz Ekorozwoju



Portal dofinansowany ze środków Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. Za jego treść odpowiada Fundacja – Instytut na Rzecz Ekorozwoju, poglądy w nim wyrażone nie odzwierciedlają oficjalnego stanowiska Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej