Opinie

Niemiecka energetyka na zakręcie (9178)

2011-04-01

Drukuj
img style='float:left; margin: 0 6px 6px 0;'Zaledwie kilka miesięcy po decyzji o przedłużeniu pracy starych reaktorów, po awarii w japońskiej elektrowni w Fukushimie, Niemcy wycofują się z tego kontrowersyjnego pomysłu. Dotychczasowa niemiecka strategia energetyczna, oparta na energii z atomu i węgla, a prezentowana przez rząd jako przyjazna klimatowi, musi szybko zostać zastąpiona nową, opartą na odnawialnych źródłach energii.
Jesienią ubiegłego roku niemiecka koalicja rządowa, w której skład wchodzą Unia Chrześcijańsko-Demokratyczna (CDU), Unia Chrześcijańsko-Społeczna (CSU) oraz Wolna Partia Demokratyczna (FDP), przyjęła nową strategię energetyczną kraju. Jej głównym założeniom, takim jak zwiększenie bezpieczeństwa energetycznego i stopniowe przechodzenie na energię ze źródeł odnawialnych, towarzyszyło też zwiększenie dopłat do budowy elektrowni węglowych i decyzja o przedłużeniu funkcjonowania 17 elektrowni atomowych o średnio 12 lat.

To właśnie ten ostatni element wzbudził najwięcej kontrowersji, zarówno wśród polityków, jak i społeczeństwa. Od początku obawiano się, że poprawki do ustawy o prawie atomowym1 spotkają się ze zdecydowanym sprzeciwem opozycji, jednak mimo to decyzja została zatwierdzona przez Bundestag pod koniec października 2010. Pojawiły się głosy podważające demokratyczny wymiar postanowienia, jako że do dyskusji nie dopuszczono między innymi ministra środowiska, Norberta Röttgena. Równocześnie, w rozmowach toczących się wokół nowej strategii uczestniczyły największe firmy energetyczne: E.on i RWE.

Zdaniem przedstawicieli niemieckich organizacji pozarządowych cała strategia energetyczna, prezentowana przez niemiecki rząd jako przykład działania na rzecz klimatu, zbudowana została wokół zamiaru przedłużenia funkcjonowania elektrowni atomowych. Co ciekawe, z badań naukowych przeprowadzonych jeszcze przed opracowaniem strategii jasno wynikało, że opieranie jej na atomie i węglu jest niekorzystne zarówno z ekonomicznego, jak i ekologicznego punktu widzenia. Rząd zdecydował jednak ulec energetycznym gigantom i przyjął strategię, która na pierwszy rzut oka wydaje się być zrównoważona, jednak tak naprawdę jej ambitne cele nie mają szans na realizację.

W odpowiedzi na tragiczne wydarzenia w Japonii 14 marca br. rząd niemiecki ogłosił trzymiesięczne moratorium w sprawie przedłużenia czasu funkcjonowania elektrowni jądrowych, a następnego dnia, 15 marca, nakazał zamknięcie siedmiu elektrowni jądrowych celem przeprowadzenia analizy bezpieczeństwa ich funkcjonowania. Równocześnie zadecydowano, że dwie najstarsze elektrownie zostaną natychmiast wyłączone. Obie znajdują się w landach, w których pod koniec marca miały się odbyć wybory regionalne i gdzie CDU obawiała się stracić poparcie wyborców na rzecz Socjaldemokratycznej Partii Niemiec (SPD). Pojawiły się głosy, że za decyzją Merkel kryje się próba utrzymania przewagi politycznej na tych obszarach. W niedzielę 27 marca okazało się, że obawy CDU były słuszne. Katastrofa w Fukishimie sprawiła, że wybory w Badenii-Wirtembergii nabrały charakteru referendum na temat elektrowni jądrowych. W rezultacie, wygląda na to, że Badenia-Wirtembergia będzie miała pierwszego w historii Niemiec gubernatora z partii Zielonych2.

Nie ulega jednak wątpliwości, że rezygnacja z atomu niesie za sobą ogromne koszty. Sama decyzja o wyłączeniu dwóch elektrowni z sieci może kosztować firmy energetyczne niemal 600 mln euro. Aby umożliwić transport energii wiatrowej z północy na południe kraju, wybudować trzeba około 3600 km linii elektroenergetycznych. Bez tego nie uda się osiągnąć celu 38% udziału OZE, do którego zobowiązali się Niemcy. Eksperci przekonują jednak, że nawet wtedy energia ze źródeł odnawialnych nie będzie w stanie zaspokoić potrzeb niemieckich konsumentów. Przy rezygnacji z atomu Niemcy będą musieli albo przedłużyć funkcjonowanie starych elektrowni węglowych, albo budować nowe – jednak tak czy inaczej, emisje CO2 zamiast maleć będą gwałtownie rosnąć. Jakie rozwiązanie powinien zatem przyjąć nasz sąsiad? I na co się zdecyduje?

Mimo wyrażanych w mediach wątpliwości co do niezawodności OZE, mimo widocznych opóźnień w budowie farm wiatrowych, mimo kosztów, którymi straszą przeciwnicy nowych rozwiązań, wygląda na to, że jeśli produkcja energii ma nie wpływać negatywnie na klimat, trzeba będzie postawić na energetykę rozproszoną, łączącą różne formy produkowania energii oraz na energię wytwarzaną w skojarzeniu, a wszystko kontrolowane przez inteligentne sieci. Oczywiście nie jest to na rękę wielkim korporacjom, takim jak RWE czy EnBW, bo one nie obsługują systemów tego typu.

Niemiecki minister środowiska zapowiedział, że wkrótce przedstawi szczegółowy plan zastąpienia energii atomowej zieloną energią. Nowa strategia ma obejmować budowę nowych linii elektroenergetycznych, zwiększenie dotacji na termomodernizację budynków, dopłaty do inwestycji w technologie akumulatorowe oraz ustalenie nowych priorytetów dla inwestycji energetycznych. Równocześnie plan Röttgena zakłada ograniczenie praw obywateli do sprzeciwiania się budowie nowych linii elektroenergetycznych i ułatwienia dla wprowadzenia technologii CCS. Niemieckie ministerstwo środowiska spodziewa się, że pomoże to usunąć dwie główne przeszkody, jakie stoją na drodze transformacji w kierunku OZE i gospodarki niskoemisyjnej.

Przypisy:
1. W 2002 roku rząd Gerharda Schrödera przyjął ustawę o wyłączeniu elektrowni atomowych do roku 2020.
2. Obywatele sceptycznie odnieśli się do gwałtownego zwrotu w polityce energetycznej pani kanclerz i oddali głosy na partię Zielonych (24,2%), która prawdopodobnie będzie rządzić w koalicji z SPD (23,1%). Tak więc, mimo że partia Angeli Merkel zdobyła najwięcej, bo aż 39% głosów, to za mało, żeby utworzyć koalicję z FDP (5,3%).



Agata Golec
na podstawie: www.guardian.co.uk, www.spiegel.de, www.publico.es

fot. www.sxc.hu

 

Udostępnij wpis swoim znajomym!




Podziel się swoją opinią



Za treść materiału odpowiada wyłącznie Fundacja – Instytut na Rzecz Ekorozwoju



Portal dofinansowany ze środków Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. Za jego treść odpowiada Fundacja – Instytut na Rzecz Ekorozwoju, poglądy w nim wyrażone nie odzwierciedlają oficjalnego stanowiska Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej