Opinie

"BigEnergy Was okłamuje. Prosumenci nie spalą sieci" (18620)

2015-06-16

Drukuj
galeria

fot. Peter Blanchard, flickr.com, CC BY 2.0

Od wielu miesięcy toczy się dyskusja, a bardziej jednostronna nagonka BigEnergy (tak potocznie nazywamy w środowisku prosumenckim duże koncerny energetyczne) na temat tego, jakie zło spowodują polscy prosumenci.

Duże firmy energetyczne starają się przekonać społeczeństwo, rząd i MG, że przez rozwój małych i rozproszonych instalacji fotowoltaicznych będą zmuszeni ponieść ogromne koszty na rozbudowę i modernizację sieci elektrycznej w całym kraju. Ponieść koszty - czytaj przerzucić te koszty na odbiorców końcowych, czyli na zwykłych ludzi i przedsiębiorstwa, które resztką sił utrzymują naszą gospodarkę przed krachem podobnym do greckiego.

Jednak już nie mówią wcale jakie ogromne pieniądze sami otrzymują na różne technologie związane z OZE. A ja, zwykły szary polski prosument, zastanawiam się dlaczego tak okłamują społeczeństwo... Twierdzą, że jak podłączy się nowych prosumentów z instalacjami po kilka kW to padnie sieć energetyczna kraju.

Rozumiem, że oni mają na myśli dziesiątki i setki tysięcy małych instalacji - też mam nadzieję, że tylu nas niebawem będzie. Ale zastanawia mnie taki drobiazg: kilka lat temu budując dom podpisywałem z ZE umowę na dostarczanie prądu. Zgodnie z umową mogę pobierać do 16 kW mocy ciągłej. Ja zapłaciłem za przyłącze, oni je zrobili i wszystko od kilku lat działa. Tak samo zrobił mój sąsiad, jego sąsiad i jeszcze sąsiad tego sąsiada. No i wielu następnych. Chodzi mi o to, że zakład energetyczny zaplanował odpowiednio dużą obciążalność tego "kawałka" sieci, tak żeby wszystko działało i nie poszło z dymem.

Zdaję sobie sprawę, że jest coś takiego jak planowa obciążalność sieci, która zwykle wynosi 40-50% mocy wszystkich podłączonych odbiorców. Czyli jeśli jest podłączonych 10-ciu odbiorców i każdy ma umowę na 16 kW to jakby wszyscy naraz zaczęli tyle pobierać to sieć nie wytrzyma. Jest to dość logiczne i oczywiste. Zresztą podobnie jest np. z sieciami telefonów komórkowych. W normalnych warunkach każdy może się dodzwonić, ale spróbujcie w noc sylwestrową chwilę po północy.

Ale wracając do tematu. Skoro zakład energetyczny posiada sieć energetyczną zdolną dostarczyć do mnie 16 kW, to w czym jest problem, żeby odebrać ode mnie 5-8 kW z instalacji PV? Wiadomo, że nawet najwięksi zieloni optymiści nie zakładają, że instalacje PV powstaną na każdym dachu. Wiadomo też, że ogromna większość instalacji będzie znacznie poniżej wartości mocy przyłączeniowej domu. Właściciele domów z przyłączem 16 kW i tak najczęściej będą budować instalacje o mocy rzędu 5 kW, no może do 10 kW - ze względu na limit mocy przy taryfach gwarantowanych. Tak więc żądne linie nie będą przeciążane przez produkcję prądu prosumenckiego.

Ważną informacją jest też szacowana na najbliższe lata całkowita moc wszystkich planowanych przydomowych instalacji prosumenckich. Wszystkie plany mówią o ok. 2-3% mocy całkowitej wszystkich elektrowni w Polsce.

Czy więc BigEnergy uznaje polskie społeczeństwo za tak nierozsądne i łatwowierne, żeby uwierzyło że te 2-3% doprowadzą do zniszczenia sieci energetycznej? Równocześnie koncerny energetyczne zaczynają budować coraz więcej swoich farm wiatrowych i PV. Dziwna jest ta ich logika - prąd prosumencki spali kable, a ich zielony prąd będzie zbawienny dla sieci... Wiem, może sądzą, że produkują lepszy prąd.

Jest jeszcze kilka faktów przemawiających za pozytywnym wpływem instalacji prosumenckich na krajową sieć energetyczną:

1) przy scentralizowanej produkcji prądu (kilka ogromnych elektrowni przesyłających prąd na setki kilometrów) występują znaczne straty na przesyle do odbiorcy końcowego - różne źródła szacują te straty na ok. 10% całej wytworzonej energii w kraju. Przy produkcji rozproszonej (prosumenckiej) przesył prądu odbywa się na odległości liczone w setkach metrów, czasem kilku kilometrów.

2) rozproszone instalacje prosumenckie mogą znacznie wspierać sieć krajową w przypadkach dużych awarii, np. zerwania głównych magistrali przesyłowych, mogą lokalnie zabezpieczyć zasilanie newralgicznych obiektów (np. szpitali, ujęć wody itp.) gdyż do zsynchronizowanie się z siecią wymagają śladowej energii pobieranej z sieci, potem już tylko produkują prąd. Na dodatek przy bardzo niewielkiej modernizacji instalacji prosumenci mogą stanowić całkowicie niezależne źródła zasilania - tzw. układy off-grid. Wojsko zaczyna inwestować w takie rozwiązania. Czy oni też się mylą?

3) przy atakach terrorystycznych zniszczenie BigEnergy jest stosunkowo łatwe, bo wystarczy wysadzić kilka głównych węzłów energetycznych i kilka dużych elektrowni. Wyobrażacie sobie zniszczenie setek tysięcy małych "elektrowni" na dachach prosumentów?

4) energetyka rozproszona (prosumencka) w bardzo wielu miejscach kraju poprawi jakość dostarczanego do domów prądu. Wiele starych linii przesyłowych "nie trzyma" już prawie żadnych norm. Ludzie w domach mają zasilanie, przy którym potrafią się wyłączać bardziej inteligentne urządzenia. A nie wiem czy wiecie, że każdy dopuszczony do użytkowania prosumencki inwerter to tak na prawdę komputer monitorujący parametry sieci energetycznej i dostosowujący parametry swojej pracy do ustalonych norm. Inaczej mówiąc inwerter stabilizuje i poprawia parametry zasilania naszych i sąsiedzkich domów.

Czy nadal uważacie, że BigEnergy przekazuje prawdę o prosumentach? Ja już dawno im nie wierzę, a Wy?

Prosument PUTAS z PVmonitor.pl (monitoring polskich prosumentów)

źródło: Gramwzielone.pl

www.gramwzielone.pl


Udostępnij wpis swoim znajomym!



Podobne artykuły


Podziel się swoją opinią



Za treść materiału odpowiada wyłącznie Fundacja – Instytut na Rzecz Ekorozwoju



Portal dofinansowany ze środków Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. Za jego treść odpowiada Fundacja – Instytut na Rzecz Ekorozwoju, poglądy w nim wyrażone nie odzwierciedlają oficjalnego stanowiska Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej