Opinie

Polska – kraj, który może (21290)

Andrzej Kassenberg, Wojciech Szymalski
2020-04-28

Drukuj
galeria

Od czasu do czasu polski rząd obiecuje wyborcom, że będzie wysunie roszczenia od Niemiec o reparacje za skutki II wojny światowej. Miesiąc temu Minister Klimatu Michał Kurtyka, przywołał II Wojnę Światową i dziedzictwo ZSRR jako przeszkodę do transformacji energetycznej Polski. Niedawno także premier Morawiecki porównał możliwe skutki koronawirusa do II wojny światowej. Pytamy czy jest to dobry czas na sentymenty sprzed 70 lat?

Zanim wstąpiliśmy na ścieżkę kryzysu związanego z koronawirusem staraliśmy się walczyć z katastrofą klimatyczną. W tej walce, przez ponad 11 lat, kolejne polskie rządy nie były w stanie rozwinąć i przyjąć odpowiednich polityk energetycznych i planów, aby pokazać ścieżkę sprawiedliwej transformacji do gospodarki niskoemisyjnej. Ostatni legalnie uchwalony dokument polityki energetycznej pochodzi z 2009 roku, co jest niezgodne z polskim prawem, które wymaga przyjęcia takiego dokumentu raz na 4 lata. W dodatku Polska nie posiada wyraźnej długoterminowej strategii jak wdrożyć unijną i światową politykę klimatyczną oraz jakie korzyści ekonomiczne, społeczne lub środowiskowe może ona przynieść.

Niewolnicy węgla

Państwowa ‘nieoficjalna’ polityka energetyczna i klimatyczna jest kształtowana przez interes partii będących w rządzie, które wpadają w pułapkę konieczności utrzymania liczby głosów wyborczych od górników i energetyków. Z tego powodu okazuje się, że w polskim budżecie jest wystarczająco dużo środków, aby subsydiować działanie spółek węglowych, a nie sprawiedliwą transformację. W okresie 2016-2018 było to prawie 1 mld Euro dotacji, a w okresie 2013-2018 – 6,7 mld Euro. Te pieniądze utrzymują powojenne i sowieckie dziedzictwo energetyczne na kolejny okres.   

Mimo, iż Polska używa funduszy unijnych już przez ponad 20 lat: najpierw jako kraj przedakcesyjny, a potem kraj członkowski, dopiero od 2016 roku zeszła ze ścieżki pozwalającej osiągnąć 15% udziału energii odnawialnej w 2020 roku. Cel ten, jeszcze w 2008 roku został wywalczony jako niższy niż 20% dla całej UE. Chorwacja, najnowszy kraj członkowski, już przekroczyła 20%, Litwa przekroczyła 23%, Estonia przekroczyła 25%, Rumunia 24%. A polski minister do spraw klimatu przywołał II wojnę światową, aby przywrócić krajowy wiarygodność w roszczeniu sobie praw do pieniędzy na powrót do ścieżki kontynuującej uzyskanie 15%.

Dwa scenariusze skutków kryzysu

Gdy polityka klimatyczna została jest nieco z boku ze względu na pandemię, II wojnę światową przywołał premier Morawiecki. Ale zarówno kryzys wywołany przez koronawirusa, jak i katastrofa klimatyczna mają bardzo mało wspólnego z II wojną światową. Odpowiedzi na te kryzysy powinny być także zupełnie inne, niż odbudowa po 1945 roku. Wojna przyniosła wyraźnie widoczne zniszczenia. Miasta, z całą infrastrukturą były doszczętnie zniszczone, a ludzie żyli na ulicach. Rodziny wracały do domów i odnajdywały całe ich dziedzictwo w gruzach. Uchodźcy musieli odnaleźć się w nowych krajach, a granice Państw zostały zmienione. Prawa budujące systemy społeczne i ekonomiczne, nie działały. Nikt nie mówił wtedy o pieniądzach, bo podstawowe potrzeby zostały zbytnio naruszone a środowisko życia zniszczone. Żywność podnoszono z ziemi, wodę z deszczu a cegły z popiołów…

Tak, zmiana klimatu może przynieść stan jak po wojnie, ale dotychczas zrobiła to selektywnie a większość krajów raczej zmaga się z ponurymi wizjami przyszłości, niż teraźniejszością. Koronawirus, nawet z najbardziej poważnymi konsekwencjami ekonomicznymi raczej nie spowoduje zniszczeń przypominających obrazki powojenne. Budynki nie zostaną zburzone, infrastruktura też. Ludzie pozostają w domach, opiekują się dziećmi, próbują pracować na odległość, jeśli mogą. Sklepy próbują sprzedać żywność, gdy większość klientów nie wychodzi z domów. Puste ulice, strach, że kogoś tam spotkamy. Wszyscy mówią o pieniądzach i na co powinny być wydane ze względu na kryzys. Pieniądze na opiekę medyczną, pieniądze dla bankrutujących, pieniądze dla zwolnionych z pracy…

Na pierwszy rzut oka widać, że koronawirus i zmiany klimatu mają więcej wspólnego z transformacją postkomunistyczną czy kryzysem finansowym z 2010 roku, niż II wojną światową. Ale polscy politycy zakleszczyli się w swojej retoryce. Polski rząd jest z określnej partii, ponieważ ta kwestionuje postanowienia i skutki Okrągłego Stołu oraz reform Balcerowicza, a także obraz zielonej wyspy, którą była Polska rządzona w 2010 roku przez Donalda Tuska, jej politycznego przeciwnika.

Państwo roszczeniowe

Prawie każde państwo zostało lub zostanie mocno dotknięte kryzysem koronawirusa. W Europie, każdy prawdopodobnie będzie chciał więcej pieniędzy na pracę ludzi i pozyskanie zasobów. Raczej nie będzie miejsca na przywoływanie II wojny światowej, aby wywalczyć o więcej. Ale będzie mnóstwo miejsca na pokazanie wizji lepszej przyszłości. W tym momencie Europa jest już do przodu, bo Europejski Zielny Ład został już opisany ze szczegółami, uruchomiony i popierany przez większość członków Unii. Polska zaś jest bez długoterminowej wizji podzielanej przez większość społeczeństwa i odpowiadającej na jakikolwiek globalny trend, ale z resentymentami. Tacy jesteśmy - państwo roszczeniowe.

Państwo, które może

Ale Polska nie musi być dłużej biednym żebrakiem bez wizji przyszłości. Mamy sukcesy w realizacji sprawiedliwego, przyjaznego środowisku i efektywnego ekonomicznie rozwoju i inwestowania. Mamy gminy, które z sukcesem budują lokalne systemy energetyczne nawet w oparciu o farmy wiatrowe, tak mocno oprotestowane w 2016 roku. Są miasta ze sprawnymi i czystymi systemami transportu, choć nie dostały wiele pomocy z poziomu krajowego od kilku dobrych lat. Są polscy przedsiębiorcy, którzy postawili na odnawialną energię i zaprosili społeczeństwo do współpracy. Są miejsca, gdzie walka ze smogiem, który przyczynia się do 45000 przedwczesnych zgonów rocznie w Polsce, jest na ukończeniu. A smog jest też dodatkowym czynnikiem zwiększającym skutki choroby COVID-19.

Są całe regiony w Polsce, które rozpoczęły budowanie niskoemisyjnej polski od poziomu lokalnego. Pokazały one, że można bardziej ambitnie wykorzystać fundusze unijne w okresie 2014-2020 na promocję odnawialnych źródeł energii i czystego transportu. Mimo bałaganu prawnego. Są regiony, które wydały 2-3 razy więcej funduszy unijnych niż wcześniej planowały na panele fotowoltaiczne, efektywność budynków publicznych i które z sukcesem dotarły z funduszami do tych, którzy musieli wymienić swoje piece na niskoemisyjne źródła ciepła. Między nimi były też szpitale zmodernizowane i wyposażone w kolektory słoneczne.

To są Ci, którzy powinni pomóc polskiemu rządowi przestać działać jak państwo roszczeniowe i przywoływać skutki II wojny światowej. Polska tarcza antykryzysowa miękko wskazała, że roboty publiczne w zakresie odnawialnych źródeł energii i efektywności energetycznej mogą się rozpocząć, kiedy wzrośnie bezrobocie. To kolejny znak, że możemy zaprzestać sentymentów i zacząć być „krajem, który może” zwalczyć koronawirusa i zmianę klimatu za jednym zamachem.

Tekst powstał w reakcji na wypowiedź Ministra Klimatu dla Euroactiv.com


Udostępnij wpis swoim znajomym!



Podobne artykuły


Podziel się swoją opinią




Portal dofinansowany ze środków Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. Za jego treść odpowiada Fundacja – Instytut na Rzecz Ekorozwoju, poglądy w nim wyrażone nie odzwierciedlają oficjalnego stanowiska Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej