Opinie

Czy energetyka obywatelska jest obywatelska (17734)

Krzysztof Kamieniecki
2014-10-01

Drukuj

Ze stosowaniem określenia energetyka bywatelska wiążą się pewne warunki, których Polska nie spełnia. Przenosząc energetykę obywatelską do powszechnego stosowania, kreujemy nieprawdziwą sytuację, przyczyniając się w pewnym sensie do działania na swoją – pozarządową – szkodę.

Energetyka obywatelska to określenie, które pojawia się coraz częściej choćby w tytułach konferencji, wypowiedziach. Jest to literalne tłumaczenie angielskiego wyrażenia citizen energy, przeniesione, moim zdaniem, bezkrytycznie do naszej rzeczywistości. Ze stosowaniem tego określenia wiążą się pewne warunki, których akurat Polska nie spełnia. Przenosząc energetykę obywatelską do powszechnego stosowania, świadomie lub nieświadomie kreujemy nieprawdziwą sytuację, przyczyniając się w pewnym sensie do działania na swoją – pozarządową – szkodę.

Czym jest energetyka obywatelska?

Oto jedna z odpowiedzi1 na to pytanie:

  • to budowa energetyki opartej ma koncepcji Internetu;
  • to system rozsianych źródeł energii, zintegrowanych za pomocą inteligentnych sieci w lokalny hybrydowy system energetyczny;
  • to zastosowanie mikroinstalacji w budynkach użyteczności publicznej, w budynkach/nieruchomościach o przeznaczeniu przemysłowym, budynkach wielo- i jednorodzinnych;
  • to energetyka rozproszona (o mocach do 40 kWe i 70 kWt) o coraz niższych kosztach inwestycyjnych (redukcja jednostkowych kosztów produkcji urządzeń OZE) i niższych niż energetyka systemowa kosztach wytwarzania;
  • to wykorzystywanie możliwości dwukierunkowego przesyłu energii, umożliwiającego odbiór energii z mikroinstalacji.

Jeśli ktoś nie znajduje w powyższym wykazie obywatelskości, to może w poniższej definicji znajdzie jej znacznie więcej2:

Energetyka obywatelska, a więc produkowanie energii przez mieszkańców, zwiększa nasze poczucie niezależności od monopolistów. Będziemy też mogli kontrolować nasze własne rachunki, a nie raz na jakiś czas otrzymywać niezrozumiałe wydruki, gdzie z góry trzeba opłacać przewidywane zużycie… Obywatele, stając się świadomymi konsumentami, będą oszczędzać energię, ale też produkować ją na własny użytek”. Autorka cytowanego tekstu podkreśla, że w Europie zachodzi „demokratyzacja energetyki”, związana z pojawieniem się nowych typów i źródeł energii.

Energetyka obywatelska – odwrotność monopolu

Określenie energetyka obywatelska odnosi się zatem do energetyki, w której energia produkowana jest w sposób inny, niż przez korporacje energetyczne. To przede wszystkim wykorzystanie OZE i zarzucenie korzystania z nieodnawialnych źródeł energii. Z tym obywatelskim podejściem wiąże się możliwość indywidualnego podjęcia decyzji o sposobie produkcji, o zarządzaniu jej wykorzystaniem, w tym sprzedaży. Gdyby rozwijać ten wątek, można by dopisać, że w energetyce obywatelskiej kluczowe staje się nasze zachowanie względem energii, którą wyprodukowaliśmy i dysponujemy na własne potrzeby. Możemy być rozrzutni lub oszczędni, ale jedna i druga postawa jest naszą indywidualną decyzją producenta.

Jest to zapewne niewielki fragment rozważań, jakie można snuć nad energetyką obywatelską. Mógłbym je kontynuować, bo temat wdzięczny, a jednak zatrzymam się w tym miejscu, stwierdzając, że określenie „obywatelska” jest zastosowane w gruncie rzeczy tylko jako odwrotność korporacyjności i monopolu.

I byłoby wszystko jak najbardziej akceptowalne, gdyby jednak nie uproszczenie, którym się posługujemy w sytuacji braku całkowitego… no, poprawię się – niskiego stopnia powiązania przekształceń w energetyce z rozwojem obywatelskości w naszym kraju.

Brak obywatelskiej debaty o energetyce

Czy można mówić o energetyce obywatelskiej w kraju, w którym obywatele nie mają możliwości zabrania głosu w temacie rozwoju i przyszłości energetyki? W ich imieniu wypowiadają się poprzez media politycy, przedstawiciele koncernów energetycznych i związki zawodowe. Głos organizacji pozarządowych jest słyszalny, ale ledwo, bo nie ma już dla nich miejsca w eterze.

Mamy oczywiście mechanizmy pozwalające na szerokie zaangażowanie obywatelskie, ale jakoś korzystanie z nich nie przekłada się na masowe zainteresowanie debatą w sprawach najważniejszych. Jedną z nich jest przyszłość energetyki. Trudno zaprzeczyć, że odbywają się konsultacje, wysłuchania, ale ich społeczny zasięg jest minimalny. Respektowanie – również.

Z rozczuleniem myślę o Bułgarii, Litwie, w których odbyły się referenda w sprawie energetyki jądrowej. Istotne nie są teraz wyniki ale stwierdzenie, że przetoczyła się w tych państwach debata o przyszłości energetyki. Te kraje zaczynają być dla nas wzorcami demokracji energetycznej.

Bardzo często spoglądamy w stronę Niemiec, szukając w doświadczeniach tego sąsiada argumentów za energetyką odnawialną i przeciw atomowej. Z drugiej strony poszukujemy racji przeciwnych – wskazujących na błędne decyzje poczynione w energetyce i polityce gospodarczej tego kraju, by wzmocnić stanowisko utrzymania sektora węglowego i drążyć projekt budowy elektrowni jądrowej w Polsce.

Niemieckie doświadczenia dostarczają różnych opinii. Ale w tym kraju, w moim przekonaniu, można mówić o rozwoju energetyki obywatelskiej, gdyż to obywatele stoją za decyzjami polityków. W Niemczech od lat 70. XX w. prowadzi się ostrą debatę na temat przyszłości energetyki. Kluczową kwestią był dylemat dotyczący rozwoju energetyki jądrowej. W debacie uczestniczyli działacze lokalni, przedstawiciele organizacji pozarządowych, obywatele indywidualni, związkowcy oraz biznes – ten duży i mały, no i oczywiście wszystkie partie polityczne.

Ta debata trwa cały czas i nie traci na mocy.

W Polsce takiej debaty nie przeprowadzono; unika się jej, posługując się badaniami opinii publicznej jako zastępczym głosem obywateli w temacie przyszłości energetyki.

Chyba że nie jest nam taka debata potrzebna i, uwiedzeni ładnym określeniem – energetyka obywatelska, zapomnimy o swym prawie do współdecydowania.

Wskazywanie, że obywatel decyduje o wejściu na ścieżkę indywidualnej energetyki i o jej zarządzaniu w kraju, w którym nie przeprowadzono w miarę powszechnej dyskusji o przyszłości energetyki, jest w dużym stopniu naginaniem rzeczywistości do własnych potrzeb. Warto też zwrócić uwagę, że przejście od energetyki konwencjonalnej do niskoemisyjnej (w tym rozproszonej) jest związane z kosztownym, trwającym lata okresem przejściowym. Wysoka część kosztów transformacji spada na społeczeństwo, choć w niewielkim stopniu – w naszej sytuacji – korzysta ono z OZE. W państwie, w którym przeprowadzono debatę i uzyskano zgodę społeczną na taki wieloletni okres przejściowy, w sposób, moim zdaniem, uprawniony można stosować określenie – energetyka obywatelska. W takim jak Polska – chyba nie.

Wyrażenie energetyka obywatelska sugeruje, że mamy do czynienia z ruchem społecznym, który powstaje w kraju o rozwiniętym społeczeństwie obywatelskim, bo – logicznie rzecz biorąc – postęp w rozwoju energetyki obywatelskiej jest uwarunkowany rozwojem społeczeństwa obywatelskiego. Stan tego rozwoju jest przedmiotem wielu opracowań, odnoszących się z troską i niepokojem do jego poziomu. Stosując i upowszechniając rzeczone określenie, stwarzamy pozór zaawansowania rozwoju społeczeństwa obywatelskiego, zaciemniając jednocześnie stan działań pozarządowych.

A na koniec z innej beczki.

Lutz Ribbe, dyrektor EURONATUR, twierdzi, że wiatr hulający po jego polu jest jego prywatnym wiatrem, a promienie słoneczne, padające na dach jego domu, też są jego własnością. Wykorzystuje energię z tych źródeł na potrzeby swoje i innych. Jest jej wytwórcą, konsumentem i sprzedawcą. Jest przedsiębiorcą.

Tak jak rolnik, który uprawia pole i część produktów spożywa, a część sprzedaje na rynku. Załóżmy, że uprawia warzywa metodami ekologicznymi. Jak go nazwiemy? Rolnikiem ekologicznym. A dlaczego nie obywatelskim, a jego warzywa – obywatelskimi? Przecież jego działalność jest również nie w smak wielkim producentom żywności, wielkim korporacjom handlowym i całej grupie producentów środków ochrony roślin, nawozów sztucznych, wytwórców nasion zmodyfikowanych genetycznie itd.

Nie nazwiemy tego rolnika i jego produktów obywatelskimi nie dlatego, że na to nie zasługują (przy produkcji i obrocie posługiwano się wartościami przysługującymi obywatelom), tylko ze względu na to, że nazwa obywatelski jest zarezerwowana do określenia postawy wobec innych obywateli, a nie każdego typu działalności.

Krzysztof Kamieniecki Instytut na rzecz Ekorozwoju 24.09.2014

1 http://wlacz-sie.pl/wp-content/uploads/2012/10/Spotkanie_informacyjne_Rejowiec_Fabryczny_2012-11-06_AKassenberg_energetyka_obywatelska.pdf

2 http://kolarskabobinska.natemat.pl/65435,nowe-pokolenie-energetycznych-obywateli

Redakcja ChronmyKlimat.pl zezwala na przedruk tego artykułu pod warunkiem podania nazwiska autora oraz źródła wraz z aktywnym linkiem do portalu (ChronmyKlimat.pl).


Udostępnij wpis swoim znajomym!




Podziel się swoją opinią



Za treść materiału odpowiada wyłącznie Fundacja – Instytut na Rzecz Ekorozwoju



Portal dofinansowany ze środków Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. Za jego treść odpowiada Fundacja – Instytut na Rzecz Ekorozwoju, poglądy w nim wyrażone nie odzwierciedlają oficjalnego stanowiska Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej