Polecane publikacje

Rząd Australii twardo za podatkiem węglowym (14536)

2012-07-05

Drukuj

melbourne flickr F.d.W. by-nc-ndWraz z początkiem lipca w Australii zaczął obowiązywać podatek węglowy. Ten instrument polityki klimatycznej ma przyczynić się do znacznych redukcji emisji. Jest jednocześnie pierwszym krokiem na drodze do krajowego systemu handlu emisjami. W państwie, którego gospodarka w znacznym stopniu opiera się na wydobyciu węgla, wciąż wywołuje duże kontrowersje.

Trudny temat podatku węglowego był w Australii od dawna zamiatany pod dywan. Jego wprowadzenie porównywane jest do reform opodatkowiania dóbr i usług z 2000 roku oraz służby zdrowia, również przeprowadzonych przez Partię Pracy. Wszystkim tym zmianom towarzyszyły burzliwe dyskusje wśród polityków i w mediach, a społeczeństwo początkowo było im niechętne. Podobnie nieprzekonane jest w przypadku instrumentów polityki klimatycznej. Być może dlatego, mimo ratyfikacji przez Australię protokołu z Kioto i zobowiązania się do walki ze zmianami klimatu, prawem z tym związanym zajęła się dopiero obecna premier, Julia Gillard.

Głównym celem wprowadzenia podatku jest ograniczanie globalnego ocieplenia. O odpowiedzialności 30 czerwca mówił australijski minister ds. zmian klimatu Greg Combet. "Emitujemy najwięcej zanieczyszczeń na jednego mieszkańca spośród rozwiniętych gospodarek, jesteśmy w pierwszej dwudziestce największych emitentów". Dodał, że inne kraje także podejmują zobowiązania. Główni partnerzy handlowi Australii – China i Korea Południowa ograniczają emisje i planują uruchomienie swoich systemów handlu emisjami. Australia nie może pozostać w tyle. "Społeczność międzynarodowa oczekuje od nas, że odegramy właściwą rolę w redukcji emisji gazów cieplarnianych", stwierdził.

Greg Combet zauważył jednocześnie, że podatek węglowy przekształci australijską gospodarkę. Wicepremier i minister skarbu Wayne Swan upatruje w tym wielkiej szansy. "W przyszłości pierwsza gospodarka świata będzie gospodarką opartą na czystej energii", pod koniec czerwca powiedział gazecie "The Age". "W ostatnim dziesięcioleciu gospodarki były napędzane przez rozwój technologii komunikacyjnych, w nadchodzących dekadach dziać się tak będzie za sprawą innowacji w czystą energię".

Podatkiem, który w pierwszym roku obowiązywania ustawy wynosił będzie 23 dolarów australijskich (23,1 dolarów amerykańskich) za jedną tonę wyemitowanych zanieczyszczeń, objętych zostanie blisko 350 wielkich przedsiębiorstw, w większości elektrowni i kopalni. W roku finansowym 2012-2013 przyniesie on do budżetu blisko 4 mld AUD.

Premier Julia Gillard świadoma jest jednak obaw społeczeństwa związanych z nowym podatkiem. Szacuje się, że jego wprowadzenie podniesienie koszt utrzymania gospodarstwa domowego nawet o ok. 10 AUD tygodniowo. Wiele firm głośno mówi o wzroście cen paliw oraz energii elektrycznej, a nawet straszy bankructwem i doprowadzeniem tym samym do wzrostu bezrobocia. Dlatego też rząd zaplanował szereg działań kompensacyjnych.

By choć częściowo zbilansować wyższe rachunki za energię, blisko 1/3 Australijczyków – ponad 7 mln osób od lipca będą obowiązywać niższe inne podatki. Aż 6 mln z nich dzięki temu zaoszczędzi rocznie ponad 300 AUD. Najbardziej zagrożone przedsiębiorstwa otrzymały już 27,7 mln AUD rekompensaty. W przeddzień wprowadzenia podatku rząd zapowiedział ponadto, że wsparcie w wysokości 50 mln AUD otrzyma także region Doliny Latrobe, gdzie wydobywa się węgiel brunatny, a kwotą 40 mln AUD dofinansowana zostanie huta w Geelong należącą do spółki Alcoa. Wcześniej przekonywano, że ich kłopoty raczej są spowodowane wysoką ceną dolara oraz niską ceną surowców, a nie planowanym opodatkowaniem.

Australijski rząd robi wszystko, co może, by jego polityka klimatyczna odniosła sukces i broni nowego podatku. Opozycja jednak nie odpuszcza. Według polityków nie zasiadających w rządzie w trudnych ekonomicznie czasach kolejne opłaty są nieuzasadnione. W mediach rozpoczęli kampanię, która ma zdyskredytować premier, która jeszcze przed wyborami w 2010 roku zapowiadała, że za jej rządów podatek węglowy nie zostanie wprowadzony.

Tymczasem lider opozycyjnej partii i kandydat na premiera, Tony Abbott obiecuje uchylić zarówno podatek węglowy, jak i górniczy, gdy tylko dojdzie do władzy po przyszłorocznych wyborach.

Julia Gillard wie, że od tego, czy jej rodacy zaakceptują podatek węglowy, zależy jej polityczna przyszłość. "Australijczycy nie muszą już słuchać tego, co politycy mówią im na jego temat – mogą przyglądać się jego skutkom i z czasem przekonać się sami". Jest przekonana, że "gdy sytuacja się uspokoi, a kampania strachu się skończy, podatek zostanie zaakceptowany i ludzie zrozumieją, czym jest naprawdę – dobrą zmianą dla przyszłości Australii".

Premier wierzy, że opłata za emisje pomoże chronić środowisko oraz wzmocni gospodarkę. Na razie pozostaje na stanowisku, a w australijskich planach wciąż pozostaje przekształcenie w połowie 2015 roku podatku węglowego w krajowy system handlu emisjami.

 

Urszula Drabińska, ChronmyKlimat.pl

fot. Melbourne, Flickr by F.d.W., BY-NC-ND

 


Udostępnij wpis swoim znajomym!




Podziel się swoją opinią



Za treść materiału odpowiada wyłącznie Fundacja – Instytut na Rzecz Ekorozwoju



Portal dofinansowany ze środków Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. Za jego treść odpowiada Fundacja – Instytut na Rzecz Ekorozwoju, poglądy w nim wyrażone nie odzwierciedlają oficjalnego stanowiska Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej