Opinie

Polscy politycy: naznaczeni przez komunizm, niezdolni do zmiany? (18468)

2015-05-06

Drukuj

Niemcy wydobywają najwięcej węgla brunatnego na świecie, a mimo to dokręcają śrubę elektrowniom. My tulimy węgiel jak skarb narodowy.

Skąd ten brak strategicznego myślenia? Czy to niechęć do „centralnego planowania” zakorzeniona w umysłach polityków ukształtowanych przez komunizm?

Komisja Europejska opublikowała listę elektrowni o najwyższych emisjach CO₂ za rok 2014. Na pierwszym miejscu – ponownie – znalazła się nasza rodzima elektrownia Bełchatów. Uderzające i kłopotliwe. Interesująca jest jednak dalsza część zestawienia: w pierwszej 15. znajduje się aż siedem elektrowni niemieckich, w sumie emitujących niemal cztery razy więcej dwutlenku węgla niż elektrownia Bełchatów.

Owych „węglowych” zbieżności jest więcej. Polska niemal 90% energii uzyskuje z węgla, ale to Niemcy są największym producentem węgla brunatnego na świecie (przed Australią, Rosją i USA).

Premier Kopacz wywalczyła kolejne ulgi dla polskich elektrowni, które darmowe uprawnienia do emisji będą otrzymywać aż do roku 2030. Jednak przecież i jej koleżanka z urzędu, kanclerz Angela Merkel, epizodycznie chroni rodzimy węgiel – wyprosiła w Komisji Europejskiej prawo do dotowania kopalni aż do roku 2018.

Polska chce otworzyć kopalnię węgla brunatnego w Lubuskiem. Po drugiej stronie granicy, w Zagłębiu Łużyckim, eksploatacja już doprowadziła do ekologicznej katastrofy. Mimo to rząd landu Brandenburgia przedłużył koncesję na wydobycie w tym regionie na okres po roku 2026.

To kwestia wizerunku

Oto brudna, umorusana węglem twarz Polski i Niemiec. Jest też i ta czystsza, oba kraje inwestują przecież w wiatraki i ogniwa fotowoltaiczne. Mimo to Niemcy mają wyraźnie lepszy wizerunek w zakresie ochrony klimatu niż Polska. Dlaczego?

To kwestia postawy i strategii. Polska tkwi w defensywie. Inwestycje OZE nie są widziane jako szansa na rozwój, ale uciążliwy narzut autokratów z Brukseli. To dlatego ustawa o OZE powstawała w bólach, a z poprawką prosumencką (umożliwiającą obywatelom produkcję energii) walczono paragrafem, procedurą, wątpliwej jakości szacunkami. To dlatego ładujemy biomasę do pieców węglowych, produkując „czystą” energię, która czysta wcale nie jest – liczą się procenty udziału OZE w sprawozdaniach dla Brukseli, nie realna zmiana.

Tymczasem Niemcy chcą być w awangardzie zmian. Ambitny program przekształceń w energetyce zwany Energiewende przyniósł spektakularny rozwój OZE. W roku 2014 padł kolejny rekord: odnawialne źródła energii miały 27,8% udziału w zużyciu energii elektrycznej.

Niemcy silnie promują Energiewende, budując swój wizerunek na innowacji i zrównoważonym rozwoju. Polska rok po roku śle w świat negatywne sygnały: „to obciążenie”, „za wcześnie”, „bronimy”.

Potrzebne myślenie strategiczne

W bólach, bo w bólach, Niemcy zaostrzają swoją politykę klimatyczną – wbrew oporom landów zasobnych w węgiel, koncernów energetycznych i niektórych związków zawodowych. Zgodnie z zapisami przedstawionego w grudniu ub.r. „Planu Działań na rzecz Ochrony Klimatu” do roku 2020 niemiecki sektor energetyki będzie musiał zredukować emisje o dodatkowe 22 mln ton CO₂. Zmiany w ustawie o odnawialnych źródłach energii (Erneuerbare Energien Gesetz, EEG) – choć budzą obawy wśród inwestorów – mają na celu optymalizację kosztów systemu wsparcia OZE, ale nie jego demontaż. Niemcy dyskutują nie to, czy odchodzą od węgla, ale w jakim tempie.

Tymczasem Polska nie zamierza rezygnować z węgla: – Dzisiaj jest sztuką zdobywanie pieniędzy na to, aby nasz polski węgiel i gospodarka oparta na polskim węglu jak najmniej emitowała dwutlenku węgla. A jak to robić? Poprzez innowacyjne, nowoczesne metody, które w naszych blokach energetycznych za unijne pieniądze już dzisiaj stosujemy, ale nie odchodzimy od węgla – mówi premier Kopacz.

Jakże krótkowzroczna to postawa. Światowa gospodarka nieuchronnie zmienia paradygmat. Ci, którzy dziś postawią na czyste technologie, spiją śmietankę należną pionierom, sprzedając patenty, know how i produkty tym bardziej opornym. Skąd ten brak strategicznego myślenia? Czyżby to lęk przed planowaniem, zmorą minionego systemu? Czy to wstręt do „planów 5-letnich” głęboko zakorzeniony w umysłach polityków ukształtowanych przez komunizm?

Jakie pożegnanie?

Niemcy mają węgla w bród, z czego część kopalni wciąż przynosi zyski. Mimo to zaostrzają politykę klimatyczną. My próbujemy tulić nasz węgiel jak skarb narodowy, chociaż górnictwo jest poważnym obciążeniem dla budżetu i społeczeństwa.

Rozstanie z węglem jest nieuniknione. Od nas zależy, czy pożegnamy się z nim łagodnie, czy też zaprzemy się piętami (wzbudzając chmury węglowego pyłu), po czym rozbijemy się o ścianę nienegocjowalnych unijnych i globalnych ustaleń. Chcę wierzyć, że kiedy odejdą politycy ukształtowani przez komunizm i do władzy dojdzie kolejne pokolenie, opuścimy wreszcie tyły peletonu i dołączymy do czołówki zmian. Czy wcześniej? Raczej wątpię.

Marta Śmigrowska, Chrońmy Klimat

 


Udostępnij wpis swoim znajomym!




Podziel się swoją opinią



Za treść materiału odpowiada wyłącznie Fundacja – Instytut na Rzecz Ekorozwoju



Portal dofinansowany ze środków Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. Za jego treść odpowiada Fundacja – Instytut na Rzecz Ekorozwoju, poglądy w nim wyrażone nie odzwierciedlają oficjalnego stanowiska Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej