Polecane publikacje

Niewykorzystana szansa. Oceany czekają na fundusze (12539)

2011-06-10

Drukuj

img style='float:left; margin: 0 6px 6px 0;'8 czerwca obchodziliśmy Światowy Dzień Oceanów. Co o nich wiemy? Jak wpływają na funkcjonowanie Ziemi, ale i całej ludzkości? Czy oparły się niebezpiecznym konsekwencjom działalności człowieka?

Oceany to zjawisko zdumiewające. Podobnie jak fakt, że podstawą ich zbilansowego, wielostopniowego funkcjonowania są miliardy mikroskopijnych organizmów, fitoplankton. Jest on nieodzowny do życia praktycznie całej fauny i flory oceanów, pozostaje kluczowym ogniwem w łańcuchu pokarmowym morskich stworzeń, od ostrygi do płetwala błękitnego.

A to, co podstawowe i nieodzowne dla oceanów, oznacza również bardzo istotne dla człowieka. Tym większa szkoda, że tak mało wciąż interesujemy się tym, jak wygląda życie tej największej części hydrosfery. Gdy przyjrzeć się temu bliżej wyraźnie widać, że mimo swojego ogromu, nawet oceany w drastyczny sposób zostały dotknięte konsekwencjami działalności człowieka. Jeden z jej skutków – przyczynienie się do efektu globalnego ocieplenia, a co za tym idzie także podnoszenie się temperatury wód oceanów, powodują powstawanie martwych sfer, w których nawet fitoplankton nie może znaleźć pożywienia. 

Przez ostatnie sześćdziesiąt lat wyginęło aż 40 procent jego populacji, a ten efekt nasila się z każdym rokiem. Zginie fitoplankton, wyginie również większość morskich stworzeń. Człowiek może przetrwa – ale jak będzie wyglądał świat, w którym większość powierzchni oceanów jest martwa? Nawet trudno sobie wyobrazić, jak mocno i destrukcyjnie wpłynie to na nasz gatunek.

Artykuł pierwszej potrzeby

O ile tylko zadbamy o oceany, mogą one służyć nie tylko Ziemi, ale i wprost człowiekowi. Umożliwić mu przetrwanie, np. poprzez możliwość pozyskiwania wody pitnej, w wyniku odsalania wody z oceanów – takie systemy już funkcjonują w wielu miejscach na świecie, m.in. w El Prat de Llobregat, usytuowanej w aglomeracji Barcelony. Największa odsalarnia w Europie może dostarczyć aż 200 milionów litrów wody pitnej dziennie, co zaspokoi aż jedną czwartą potrzeb 4-milionowej metropolii. 

I jeżeli ktoś z nas myśli, że krajów naszego regionu to nie dotyczy, najlepszym (szczególnie przy okazji EURO 2012) przykładem niech będzie Lwów. We Lwowie normą (nawet w hotelach!) jest to, że woda nie jest czymś oczywistym, co o każdej porze dnia i nocy leje się z kranów… lecz dobrem dostępnym jedynie w wybranych godzinach w ciągu dnia! Ten przykład najlepiej pokazuje, jak palący to problem – niezależnie czy północ, czy wschód Europy, o krajach Globalnego Południa nie wspominając – dostęp do wody pitnej staje się jednym z najważniejszych problemów naszej planety.

Iluzje zamiast konkretów

W tym kontekście paradoksem jest, że największe kraje świata, ze Stanami Zjednoczonymi na czele, wydały i nadal wydają biliony dolarów na podbój kosmosu, który jak dotąd nic korzystnego (czy to w dziedzinie medycyny, czy pozyskania nowych źródeł energii oraz surowców) ludzkości nie przyniósł. Można – i trzeba to nieustannie postulować – choć część tych gigantycznych środków przeznaczyć na ochronę oraz lepsze zrozumienie funkcjonowania oceanów. Kluczowych dla istnienia naszej planety, zajmujących większą część jej powierzchni, prawdopodobnie z tysiącami nowych gatunków fauny i floty do odkrycia. I co istotne – możliwe, że kiedyś jedynego źródła wody pitnej na skale globalną.


Tomasz Radochoński dla ChronmyKlimat.pl

fot. www.sxc.hu


Udostępnij wpis swoim znajomym!




Podziel się swoją opinią



Za treść materiału odpowiada wyłącznie Fundacja – Instytut na Rzecz Ekorozwoju



Portal dofinansowany ze środków Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. Za jego treść odpowiada Fundacja – Instytut na Rzecz Ekorozwoju, poglądy w nim wyrażone nie odzwierciedlają oficjalnego stanowiska Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej