Polecane publikacje

Miejsca pracy kontra miejsce do życia (18893)

2015-09-14

Drukuj

Prezydent Kiribati domaga się pełnego zakazu budowy nowych kopalń węglowych, inaczej wzrost poziomu morza pochłonie wyspy Pacyfiku. Czy mamy prawo bronić miejsc pracy w górnictwie, skoro dla mieszkańców Kiribati oznacza to utratę miejsca do życia?

100 tysięcy mieszkańców Kiribati zamieszkuje 32 rajskich atoli na środkowym Pacyfiku. Większość z nich leży mniej niż 6 metrów powyżej poziomu morza. Topnienie czap lodowych sprawia, że wysepki niebezpiecznie pogrążają się w morzu.

W przededniu kluczowej konferencji klimatycznej w Paryżu prezydent Kiribati Anote Tong domaga się natychmiastowego moratorium na wydobycie węgla:

Budowa każdej nowej kopalni węglowej podważa wartość i sens każdego porozumienia, jakie osiągniemy, a szczególnie tego zawartego na konferencji COP21 w Paryżu. Zaprzestanie budowy tych kopalni sprawi, że porozumienie paryskie będzie miało prawdziwie historyczny wymiar.

Jako liderzy, mamy moralny obowiązek zapewnić bezpieczną i pewną przyszłość naszym dzieciom i wnukom. Dla ich dobra apeluję o moratorium na budowę nowych kopalń węglowych.

Negocjowany szkic oenzetowskiego porozumienia zakłada pełne zniwelowanie emisji CO2 do roku 2050, a może i do 2100. Co znamienne, tekst nie wzmiankuje węgla, choć jego spalanie jest główną przyczyną antropogenicznej zmiany klimatu. To „milczenie o węglu” jest wynikiem lobbyingu ze strony potężnych koncernów i krajów czerpiących profity z wydobycia tego surowca. Lobby węglowe broni status quo, dowodząc, że powstają nowe technologie, które ograniczą emisje ze spalania brudnego paliwa. Owszem, kanadyjski koncern Saskatchewan Power otworzył niedawno pierwszą komercyjną instalację do wychwytu i deponowania CO2. I cóż z tego? Instalacja opłaca się tylko i wyłącznie dlatego, że składowanie nastąpi już w gotowej strukturze geologicznej, przestrzeni pozostałej po wydobyciu gazu. A ile takich gotowych „magazynów” jest na świecie?

Z perspektywy państewek Pacyfiku to malowanie sadzy na zielono. Ich sytuacja jest dramatyczna. W zeszłym roku Kiribati zakupiło 2400 hektarów ziemi na wyżej położonej wyspie Fidżi na potrzeby produkcji żywności.

Negocjacje klimatyczne to przeciąganie liny pomiędzy krajami bogatymi, odpowiedzialnymi za zmiany klimatu i biednymi, które najbardziej na tych zmianach cierpią. Może warto czasem przyjąć perspektywę tych, dla których zmiana klimatu to realny KONIEC ŚWIATA? Kiedy Kiribati zniknie pod wodą, zniknie jego kultura, historia i groby przodków.

Gdybyśmy choć na chwilę stali się mieszkańcami Kiribati, łatwiej by nam było podjąć prawdziwie skuteczne decyzje. Zrezygnować z budowy nowych odkrywek węglowych, kłótni o wiatraki i miejsca pracy w górnictwie.

Koniec końców, my martwimy się o miejsca pracy, a mieszkańcy wysp Pacyfiku o miejsce do życia.

Marta Śmigrowska, Chrońmy Klimat


Udostępnij wpis swoim znajomym!



Podobne artykuły


Podziel się swoją opinią




Portal dofinansowany ze środków Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. Za jego treść odpowiada Fundacja – Instytut na Rzecz Ekorozwoju, poglądy w nim wyrażone nie odzwierciedlają oficjalnego stanowiska Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej