Polecane publikacje

Współspalanie, czyli pomieszanie z poplątaniem za nasze (BARDZO DUŻE) pieniądze (15951)

2013-07-17

Drukuj

logo Koalicja KlimatycznaZnowu jako kraj bijemy rekordy i znowu udało nam się to, co zdaje się niemożliwe – wydajemy najwięcej na świecie pieniędzy na to, co jest nie tylko bezużyteczne, ale wręcz szkodliwe. Wszystko po to, aby udowodnić, że produkujemy coś, czego nie produkujemy, a ponieważ tego nie produkujemy, to na końcu zapłacimy za to karę. Polak, a raczej polski rząd potrafi! Mowa oczywiście o kwitnącej w naszym kraju technologii współspalania biomasy w kotłach węglowych.

Problemy ze współspalaniem biomasy w kotłach węglowych są od dawna szeroko opisywane w mediach

Zarzuca się tej technologii przede wszystkim to, że wcale nie jest czysta – nie dosyć, że energię produkuje się przez spalanie wysokoemisyjnego i szkodliwego dla zdrowia węgla, to jeszcze 5-10-procentowa "wrzutka" w postaci biomasy obniża sprawność nieprzystosowanego do takiej materii kotła węglowego.

Wątpliwości rodzi też samo pochodzenie biomasy – przez lata spalaliśmy pełnowartościowe drewno z polskich lasów. Importujemy też surowce z nawet najbardziej egzotycznych miejsc świata (z ponad 50 państw!), nie do końca wiedząc, czym w rzeczywistości owa biomasa jest. Czy palimy łupiny kokosowe, wysokiej jakości drewno, czy może żywność, której często brakuje lokalnej ludności? Do tego biomasę z odległego kraju trzeba jakoś przywieźć – i tak zamiast przyczyniać się do obniżenia, współspalanie powoduje zwiększenie emisji gazów cieplarnianych.

Wreszcie, dzięki źle skonstruowanemu systemowi wsparcia, "współspalacze" przez ostatnie lata „przejadali" około połowy wsparcia, jakie otrzymała cała branża energetyki odnawialnej, nie budując nowych mocy i nie zwiększając bezpieczeństwa energetycznego kraju. Niekontrolowany rozwój współspalania doprowadził też do pojawienia się nadwyżek energii z OZE i pojawienia się zjawiska nadpodaży na rynku zielonych certyfikatów. Efekt – "zielona" część branży odnawialnej rozwijała się słabo, a w ostatnim roku inwestycje w Polsce niemalże stanęły. Samo współspalanie otrzymało 4-krotnie wyższe wsparcie niż uzasadniałyby koszty inwestycyjne i tym samym cieszy się najdroższym systemem wsparcia dla tej technologii na świecie!

Po co nam to wszystko?

Polska, jako członek Unii Europejskiej, zobowiązała się zrealizować cel 15,5% udziału odnawialnych źródeł w bilansie zużycia energii finalnej w 2020 roku. Rząd pomyślał więc, że skoro Polska węglem stoi, to zamiast śladami innych gospodarek rozwijać zielone źródła energii, można przecież zrealizować cel wspierając dominującą w Polsce energetykę węglową. Niestety, jak wskazuje analiza Instytutu Energetyki Odnawialnej pt. „Ocena skutków ekonomicznych utrzymania wsparcia dla technologii współspalania węgla z biomasą", rząd i – niestety – całe społeczeństwo, czeka gorzka niespodzianka. Raport mówi:

 Jeżeli rząd w trybie pilnym nie zmieni obecnego systemu wsparcia produkcji energii z OZE i nie będzie zachęcał do budowy nowych mocy wytwórczych, to spodziewana w latach 2015-2019 likwidacja wyeksploatowanych instalacji współspalających spowoduje konieczność dodatkowego, wirtualnego zakupu zielonej energii po cenach "unijnych" w roku 2020*.

Ale my przecież wspieramy zielone moce!

Owszem, nadzwyczaj hojnie wspieramy instalacje, które do 2020 roku zwyczajnie nie dotrwają, bo są za stare (61% kotłów ma ponad 30 lat!) i nie spełniają wymogów technicznych i ekologicznych. Zatem w roku 2020, kiedy Komisja zapyta Polskę, ile zielonej mocy produkuje, może się okazać, że zabraknie nam nawet do 10 TWh do potwierdzenia osiągnięcia celu. Aby uniknąć wysokiej kary, będziemy zmuszeni dokonać tzw. transferu statystycznego, czyli formalnie (bo nie fizycznie!) zakupić od innych państw brakujące terawatogodziny zielonej energii. Biorąc pod uwagę ceny energii prognozowane na rok 2020 (licząc w sposób umiarkowany), należy stwierdzić, że może nas to kosztować nawet 1,5 mld euro, czyli tyle, ile województwo Pomorskie ma dostać środków z budżetu unijnego na cały okres 2014-2020! Nie dojdzie do tego, jeżeli obecny rząd zmieni system wsparcia dla energetyki odnawialnej, czyli pilnie przyjmie ustawę o odnawialnych źródłach energii.

 

Ilona Jędrasik
rzecznik ds. politycznych Koalicji Klimatycznej

* W sytuacji czekającego Polskę deficytu mocy i braku budowy nowych mocy zarówno w energetyce konwencjonalnej, jak i odnawialnej, Polska będzie musiała importować energię elektryczną w ogóle, w tym – niezależnie od wymogów dyrektyw 2009/28/WE – także zieloną energię dostarczaną w miksie energetycznym, czyli za zieloną energię elektryczną praktycznie będzie płacić dwa razy (raz za "fizyczny import energii" i raz w ramach "transferu statystycznego").

Tekst pochodzi z bloga Koalicji Klimatycznej koalicjaklimatyczna.blog.onet.pl.

 


Udostępnij wpis swoim znajomym!




Podziel się swoją opinią



Za treść materiału odpowiada wyłącznie Fundacja – Instytut na Rzecz Ekorozwoju



Portal dofinansowany ze środków Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. Za jego treść odpowiada Fundacja – Instytut na Rzecz Ekorozwoju, poglądy w nim wyrażone nie odzwierciedlają oficjalnego stanowiska Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej