ChronmyKlimat.pl - Portal na temat zmian klimatu - Instytut na rzecz ekorozwoju


Aktualności

Gdyby nie biogazownia w Liszkowie, nie byłoby większości protestów (15166)

2012-12-14

Drukuj

Instalacja w Liszkowie jest jak dotąd jedyną biogazownią rolniczą w Polsce, która zatruwała fetorem okolicę. Zatruwała, bo źle ją zaprojektowano i popełniono bardzo poważne błędy podczas jej eksploatacji. Niestety, przez tę jedną nieudaną instalację po całym kraju rozeszła się fama, że "biogazownie śmierdzą". A to walnie przyczyniło się do protestów mieszkańców przeciwko ich budowie.

W Polsce niemal wszędzie, gdzie ma powstać biogazownia rolnicza, mieszkańcy protestują przeciwko jej budowie, próbują ją zablokować. Ich głównym argumentem jest to, że "biogazownie śmierdzą", że fetor z nich zatruje całą okolicę. Powołują się przy tym na przykład właśnie Liszkowa. Tylko na ten przykład, bo innego, znanego (jak wynika z moich informacji), mającego dowodzić, że "biogazownie śmierdzą", nie ma. Ale on wystarcza wielu ludziom, by wierzyć, że biogazowni trzeba się bać. W miejscowościach, w których mieszkańcy protestują przeciwko ich budowie, na ogół powołują się oni na Liszkowo. Co więcej często jeżdżą tam, dzwonią, by utwierdzić się w swych obawach, czego dowodem są choćby filmiki o Liszkowie, wrzucane przez protestujących na You Tube.

Co się stało w Liszkowie?

Kilka dni temu rozmawiałem z dziennikarzem z chełmskiej redakcji lokalnego tygodnika "Nowy Tydzień", obejmującego swym zasięgiem kilka powiatów na Lubelszczyźnie. – Pan chce mnie przekonać, że biogazownie są dobre, a my byliśmy w Liszkowie, wiemy, co tam się działo, wiemy, czym to grozi – powiedział mi.

Dlaczego liszkowska biogazownia śmierdziała? Jak wynika z zebranych przeze mnie informacji, po pierwsze źle ją zaprojektowano, nie uwzględniając w projekcie zbiorników ani na surowiec, ani na poferment. Po drugie popełniono karygodne błędy podczas jej eksploatacji, które doprowadziły m.in. do tego, że silniki biogazowni zatarły się, przestały pracować, a nie mieszany i nie podgrzewany surowiec zamiast fermentować zaczął gnić. Potem tę gnijącą i rzeczywiście śmierdzącą masę wylano do opróżnionych z wody sąsiednich stawów i zaczęto wywozić.

Mieszkańcy nie są bezbronni

Czy taki scenariusz jest możliwy w innych biogazowniach rolniczych? Teoretycznie tak, tylko teoretycznie, bo właściciel biogazowni w Liszkowie poniósł przez swoje błędy duże straty finansowe. A to oznacza, że właściciele innych biogazowni w Polsce, nauczeni tym przykładem, zrobią wszystko, żeby do takiej sytuacji nie dopuścić.

Po tym, co się stało w Liszkowie, odpowiednie służby doprowadziły do zamknięcia tamtejszej biogazowni. To jest zaś paradoksalnie argument za budową tego typu instalacji. Bo pokazuje, że jeśli biogazownia zostanie źle zaprojektowana, będzie niewłaściwie eksploatowana, a przez to uciążliwa dla otoczenia, to mieszkańcy nie są w takiej sytuacji bezradni, bezbronni i mogą doprowadzić do zamknięcia czy poprawienia funkcjonowania takiej instalacji.

 

Jacek Krzemiński


Udostępnij wpis swoim znajomym!




Podziel się swoją opinią



Za treść materiału odpowiada wyłącznie Fundacja – Instytut na Rzecz Ekorozwoju



Portal dofinansowany ze środków Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. Za jego treść odpowiada Fundacja – Instytut na Rzecz Ekorozwoju, poglądy w nim wyrażone nie odzwierciedlają oficjalnego stanowiska Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej