Polecane publikacje

Czy ciepłownictwo straci dziewictwo? (21847)

Wojciech Szymalski
2021-05-08

Drukuj
galeria

W środę, 5 maja 2021, zrealizowaliśmy debatę dotyczącą przyszłości ciepłownictwa w Polsce (video). Wydawać by się mogło, że przy najchłodniejszej zimie od ponad 20 lat perspektywy dla ciepłowników mamy dobre. Tymczasem tak naprawdę z żalem można było się dowiedzieć, że ciepłownictwo jest całkiem zaniedbanym obszarem polskiej energetyki, a ciepła woda w kranie może zamarznąć.



Tak jak obserwujemy powolny, ale jednak pochód polskiej elektroenergetyki w kierunku zmniejszenia emisji gazów cieplarnianych, wyeliminowania węgla z użycia i wzrostu użycia odnawialnych źródeł energii, tak w ciepłownictwie w długim okresie mamy całkowitą stagnację. Ciepła woda w kaloryferze i kranie płynie, ale wciąż jest to woda ogrzewana w ponad 80% węglem, a w pewnym zakresie także gazem. Obywa są paliwami kopalnymi i emitują gazy cieplarniane. W dużych miastach niestety nie jesteśmy w stanie wiele z tym zrobić, bo za ogrzewanie wody najczęściej odpowiadają przedsiębiorstwa ciepłownicze, często komunalne, a czasem prywatne. Już nawet w indywidualnie ogrzewanych domach udział węgla w zapewnieniu ogrzewania jest mniejszy –to jedynie ok. 50%. Ba! Jest szereg programów, które służą dalszej zmianie tego stanu rzeczy, a w ciepłownictwie miejskim jak nie było zmian, tak dalej ich nie widać. Podobnie jak nie widać planu, że to się zmieni, choć gospodarka się planowo odmraża.

Jest zatem winą i jednej i drugiej kaczki, że ciepła woda w kaloryferach nie jest ekologiczna, a nawet pewnie jest to i winą młynarza. Co zaś do przyszłości, to ta niestety nie rysuje się najlepiej. W trakcie dyskusji on-line odniosłem jeszcze bardziej przygnębiające wrażenie, że teraz to już w zasadzie jest za późno, aby coś zrobić w sposób nie powodujący poważnych perturbacji na rynku ciepła sieciowego. Perturbacji dla Kowalskiego rzecz jasna. To, że wzrosną ceny ciepła to już praktycznie jest przesądzone. Ale wraz ze wzrostem cen uprawnień do emisji gazów cieplarnianych mniejsze i większe przedsiębiorstwa ciepłownicze mogą zacząć padać jak muchy i ciepłej wody w kranie może po prostu zabraknąć. A wtedy Kowalski, martw się o nią sam. Jednak nawet i bez tego, może się okazać, że ciepło sieciowe będzie produkowane w sposób coraz bardziej rozproszony, a to też oznacza, że więcej odpowiedzialności za jego produkcję przejdzie na Kowalskiego. Krótko rzecz ujmując trzeba będzie sobie ciepłą wodę samemu gotować.

Oby udało się te zmiany przeprowadzić w sposób taki, o jakim mówił Pan Jurczyński, tzn. że wprowadzając oszczędności na zużyciu ciepła uda się wypracować formułę, w której i Kowalski i ciepłownia będą otrzymywały finansowe korzyści umożliwiające wspólne trwanie na rynku i dostarczanie ciepłej wody. Jednak formuła, o której była mowa, czyli ESCO - spółki wspierającej oszczędzanie energii ma w Polsce wciąż złą prasę. Sądzę jednak, że jeśli na serio wezmą się za tego typu usługi nasze lokalne spółki komunalne to pomysł ten jednak da się wdrożyć. Zwłaszcza, że czas już nań najwyższy, bo katastrofa klimatyczna się zbliża, a na oszczędności energii nigdy nie jest za późno. Trzeba ten potencjał odmrozić.

Póki co mamy wyjątkowo zimny maj, ale musimy zadbać o to, aby przyszłe ocieplenie całkiem nie zabrało nam ciepłej wody w kranie. Dla mnie to problem kilka razy poważniejszy, niż rozdmuchane w prasie etyczno-religijne dylematy niektórych ministrów.


Udostępnij wpis swoim znajomym!



Podobne artykuły


Podziel się swoją opinią




Portal dofinansowany ze środków Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. Za jego treść odpowiada Fundacja – Instytut na Rzecz Ekorozwoju, poglądy w nim wyrażone nie odzwierciedlają oficjalnego stanowiska Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej