Opinie

Arktyka zbyt ryzykowna. Co się kryje za decyzją Shella? (18951)

2015-09-30

Drukuj
galeria

Arktyka zbyt ryzykowna. Co kryje się za decyzją Shella? Fot. flickr.com, Greenpeace Finland, CC BY-NC-SA 2.0

Shell ogłosił, że wycofuje się z poszukiwania ropy i gazu u wybrzeży Alaski. Powód? Oficjalnie: niekorzystne wyniki dotychczasowych odwiertów i wysokie koszty. W tle jest obawa o reputację firmy.

Brytyjsko-holenderska firma ogłosiła w niedzielę, że „w dającej się przewidzieć przyszłości” nie będzie poszukiwać węglowodorów u arktycznych wybrzeży Alaski. I to pomimo że należąca do koncernu Royal Dutch firma zainwestowała w ten projekt aż siedem miliardów dolarów, a obszar Morza Czukockiego, gdzie w lecie tego roku trwały poszukiwania, uznawany jest za jeden z najbardziej obiecujących w kontekście nowych złóż.

Wysokie koszty, niskie ceny

Shell prowadził odwierty na głębokość 2 km w złożu Burger J, ok. 250 km na północny zachód od Barrow na Alasce. Jak czytamy w oświadczeniu firmy, znaleziono złoża ropy naftowej i gazu ziemnego, ale nie są one wystarczające do prowadzenia dalszej eksploatacji. Odwierty zostaną teraz zamknięte i zabezpieczone zgodnie z amerykańskim prawem. Nasza decyzja odzwierciedla wyniki poszukiwań w złożu Burger J, wysokie koszty operacji oraz wymagające i nieprzewidywalne otoczenie regulacyjne na Alasce – czytamy w oświadczeniu firmy.

Oficjalny komunikat nie odnosi się do innych czynników, które z pewnością miały wpływ na decyzję koncernu, takich jak: utrzymujące się niskie ceny ropy naftowej oraz kontrowersje wokół projektu. Poszukiwania Shella wzbudziły szereg protestów, z kulminacją w postaci wiosennych blokad jednostek wydobywczych w portach w Seattle i Portland.

Jak nietrudno się domyślić, decyzja brytyjsko-holenderskiej firmy spotkała się z aplauzem organizacji ekologicznych. Jesteśmy bardzo podekscytowani. To świetne wieści – mówiła w rozmowie z „Seattle Times” Emily Johnston, rzeczniczka organizacji 350 Seattle. Jej zdaniem, majowe protesty, w trakcie których setki kajakarzy blokowały wypłynięcie platformy Shella z portu w Seattle, również miały znaczenie dla podjętej przez koncern decyzji.

Zagrożona wiarygodność

Zaczęli obawiać się o swoją reputację i bardziej zwracać uwagę na zapisy koncesji poszukiwawczej – mówiła Johnston. Rzeczywiście, kampania przeciwko arktycznym planom Shella odbiła się szerokim echem na całym świecie. W prywatnych rozmowach pracownicy firmy mieli przyznawać, że zdziwił ich powszechny opór, jaki ją spotkał w związku z operacją. Apel do Baracka Obamy o niedopuszczenie do odwiertów podpisało 7,5 miliona osób, a swojej twarzy udzielił kampanii aktor Robert Redford. Ruch „Save the Arctic” wyegzekwował od Shella wysoką cenę za ich działania w Arktyce. Gdy kolejny rok nie przyniósł efektów w postaci odkrycia złóż, ta cena stała się zbyt wysoka – stwierdził w rozmowie z „The Guardian” John Sauven, szef brytyjskiego Greenpeace’u.

O ryzyku związanym z poszukiwaniem przez Shell surowców w jednym z najczystszych zakątków świata mówili nie tylko ekolodzy, ale także konkurencja i eksperci. Celowość operacji krytykowali m.in. były prezes BP John Browne oraz ówczesny prezes francuskiego koncernu Total, Christophe de Margerie. Wypowiedź tego ostatniego z października 2012 roku zbiegła się w czasie z serią wypadków, które przydarzyły się Shellowi w trakcie przygotowań do poszukiwań.

Wycofanie się koncernu z Arktyki może mieć też inne podłoże, o czym pisze „The Guardian”. Szefostwo Shella ma obawiać się o swoje wpływy w kontekście toczącej się debaty na temat ochrony klimatu. Prezes firmy Ben Van Beurden stara się bowiem forsować strategię uznania gazu „paliwem okresu przejściowego” na drodze do gospodarki niskoemisyjnej, a kontrowersje wokół działań na Morzu Czukockim mogły zagrażać jego wiarygodności.

Co dalej?

Ekolodzy z amerykańskiego Sierra Club przygotowali kolejną petycję, w której apelują do prezydenta Baracka Obamy o wstrzymanie wszelkich odwiertów w amerykańskiej części Arktyki.

Shell nie wycofał się bowiem jednoznacznie z wszelkich działań na Morzu Czukockim. Marvin Odum, szef Shell Upstream Americas stwierdził w niedzielę, że jego firma „nadal widzi ogromny potencjał w tym akwenie” i jego zdaniem, „ostatecznie będzie to najpewniej strategiczny obszar dla Alaski i Stanów Zjednoczonych”.

Spektakularna porażka w Arktyce z pewnością odbije się na finansach firmy. Korekta aktywów ma zostać przeprowadzona wraz z publikacją wyników za trzeci kwartał 2015 roku. Wartość Shell Alaska to około 3 mld dolarów, a przyszłe zobowiązania kontraktowe wynoszą 1,1 mld dolarów.

Marek Józefiak, Chrońmy Klimat

Źródła: Seattle Times, The Guardian


Udostępnij wpis swoim znajomym!




Podziel się swoją opinią




Portal dofinansowany ze środków Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. Za jego treść odpowiada Fundacja – Instytut na Rzecz Ekorozwoju, poglądy w nim wyrażone nie odzwierciedlają oficjalnego stanowiska Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej