Polecane publikacje

Nowe Kioto coraz dalej (12808)

2011-06-22

Drukuj

17 czerwca 2011 roku zakończyły się negocjacje klimatyczne w Bonn. Mimo że poczyniono znaczne postępy w rozmowach na temat zielonych technologii i wsparcia krajów ubogich w adaptacji do zmian klimatu, wciąż nie udało się rozwiązać kwestii rozszerzenia protokołu z Kioto na okres po roku 2012.

Sprawa Kioto pod znakiem zapytania

Po niemal dwóch tygodniach intensywnych rozmów kraje uczestniczące w negocjacjach zgodnie przyznały, że chociaż nastąpił postęp w dyskusji dotyczącej transferu technologii, wciąż daleko jest do porozumienia w trzech kluczowych kwestiach: finansowania, redukcji gazów cieplarnianych oraz rozszerzenia protokołu z Kioto na okres po 2012 r.

Jak podkreśliła Christiana Figueres, sekretarz wykonawczy Ramowej Konwencji Narodów Zjednoczonych w sprawie Zmian Klimatu, przyszłość protokołu z Kioto jest w tym roku sprawą priorytetową. Jego rozszerzenie stanęło pod znakiem zapytania po tym jak Japonia, Rosja i Kanada oświadczyły, że nie podpiszą zobowiązania do dalszej redukcji emisji po roku 2012. Ich zdaniem sprawiedliwszym posunięciem byłoby globalne porozumienie z udziałem wszystkich krajów emitujących największe ilości gazów cieplarnianych, w tym Chin oraz Indii.

Dalsze komplikacje wynikają z faktu, że Stany Zjednoczone nigdy nie ratyfikowały porozumienia ONZ z 1997 roku, tłumacząc, że jest on niesprawiedliwy i co więcej może wpłynąć na wzrost bezrobocia w USA. Z tych samych przyczyn Stany Zjednoczone odmawiają podpisania podobnego porozumienia w najbliższej przyszłości.

Sama UE nie wystarczy

Jozsef Feiler, reprezentujący węgierską prezydencję w UE, zapowiedział, że Wspólnota jest gotowa na międzynarodowe porozumienie, ale potrzebuje zaangażowania wszystkich krajów. Stąd też oczekiwanie, że kraje rozwijające się udowodnią, że wypełniły wszystkie warunki porozumień zawartych w Kopenhadze i w ubiegłym roku Cancún.

Feiler zwrócił też uwagę na postępy w działaniach związanych z Zielonym Funduszem Klimatycznym i ocenił, że Bonn zbliżyło nas o krok do zawarcia zrównoważonego porozumienia w Durbanie. Powtórzył, że UE będzie wciąż pełniła rolę lidera w tej kwestii, ograniczając emisje o 20% do roku 2020, a jeśli do porozumienia przystąpią kraje o najwyższych emisjach, nawet i o 30%.

Równocześnie Tove Ryding z Greenpeace oskarżyła UE o grę w „klimatycznego pokera”. Nawołując do redukcji emisji o 30%, zwróciła uwagę na to, że Wspólnota ograniczyła już emisje o 17% zatem dalsza redukcja o zaledwie 3% nie może być uznana za przywództwo w walce ze zmianami klimatu.

Jürgen Lefevere, koordynator ds. polityki klimatycznej Komisji Europejskiej w ostatnim dniu negocjacji przypomniał, że UE odpowiada jedynie za 11% światowych emisji gazów cieplarnianych. „Jeśli mamy ograniczyć wzrost globalnej temperatury do 2°C, potrzebujemy rozwiązań dla pozostałych 89% emisji”, powiedział. Jego zdaniem należy przede wszystkim odpowiedzieć sobie na pytanie, jak wypełnić lukę między zobowiązaniami zawartymi w porozumieniu z Kopenhagi z roku 2009, a tym co jest konieczne, aby naprawdę zahamować globalne ocieplenie. „Samo rozszerzenie protokołu z Kioto nie zredukuje emisji. Musimy zadbać o to, aby reżim objął też inne kraje emitujące najwięcej gazów cieplarnianych”.

Niepokojący impas

Quamrul Chowdhury, negocjator reprezentujący grupę krajów rozwijających się G77, porównał rozmowy w Bonn do długiego meczu krykieta, w którym obie strony starają się o remis. „Na tym etapie nikt nie chce nic stracić”.

Wielu działaczy na rzecz ochrony środowiska uważa, że tempo negocjacji jest alarmująco niskie, zwłaszcza po tym jak Międzynarodowa Agencje Energetyczna (IEA) ogłosiła, że mimo obietnic redukcji globalne emisje CO2 wzrosły w 2010 o 5,9%, co stanowi dotychczasowy rekord. Są też tacy, którzy twierdzą, że po porażce w Bangkoku udało się ruszyć naprzód – zdaniem Aldena Meyera ze Związku Zaangażowanych Naukowców (Union of Concerned Scientists) plotki o tym, że proces negocjacyjny jest bez szans za „mocno przesadzone”.

Boliwię, którą odizolowano na końcowym etapie rozmów w Cancún, ponieważ nalegała na wyższe cele redukcyjne, niepokoi widoczny brak ambicji. Pablo Solón, ambasador ONZ w Nowym Jorku, ubolewa nad tym, że nie poczyniono żadnych postępów w kluczowej kwestii zobowiązań do redukcji emisji. „Jeśli wkrótce nie pojawią się nowe zobowiązania, znajdziemy się w bardzo trudnej sytuacji.(…) Kraje rozwinięte nie czynią żadnych postępów. Problem polega na tym, że jesteśmy na drodze do ocieplenia rzędu 4-5°C. Taka jest rzeczywistość”.

W dniu zakończenia negocjacji, Christiana Figueres tłumaczyła, że wolne tempo rozmów wynika z obecnego kryzysu ekonomicznego w Europie i innych częściach świata, który utrudnia dojście do porozumienia. Dodała, że tak ważnych kwestii nie można rozwiązać podczas jednego spotkania, broniąc reprezentantów wszystkich krajów i zapewniając, że byli oni „niezwykle kreatywni” i starali się rozważyć wszystkie możliwe opcje.

Co dalej?

Zdaniem Christiany Figueres, jeśli założenia ambitnego porozumienia z Cancún mają się ziścić, należy zwrócić szczególną uwagę na najważniejsze kwestie jeszcze przed tegorocznym szczytem w Durbanie. Kolejna runda negocjacji klimatycznych przewidziana jest na koniec września i odbędzie się najprawdopodobniej w Bangkoku lub Panamie.

Sekretarz ostrzegła również, że prawdopodobnie pojawi się luka między pierwszym i drugim okresem zobowiązań określonych protokołem z Kioto, niemniej jednak kraje nie powinny szczędzić wysiłków żeby wypracować porozumienie, które zadowoli wszystkie strony.  

Mohamed Adow z Christian Aid powiedział, że Europa powinna wykorzystać swoją siłę, żeby zapewnić rozszerzenie protokołu z Kioto o następny okres zobowiązań, nawet jeśli miałby to być tymczasowe rozwiązanie poprzedzające stworzenie całkiem nowego światowego porozumienia.

Główny negocjator Stanów Zjednoczonych Jonathan Pershing wykluczył na obecnym etapie jakiekolwiek dalsze zobowiązania ze strony USA wykraczające poza przyjęty cel redukcji (17%). Podkreślił, że Stany Zjednoczone „nie są gotowe na prawne porozumienie, które odnosiłoby się do nich, a pomijało inne kraje”.

Jednocześnie Tim Gore, doradca ds. klimatu w organizacji Oxfam, ocenił, że USA zrobiły w Bonn co mogły, aby nie doprowadzić do żadnej konstruktywnej dyskusji na temat źródeł finansowania po roku 2013, które miałoby pomóc rolnikom w krajach uboższych zaadaptować się do ocieplającego się klimatu.

 

Agata Golec, ChronmyKlimat.pl

na podstawie: www.guardian.co.uk, www.irishtimes.com, www.unfccc.int, www.reuters.com


Udostępnij wpis swoim znajomym!




Podziel się swoją opinią



Za treść materiału odpowiada wyłącznie Fundacja – Instytut na Rzecz Ekorozwoju



Portal dofinansowany ze środków Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. Za jego treść odpowiada Fundacja – Instytut na Rzecz Ekorozwoju, poglądy w nim wyrażone nie odzwierciedlają oficjalnego stanowiska Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej