Aktualności

Bruksela zmierza ku nowym "śmiałym" celom CCS do 2014 roku (15271)

2013-01-21

Drukuj

euractivWedług projektu unijnego komunikatu, do którego dotarł EurActiv, fiasko planów UE dot. przechowywania dwutlenku węgla w podziemnych strukturach geologicznych wymusi powstanie nowych przepisów dotyczących standardów wydajności emisji oraz obowiązkowych certyfikatów wychwytywania i składowania dwutlenku węgla.

Jeżeli dokument zostanie zatwierdzony, zmusi on Komisję do przygotowania oceny skutków oraz projektów ustaw "przed końcem obecnej kadencji" w 2014 roku, aby plan CCS mógł zostać wdrożony po roku 2020.

Według komunikatu, mającego na celu zainicjowanie publicznej konsultacji, typ standardów wydajności rozważanych przez Wielką Brytanię może "uspokoić" inwestorów zaniepokojonych ogromnymi spadkami na rynku węgla w ubiegłym roku.

Standardy te wyznaczyłyby obowiązkowe i zapewne zbywalne limity emisji firmom energetycznym, również tym z bardziej energochłonnych gałęzi przemysłu.

"Największą zaletą tej regulacji jest to, że nie jest podatna na wahania cenowe więc stanowi lepszy wyznacznik dla inwestorów, a to duży krok naprzód" – powiedział Sanjeev Kumar, starszy partner w E3G, firmie konsultingowej ds. środowiska.

W Norwegii, która nie należy do UE, żadna nowa elektrownia gazowa nie może powstać bez technologii sekwestracji dwutlenku węgla. Obecnie obsługiwane są tam dwa z dwudziestu światowych projektów pilotażowych CCS.

W tej chwili, projekt ustawy jest przedmiotem debaty w KE, gdzie sprzeciwiają mu się urzędnicy dyrekcji ds. klimatu, twierdząc, że to europejski system handlu emisjami (ETS) powinien być głównym motorem inwestycji CCS. Niemniej jednak przy obecnych limitach emisji CO2 (w obrocie za ok. 6,4 euro za tonę), wielu osobom propozycja ta wydaje się mało prawdopodobna. Nawet holenderski gigant energetyczny Shell, który zapoczątkował rynkową interwencję w celu wsparcia CCS, zapowiada teraz bardziej elastyczne podejście.

W mailowym oświadczeniu rzecznik Shell Wim van de Wiel powiedział EurActiv, że jego firma wciąż "zdecydowanie popiera" ETS i jej program NER300, który miał na celu dystrybucję środków na projekty CCS, ale spalił na panewce ze względu na brak państw członkowskich chętnych do pokrycia wymaganych  50 proc. inwestycji.

"Biorąc pod uwagę aktualną cenę węgla, jest to odpowiedni moment dla polityków i przemysłu, by przedyskutować czy i kiedy dodatkowe środki mogą być potrzebne, by wesprzeć rozwój technologii CCS w Europie" – stwierdził van de Wiel.

Obowiązkowe certyfikaty

Kolejna propozycja w projekcie komunikatu to wprowadzenie systemu obowiązkowej certyfikacji CCS, który byłby "doskonale dostosowany do systemu ETS" i zasady "zanieczyszczający płaci".

Pomysł ten został już wdrożony w amerykańskim stanie Illinois , gdzie od 2015 roku wymaga się od zakładów energetycznych, by 5 proc. swojej energii uzyskiwały na bazie technologii czystego węgla. Do 2025 roku ma to być aż 25 proc.

Zakłady działające przed rokiem 2016 zostałyby uznane za korzystające z technologii czystego węgla, jeśli co najmniej połowa ich emisji byłaby wychwytywana i składowana pod ziemią. Wcześniej pomysł ten zrodził obawy, że certyfikaty mogłyby być przyznawane wyłącznie nowym elektrowniom.

"Potrzebujemy technologii CCS i to natychmiast, ale przyniosą one korzyści tylko i wyłącznie jeśli zostaną zastosowane we wszystkich instalacjach, zarówno w nowych jak i w tych już istniejących" – zaznaczył Kumar.

Spodziewano się, że wysoka cena węgla zachęci do inwestowania w CCS, ale, jak sugeruje unijny dokument, dopóki ceny nie osiągną poziomu 40-75 euro za tonę, "nie ma racjonalnego powodu, dla którego przedsiębiorcy mieliby inwestować w technologie CCS".

Jeśli nowelizacje ETS nie zmienią sytuacji, „nierealistyczne jest złożenie, że przemysł w odpowiednim stopniu zaangażuje się w finansowanie projektów CCS" – możemy przeczytać w dokumencie. "Jeżeli paliwa kopalne mają nadal być stosowane, rezolucja jest potrzebna".

Sprzeciw publiczny

"Technologia CCS jest jedną z najbardziej skutecznych technologii ograniczania emisji, jeśli nie najskuteczniejszą" – potwierdziła Agata Hinc, dyrektor zarządzający w demosEUROPA – Centrum Strategii Europejskiej.

Paliwa kopalne stanowią obecnie ponad połowę pakietu energii elektrycznej w UE – węgiel stanowi 25 proc, gaz ziemny – 23 proc., a ropa naftowa – wykorzystywana głównie w transporcie – 2,6 proc. całości. Jednak  zużycie energii elektrycznej to nie jedyny czynnik, który wpływa na ocieplenie klimatyczne w Europie.

Procesy przemysłowe o zwiększonej emisji, takie jak przetwarzanie stali i cementu stanowią około 20 proc. rocznej produkcji CO2 na kontynencie. Jeśli spalanie paliw kopalnych utrzyma się na obecnym poziomie, to bez technologii CCS unia nie będzie w stanie osiągnąć zaplanowanej całkowitej dekarbonizacji.

Tymczasem, wychwytywanie dwutlenku węgla spotkało się w Europie z ostrą reakcją, między innymi ze względu na ryzyko wycieków. Największy sprzeciw zgłosiła Polska i Niemcy, gdzie protesty opóźniły transponowanie dyrektywy CCS. Unijny raport w tej sprawie zostanie opublikowany jeszcze w tym roku. Wyszczególniona zostanie w nim lista państw, które muszą ją jeszcze ratyfikować.

Sceptyczni są też obrońcy środowiska, którzy nieufnie podchodzą do bardzo rozpowszechnionego zastosowania metod wspomagania wydobycia ropy (EOR) oraz zatłaczania płynnego węgla do częściowo wyeksploatowanych złóż ropy naftowej i gazu ziemnego, aby wydobyć pozostałe rezerwy.

"Na chwilę obecną, tak Polsce jak i w Europie, technologia CCS nie jest opłacalna, a już na pewno na tle innych rozwiązań ograniczenia emisji CO2" – powiedziała EurActiv.pl Agata Hinc. "Zwłaszcza biorąc pod uwagę niskie ceny za uprawnienia do emisji. CCS nie będzie rentowna dopóki nie dojdzie do komercjalizacji tej technologii" – dodała.

Brak opłacalności potwierdza też  Marcin Stoczkiewicz, prawnik ClientEarth: "Z uwagi na fakt, że Polska energetyka jest w ponad 90 proc. oparta na węglu, Polska nie będzie w stanie wypełnić, w dłuższej perspektywie czasowej, celów klimatycznych Unii Europejskiej bez komercyjnego zastosowania technologii CCS".

Intensyfikacja wydobycia ropy

Firmy korzystające z technologii CCS zapewniły EurActiv, że jest to obecnie dominująca praktyka na rynku CCS. Tymczasem projekt UE wyraźnie wskazuje, że EOR nigdy nie mogą stać się głównym powodem wdrażania CCS.

"EOR to poboczny problem i to na krótszą metę" – stwierdził Kumar. "Chcemy stosować CCS tylko po to, żeby zmniejszyć  nasz wpływ na klimat. Zależy nam na tym, żeby bezpiecznie składować CO2 i udowodnić, że ta technologia jest skuteczna. Wtedy możemy sprzedać ją krajom rozwijającym się, takim jak Chiny i Indie" – dodał.

Unijny projekt GeoCapacity ocenia możliwości geologicznego magazynowania dwutlenku węgla w Europie na 300 miliardy ton wychwyconego CO2, które byłyby w stanie zmieścić całość emisji europejskich w nadchodzących dziesięcioleciach.

Jednak na chwilę obecną, najtrudniejszy w branży CCS pozostaje pierwszy krok. Unijny projekt określił minimalistyczną obietnicę UE z 2007 roku, zapowiadającą 12 obiektów pilotażowych CCS, które mają powstać i działać do 2015 r., jako "nierealną". Jak zapowiada dokument: "Zrealizowanie mniejszej ilości projektów będzie jeszcze większym wyzwaniem".

"Wszystko zależy od priorytetów UE. Jeśli będzie nią redukcja emisji za wszelką cenę, na CCS będzie trzeba się zdecydować. Jeśli nie – na razie poprzestaniemy na pośrednich technologiach przejściowych. Wszystko zależy od europejskich decydentów" – powiedziała Agata Hinc. "Myślę jednak, że realia gospodarcze nie pozwolą na drastyczne ograniczenia emisji" – podsumowała.
 

Arthur Neslen

Współpraca: Aleksandra Wiśniewska

źródło: Euractiv

Udostępnij wpis swoim znajomym!




Podziel się swoją opinią



Za treść materiału odpowiada wyłącznie Fundacja – Instytut na Rzecz Ekorozwoju



Portal dofinansowany ze środków Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. Za jego treść odpowiada Fundacja – Instytut na Rzecz Ekorozwoju, poglądy w nim wyrażone nie odzwierciedlają oficjalnego stanowiska Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej