ChronmyKlimat.pl - Portal na temat zmian klimatu - Instytut na rzecz ekorozwoju


Aktualności

W Sejmie o biogazowniach (15632)

2013-04-29

Drukuj

Podczas ostatniego kwietniowego posiedzenia sejmowej Komisji Rolnictwa i Rozwoju Wsi posłowie i zaproszeni goście rozmawiali o sytuacji biogazowni rolniczych w Polsce. Obecni wśród gości rolnicy, którzy są właścicielami takich instalacji, powiedzieli, że w obecnych realiach biogazownie przynoszą im straty.

Przyczyną tych strat jest przede wszystkim bardzo niska cena zielonych certyfikatów i brak ustawy o odnawialnych źródłach energii, która ma określić, na jakich warunkach finansowych będą funkcjonować biogazownie (chodzi np. o to, ile zielonych certyfikatów będą dostawać). W trakcie obrad komisji mówiła o tym m.in. Hanna Grochowiecka, wiceprezes spółki Biogazownia Rypin, którą założyła duża grupa rolników z woj. kujawsko-pomorskiego. Spółka wybudowała instalację biogazową o mocy 1,88 MW, która ruszyła w tym roku. Przynosi ona jednak straty, które do końca 2013 r. mają sięgnąć nawet miliona złotych. Grozi to nie tylko bankructwem samej spółki, ale i jej udziałowców-rolników, których majątki posłużyły jako zabezpieczenie kredytu zaciągniętego na budowę biogazowni.

Magiczny trójpak

Wiceprezes Grochowiecka stwierdziła, że sytuacja może poprawić się dopiero wtedy, gdy Sejm uchwali tzw. duży trójpak, którego częścią jest ustawa o odnawialnych źródłach energii. – Dopóki nie będzie ze strony rządu jasnych deklaracji, kiedy wejdzie w życie duży trójpak, to nie dadzą nam spokoju banki, bo one nie mają stabilizacji – mówiła Grochowiecka.

Rolników niepokoi wiele innych kwestii, m.in. to, że biogazownie, które zostaną uruchomione przed wejściem w życie ustawy o OZE, mają dostać mniejsze wsparcie finansowe (w postaci zielonych certyfikatów) od tych oddanych do użytku później. Postulują, żeby to założenie nie objęło instalacji, które ruszą w tym roku, bo w innym przypadku, nawet po przyjęciu ustawy o OZE będą one przynosić straty.

Na pilną potrzebę uchwalenia tej ustawy wskazał też prezes Krajowej Rady Izb Rolniczych, Wiktor Szmulewicz. – Brak jest przepisów, a słyszę, że ustawa o OZE już od 5 lat tworzy się w Ministerstwie Gospodarki – powiedział. – Ilekroć nastąpi zmiana władzy, to podobno poprzednia ustawa idzie do kosza. Ktoś podjął kiedyś w życiu taką czy inną decyzję, nastawił na coś swoje gospodarstwo. Odwlekanie decyzji w czasie, nawet tych trudnych, działa na szkodę wszystkich.

Podobną opinię wyraził też inny zaproszony na posiedzenie komisji rolnictwa rolnik, Jan Bańcerowski. – Od 3 lat próbuję postawić biogazownię we własnym gospodarstwie, niedużą, o mocy 100 kW – opowiadał. – Posiadam wszystkie substraty, posiadam gospodarstwo, które zagospodaruje poferment. I czekam, czekam na tę ustawę i doczekać się nie mogę. Proszę państwa, ja już może tak w geście premiera Piechocińskiego, klękam przed Komisją, przed rządem: powiedzcie, czy będziemy to budować, czy nie będziemy. Albo po prostu powiedzcie, jak będzie, żeby nie zawracać ludziom głowy, bo włożonych jest już kupę pieniędzy, wstrzymana dalsza inwestycja – bo nie wiadomo, co robić. Powiedzcie – czy będzie ta ustawa, czy jej nie będzie.

Marnowany surowiec

Wiceprezes Polskiego Związku Producentów Roślin Zbożowych Tadeusz Solarski podkreślił wagę tego problemu dla rolnictwa i całej gospodarki: – Tyle surowca się marnuje na oczach nas wszystkich, a można by zrobić z tego ogromne pieniądze i byłaby w tym jednocześnie ochrona środowiska. Chociażby niekoszone, niechciane łąki. W moim województwie lubelskim 250 tys. ha łąk jest nieskoszonych i na oczach wszystkich następuje ich degradacja. Nas przeklną przyszłe pokolenia. Szukamy pieniędzy, miejsc pracy. Moi drodzy, siada nam produkcja zwierzęca. A Niemcy mówią, że u nich utrzymuje się opłacalna produkcja i to m.in. dzięki mniejszym i większym biogazowniom – bo właśnie jeśli przetworzą, zutylizują te wszystkie gnojowice, oborniki itd., to im to daje dodatkowe pieniądze. Oni sobie radzą, podobnie jak Duńczycy.

Odpowiadając na uwagi i postulaty rolników, obecnych na posiedzeniu Komisji Ronictwa, wiceminister gospodarki Jerzy Pietrewicz wskazał na konieczność dokładnego zbadania problemu. – Stworzyliśmy system i dzisiaj mamy nadmiar zielonych certyfikatów – powiedział. – Rezultatem tej sytuacji jest cena 120 zł na towarowej giełdzie energii, ponieważ rynek nie jest w stanie wchłonąć tej liczby zielonych certyfikatów. A przecież punktem odniesienia w gruncie rzeczy powinna być kwota 290 zł. Jeśli projektujemy ten rynek na przyszłość, to chcemy, żeby był rynkiem rozwijającym się, dynamicznym, ale także samoregulującym się, żeby nie trzeba było przy nim ręcznie manipulować. Dlatego nie jest to proste. Jest tu połączenie pewnych interesów, a jednocześnie interesu publicznego. My kierujemy się w pierwszej kolejności właśnie interesem publicznym, interesem przedsiębiorców, polskiego przemysłu, polskich obywateli.

Wiceminister Pietrewicz zgodził się, że tzw. duży trójpak jest opóźniony, ale – jak powiedział – wynika to z chęci przygotowania dobrego projektu.

Jacek Krzemiński

na podstawie: www.farmer.pl


Udostępnij wpis swoim znajomym!




Podziel się swoją opinią



Za treść materiału odpowiada wyłącznie Fundacja – Instytut na Rzecz Ekorozwoju



Portal dofinansowany ze środków Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. Za jego treść odpowiada Fundacja – Instytut na Rzecz Ekorozwoju, poglądy w nim wyrażone nie odzwierciedlają oficjalnego stanowiska Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej