Polecane publikacje

#Zostanwdomu znacznie dłużej (21279)

Wojciech Szymalski
2020-04-24

Drukuj
galeria

Z doniesień prasowych i komentarzy na temat postepowania rządu w związku z możliwym odmrażaniem gospodarki wnioskuję, że już nie bardzo możemy już znieść akcji #zostańwdomu. A jednak powinniśmy w nim zostać, nawet jak pandemia się skończy.

Wymagają tego nie tylko okoliczności związane z pandemią, ale także ochrona klimatu. Myślę, że okoliczności pandemii dość skutecznie pokazały mieszkańcom dużych miast, jak powinno wyglądać nasze życie, aby chronić klimat. Zaryzykuję też stwierdzenie, że dla wielu, zwłaszcza pracowników biurowych, praca zdalną nie była w znacznej mierze uciążliwa. Wiele firm zrozumiało także, że może funkcjonować inaczej, a jej pracownicy mogą przemieszczać się mniej do pracy i po świecie. Dlaczego zatem teraz mielibyśmy wracać do starych nawyków w zakresie mobilności?

Problemy komunikacji miejskiej

Przynajmniej do czasu, kiedy nie zostanie odczarowany dżin szkodliwości poruszania się komunikacją miejską w czasie epidemii, należy się spodziewać, że tłoku w komunikacji miejskiej nie będzie. Trzeba jednak pamiętać, że komunikacja miejska, np. w Warszawie, przewoziła codziennie 2/3 osób poruszających się po mieście, a w godzinach szczytu nawet 4/5. Powrót wszystkich tych osób do pracy bez możliwości poruszania się autobusem, tramwajem, metrem, przy prawie 100% dostępności dla nich samochodu grozi w dużych miastach inną epidemią – korków.

Rysunek: Struktura modalna podróży w Warszawie ad 2015. Źródło: Warszawskie Badanie Ruchu, 2015

Ograniczyć mobilność

Problemem pozostaje zatem, jak przejść z przymusowej akcji #Zostańwdomu na działania w większej mierze dobrowolne, ale skutecznie ograniczające przemieszczanie się po mieście. Miasta mają od niedawna znacznie większe możliwości działania w tym zakresie. Można podwyższyć opłaty za parkowanie tworząc tzw.: śródmiejską strefą płatnego parkowania. Można też stworzyć strefę czystego transportu, z płatnym wjazdem w określonych godzinach. Bardziej odważni mogliby także spróbować wprowadzić po prostu opłaty za wjazd samochodami do miasta, wzorem Sztokholmu lub Londynu, bo może taki nadzwyczajny środek dałoby się uzasadnić jakimiś przepisami sanitarnymi lub kryzysowymi.

Kierowcom zapewne pojawia się od razu pytanie, po co takie ograniczenia, skoro to właśnie samochodem można teraz bezpiecznie dostać się do miasta? Odpowiem pytaniem na pytanie. A czy jako kierowcy chcecie mieć w możliwość dostania się miasta i poruszania po nim samochodem w akceptowalnym dla Was czasie? Dzisiejszy brak korków miastach jest stanem wyjątkowym. Nie ma w miastach powyżej 500 tys. mieszkańców możliwości, aby każdy wjechał do niego samochodem i wyjechał bez straty czasu, jeśli będzie się poruszało po mieście więcej ludzi, niż przez ostatnie 4 tygodnie. Jeśli dotychczas, przy 2/3 dojeżdżających do miasta komunikacją miejską opóźnienia w ruchu drogowym wynosiły średnio 20-30% przez całą dobę, a nawet 90%  godzinach szczytu (według indeksu tomtom), to jak będzie to wyglądało, gdy komunikacja miejska może przewieźć znacznie mniej osób? 80-90% opóźnienia są jak najbardziej możliwe i to od wschodu do zachodu słońca.

W długim okresie

Dlatego istotne jest, aby miasta oddziaływały ekonomicznie, poprzez opłaty za wjazd, na ograniczenie przemieszczania się po mieście, choćby tylko do momentu zniesienia stanu epidemicznego. Pomijam fakt, czy techniczne byłoby to wykonalne, ale sądzę, że wprowadzenie takich rozwiązań do 1 września 2020 byłoby możliwe, a jak słyszymy z ust rządowych ministrów stan epidemiczny może pozostać z nami jeszcze znacznie dłużej. Dalszą kwestią pozostaje wykorzystanie środków pozyskanych w ten sposób. Pierwszym sposobem, jaki się nasuwa, jest ich wykorzystanie na zwiększenie możliwości przewozowych komunikacji publicznej, przy zachowaniu wymaganych standardów sanitarnych. Mniej miejsc w pojazdach oznacza konieczność wypuszczenia na drogi większej ilości tych pojazdów. Powstała już zresztą opinia, w której eksperci domagają się wsparcia rządu dla tego typu działań.

Od razu

Drugim – zwiększenie wszelkimi środkami i to natychmiast (bez czekania na wprowadzenie opłat), możliwości poruszania się po miastach pieszo i rowerami. Pieszo, bo jeśli mamy zachowywać w przestrzeni publicznej odstępy pomiędzy sobą rzędu 1,5m, to dzisiejsze chodniki zastawione parkującymi samochodami o minimalnej wymaganej przez przepisy szerokości 2m się zupełnie do tego nie nadają. Pieszym trzeba oddać chodniki szerokie co najmniej na 4 metry bez możliwości parkowania na nich samochodów. Rowerem, bo zajmuje on znacznie mniej miejsca, niż samochód, a zapewni przynajmniej do końca lata możliwość indywidualnego dojazdu do miasta większości tym, którzy do tej pory w nim pracowali. Potrzebne są dodatkowe pasy dla ruchu rowerowego, abyśmy chętniej korzystali z roweru i spalili te kalorie, które kumulują się podczas telepracy. Wiele miast zagranicznych już się na to zdecydowało – ostatnio Wiedeń oraz Mediolan.

Na zawsze

W dalszej kolejności należy pomyśleć o premiowaniu tych, którzy pozwalają pracownikom na długie pozostawanie w domu i telekonferencje, zamiast poruszania się po mieście. Tego wsparcia trzeba udzielić, bo pojawiają się głosy, że bilans finansowy telepracy może być dla pracowników i pracodawców niekorzystny. Powinnny być to zarówno rozwiązania samorządowe, jak i rządowe. Samorządowe, bo nierzadko jeszcze przed pandemią samorządy wspierały finansowo firmy, premiujące pracowników dojeżdżających rowerem – dziś można by rower zamienić na promowanie #Zostańwdomu2. Rządowe, bo czemu nie pomyśleć o tym, aby w kodeksie pracy, zawrzeć przepisy premiujące pracodawców dających pracownikom możliwość pracy z domu np. większość dni pracujących w roku? A nóż mogłoby to być sposobem na dalsze ukrócenie możliwości stosowania umów śmieciowych? Czemu też nie zwolnić choćby częściowo firm z podatku od sprzętu lub aplikacji pozwalających na sprawniejsze organizacji konferencji video?

Pomóżmy temu światu zwolnić, a będziemy żyć lepiej i dłużej.


Udostępnij wpis swoim znajomym!



Podobne artykuły


Podziel się swoją opinią




Portal dofinansowany ze środków Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. Za jego treść odpowiada Fundacja – Instytut na Rzecz Ekorozwoju, poglądy w nim wyrażone nie odzwierciedlają oficjalnego stanowiska Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej