Aktualności

Brytyjczycy osłabiają politykę klimatyczną (14444)

2012-06-12

Drukuj

big_ben_by_nc_sa_amanda_amarisWielka Brytania w 2008 roku jako pierwszy kraj na świecie przyjęła ustawę klimatyczną (Climate Change Act). Wciąż głośno deklaruje swoje zaangażowanie i chce być powszechnie postrzegana jako lider w walce ze zmianami klimatu. Tymczasem, jak ujawnił "The Guardian", za kulisami brytyjscy politycy nie zawsze postępują tak, jakby ochrona klimatu była dla nich priorytetem.

Nieufność wobec szczerości deklaracji i poczynań nowego ministra ds. energii i klimatu nie zrodziła się z dnia na dzień. W lutym tego roku ze stanowiska odszedł Chris Huhne, według niektórych komentatorów zbytnio ulegający wpływom wielkich koncernów energetycznych. Prace nad ustawą energetyczną miał kontynuował jego następca, Ed Davey.

Nad tym aktem prawnym od kilku miesięcy w Wielkiej Brytanii toczą sie ożywione dyskusje. 25 maja rząd upublicznił kolejną wersję dokumentu. Czas rozesłania informacji prasowej – piątkowe popołudnie, tuż przed weekendem dawało nadzieję, że burza nad zapisami się nie rozpęta. Tak się jednak nie stało.

Walka o kształt ustawy energetycznej

Najwięcej kontrowersji wśród ludzi zajmujących się środowiskiem i klimatem wzbudził fragment o limitach emisji dla nowych elektrowni. Do 2045 roku mają one wynosić 450 g CO2 na jedną wyprodukowaną kWh. Oznacza to, że nowe instalacje spalające węgiel bez CCS nie będą mogły funkcjonować, gdyż ich emisje wynoszą ok. 800 g/kWh, ale już elektrownie gazowe, które emitują średnio poniżej 400 g/kWh, przez ponad 30 lat nie będą musiały robić nic w celu zmniejszenia emisji.

W opinii ekologów wątpliwe jest, by preferowanie gazu w tak długiej perspektywie przyczyniło się znacząco do zahamowania globalnego ocieplenia i pomogło w uniknięciu jego tragicznych skutków. Działacz ekologiczny i publicysta BBC George Monbiot odważył się nawet stwierdzić, że tak oto ustawa klimatyczna sprzed 4 lat, pierwsza taka na świecie, "idzie z dymem".

Minister ds. energii i zmian klimatu nie pozostawił oskarżeń bez odpowiedzi. Dzień później, 29 maja "The Guardian" wydrukował list, w którym tłumaczy się z najnowszej propozycji kształtu ustawy. Ed Davey przekonywał w nim, że polityka klimatyczna jest dla rządu Wielkiej Brytanii bardzo ważna, a "George Monbiot myli krótkoterminowe rozwiązania z długoterminowymi celami". Tłumaczył, dlaczego powinno się eliminować węgiel i postawić na gaz oraz że zaproponowane limity nie muszą obowiązywać do 2045 roku, lecz mogą być zmniejszone w każdej chwili. "Reforma ustawy o energii ma na celu redukcję emisji i czyste powietrze po najniższej dla konsumenta cenie", pisał.

Aby uspokoić pełnych wątpliwości ekologów, przywołał opinię Komitetu ds. Zmian Klimatu (ang. Committee on Climate Change, CCC), który "twierdzi, że nasze rozwiązania 'mogą być zgodne z planami dekarbonizacji sektora energetycznego', pod warunkiem, że zostanie zreformowany i zapewnione będzie finansowanie niskowęglowych projektów". Takie zdanie rzeczywiście się pojawiło się w liście Adaira Turnera, przewodniczącego CCC z końca marca tego roku, jednakże Davey pod koniec maja zapomniał już przytoczyć drugiej jego części.

Komitet w rzeczywistości uważa bowiem, że "zaproponowane rozwiązania mogą być zgodne z planami dekarbonizacjami sektora energetycznego wymaganymi do osiągnięcia założonych celów redukcji, ale niosą ze sobą również ryzyko generowania zbyt dużej ilości prądu poprzez wzmożone spalanie gazu zamiast inwestowania w niskowęglowe technologie". Ustawa energetyczna w obecnym kształcie nie traktuje dekarbonizacji sektora energetycznego jako celu, co – zdaniem CCC – jest konieczne, aby zmniejszać emisje.

Zachowawczość na forum międzynarodowym

Na tym niestety nie skończyły się problemy brytyjskiego ministerstwa ds. energii i klimatu. Zaledwie kilka dni później, 3 czerwca głównym tematem "Guardiana" były zapisy negocjacji na szczeblu europejskim. Ujawnione dokumenty podważają szczerość deklaracji brytyjskiego rządu w sprawie zapobiegania zmianom klimatu.

Okazuje się, że podczas rozmów o nowych przepisach, które miałyby obowiązywać w Unii Europejskiej, brytyjscy urzędnicy wielokrotnie próbowali przekształcić obowiązek oszczędności energii przez firmy energetyczne jedynie w dobrowolne zobowiązania oraz zapobiec przyjęciu przez Unię Europejską przepisów dotyczących efektywności energetycznej czy też nowego celu dotyczącego obowiązkowego udziału odnawialnych źródeł w produkcji energii.

Podczas spotkania Rady Unii Europejskiej, które odbyło się 30 maja, Brytyjczycy starali się doprowadzić do nieprzyjęcia celu 20% efektywności energetycznej za prawnie wiążący oraz sprzeciwiali się wprowadzeniu obowiązkowych audytów energetycznych, które Komisja Europejska uważa za kluczowe w tego osiągnięciu celu. Kwestionowali również przeprowadzanie prac termo modernizacyjnych przy okazji renowacji budynków publicznych jako zagrożenie dla bezpieczeństwa.

"Ed Davey obejmując stanowisko, głośno manifestował swoje zaangażowanie w efektywność energetyczną i podkreślał jej niezliczone zalety, ale jak dotychczas nie chce albo nie może podjąć żadnego działania w tym kierunku. Zdecydowane zapisy dyrektywy, w tym ustalenie wiążącego celu oszczędności energii, mogłyby być dużym impulsem do wzrostu gospodarczego, ale będą one słabe, mało ambitne i pełne luk. Wielka Brytania odegrała znaczącą rolę w doprowadzeniu do tej rozczarowującej sytuacji", skomentował sytuację Dave Timms z Friends of Earth.

Przedstawiciel brytyjskiego Greenpeace Joss Garman znalazł przyczynę takiego postępowania. "Te dokumenty są dowodem na to, że Ed Davey uległ kopalnianym lobbystom, którym zależy na większym uzależnieniu nas od wytwarzania energii poprzez spalanie paliw kopalnych" – stwierdził. "Wyższe ceny gazu, a tym samym rachunki za energię, a szerzej –stan gospodarki sprawiają, że teraz jest najlepszy czas na wspieranie czystej energii i zapewnienie tym samym dostaw energii po stabilnych cenach. Tymczasem rządzącym wygodnie wspierać wielkich graczy sektora energetycznego. Zapłacą za to zwykli Brytyjczycy, regulując swoje rachunki za prąd".

Na zarzuty próbował odpowiedzieć rzecznik prasowy ministerstwa ds. energii i klimatu. "To oczywiste, że aby zrealizować długoterminowe cele redukcji emisji po rozsądnych kosztach, każdy kraj członkowski powinien sam określać swój miks energetyczny. Wielka Brytania pełni wiodącą rolę w uzyskaniu porozumienia w sprawie dyrektywy o efektywności energetycznej. Chcemy być ambitni, ale to wymaga czegoś, co będzie realizowane zarówno na Wyspach, jak i w pozostałych państwach członkowskich UE".

Powstaje pytanie, czy w kontekście zachodzących na naszych oczach zmian klimatu i ich negatywnych skutków brytyjski rząd będzie służył interesom wszystkich obywateli, a nie tylko wybranych grup, i pozostanie wystarczająco ambitny.

 

Urszula Drabińska, ChronmyKlimat.pl

fot. Flickr.com by Amanda Amaris, CC BY-NC-SA


Udostępnij wpis swoim znajomym!




Podziel się swoją opinią



Za treść materiału odpowiada wyłącznie Fundacja – Instytut na Rzecz Ekorozwoju



Portal dofinansowany ze środków Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. Za jego treść odpowiada Fundacja – Instytut na Rzecz Ekorozwoju, poglądy w nim wyrażone nie odzwierciedlają oficjalnego stanowiska Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej