Aktualności

Tezy sceptyków do poprawki (13460)

2011-10-26

Drukuj

lodowiec2-sxcSceptycy przekonują, że wpływ człowieka na stan klimatu nie istnieje. A nawet jeśli jest inaczej, to jest niewielki i łatwo się do zmian przez niego wywołanych przystosować. Wygląda na to, że będą musieli teraz swoje poglądy zrewidować. Niedawno opublikowano wyniki badań, których rzetelność sceptykom będzie bardzo trudno podważyć. Tym bardziej, że sami je zlecili.

Tak zwani sceptycy klimatyczni kwestionują udział człowieka w procesie globalnego ocieplenia, starają się skompromitować wypowiedzi klimatologów czy publikowane przez nich wyniki badań. Zasianie wątpliwości jest często najlepszą metodą przekonania opinii publicznej. Agnostycy uważają, że badania nad zmianami klimatu prowadzone są przez naukowców tylko po to, by zapewnić sobie stanowiska akademickie i pieniądze z grantów.

Wydawało się, że ostateczny dowód dla swoich przekonań sceptykom dostarczył wybuch afery w 2009 roku wokół wykradzionej korespondencji z Uniwersytetu Wschodniej Anglii, nazwanej później Climategate. Korespondencja należała do naukowców z Climatic Research Unit (CRU) na brytyjskiej uczelni i dotyczyła analiz zmian temperatury zachodzących na powierzchni Ziemi. Zarzucano badaczom manipulację danymi i rozmyślne zatajenie wyników.

Międzyrządowy Zespół ds. Zmian Klimatu (IPCC) oraz inne jednostki naukowe nie były w stanie wyliczyć, w jakim stopniu klimat zmienia się naturalnie, więc nie mogą stwierdzić, na ile obserwowane ocieplenie zachodzi z winy człowieka – argumentował wtedy Tim Ball, emerytowany klimatolog i były wykładowca na Uniwersytecie w Winnipeg.

Jednakże trzy niezależne śledztwa przeprowadzone w sprawie naukowców z CRU nie wykazały uchybień. Podobnie nie znaleziono nieścisłości w ostatnim raporcie IPCC, wobec którego również pojawiły się zarzuty. A najnowsze badania pod kierunkiem Richarda Mullera potwierdziły teorię o wzroście globalnej temperatury w ostatnich dziesięcioleciach.

Najnowsze badania w ramach programu "Berkeley Earth Project" przeprowadziła grupa dziesięciu amerykańskich fizyków, klimatologów i statystyków. Projekt sfinansowała korporacja Koch Industries, lobbująca przeciwko teorii udziału człowieka w globalnym ociepleniu. Eksperci mieli przeanalizować dane, które stały się podstawą afery Climategate i ostatecznie obalić spiskową teorię o wpływie człowieka na zmiany klimatu. Tymczasem znaleźli dowody na jej potwierdzenie.

W badaniu uwzględniono dane pochodzące z ok. 40 tys. stacji meteorologicznych rozmieszczonych na całym świecie. Zebrano ponad miliard zapisów temperatury, niektóre z nich pochodziły z 1800 roku. Richard Muller, fizyk z Uniwersytetu Kalifornijskiego i szef projektu uważa, że dzięki temu zespół mógł stworzyć najbardziej szczegółowy zapis historycznych rozkładów temperatur panujących na Ziemi.

Badania wykazały, że średnia temperatura powierzchni Ziemi wzrosła od połowy lat 50. XX wieku o ok. 1 st. C. Otrzymane wyniki prawie całkowicie pokrywają się z poprzednimi wynikami innych instytucji, takich jak amerykańskiej National Oceanic i Atmospheric Administration (NOAA) i Goddard Institute for Space Studies przy NASA czy brytyjskiego Met Office. "Naszym największym zaskoczeniem było to, że uzyskane przez nas rezultaty tak bardzo zgadzały się z tymi z USA i Wielkiej Brytanii" – mówi prof. Muller. "A to potwierdza, że te badania były robione poprawnie i potencjalne błędy wskazywane przez sceptyków nie miały wpływu na ich wyniki".

Zespół miał także potwierdzić obawy sceptyków, że obserwowany wzrost temperatury był wynikiem rozmieszczenia niskiej jakości urządzeń pomiarowych w pobliżu miejskich wysp ciepła, co mogło zniekształcić rejestrowane dane. Robert Rhode, jeden z członków zespołu tłumaczy jednak, że ciepło emitowane przez miasta nie ma dużego wpływu na wzrost temperatury gruntu i wyniki pomiarów, gdyż aglomeracje miejskie stanowią mniej niż 1% całkowitej powierzchni lądów. W ciągu ostatnich 70 lat wzrost temperatury powierzchni Ziemi zarejestrowało aż 2/3 stacji pomiarowych włączonych do badania, a nie zaledwie co setna.

Wydaje się, że po takich doniesieniach sceptycy powinni przeprosić przeciwników za rozprzestrzenianie oskarżeń i nieprawdziwych informacji. Prof. Phil Jones, kierownik CRU, który po wycieku e-maili stał się głównym celem ataków i którego reputacja ucierpiała wtedy najbardziej nie zamierza wyciągać pochopnych wniosków. "Czekam, aż te dane pojawią się w jednym z uznanych pism naukowych" – mówi. Póki co, wyniki pojawiły się jedynie w sieci i dopiero po konsultacjach mają zostać przesłane do druku.

Zwolennicy teorii udziału człowieka w globalnym ociepleniu zyskali niedawno kolejne mocne wsparcie – Al Gore, były wiceprezydent Stanów Zjednoczonych i działacz na rzecz przeciwdziałania globalnemu ociepleniu powrócił w nowej kampanii "Climate Reality Project". Kampania, która wystartowała 4 lata po premierze "Niewygodnej prawdy", ma odsłonić rzeczywistość globalnego klimatycznego kryzysu.

"Podczas gdy skutki zmian klimatu są coraz bardziej widoczne i dotykają coraz większej ilości ludzi, wzrasta również opór w kwestii znalezienia prawdy i wprowadzaniu rozwiązań. Tak jak firmy tytoniowe, które przez prawie cztery dekady zaprzeczały, że palenie może powodować raka, tak koncerny węglowe i naftowe są teraz zdeterminowane siać wątpliwości w nauce o zmianach klimatu, ignorować ich skutki i tworzyć apatię wśród naszych przywódców" – mówił Gore w lipcu tego roku.

"Znam kilka osób w to zaangażowanych" – dodał w sierpniu tego roku na seminarium dotyczącym komunikacji w Aspen Institute. "Na mojej liście znajduje się 10 nazwisk. Kiedy przemawiasz do jakiejkolwiek publiczności, ludzie wylewają te same pomyje w kółko i od nowa. Są jak zanieczyszczenie. Żyją w innej rzeczywistości, pomimo że samo istnienie naszej cywilizacji jest już zagrożone, ludzie nie chcą o tym słyszeć!". W czerwcu na łamach pisma "Rolling Stone" zarzucił także Barackowi Obamie, prezydentowi USA, że nie podejmuje wystarczających działań w sprawie klimatu.

Według polityka sceptycy sprawili, że odbiór zagadnienia został wypaczony, uniemożliwiając o nim dyskusje i podjęcie konkretnych działań. Prawdopodobnie, dzięki połączeniu jego kampanii i upublicznienia wyników zespołu Mullera głosy sceptyków na chwilę ucichną i pozwolą – miejmy nadzieję – na obiektywne rozstrzygnięcie kwestii podczas nadchodzących negocjacji klimatycznych w Durbanie (COP 17).

 

OB, ChrońmyKlimat.pl

na podstawie: www.Euractiv.pl, www.rp.pl, www.politico.com, www.guardian.co.uk, fot. www.sxc.hu

Redakcja ChronmyKlimat.pl zezwala na przedruk tego artykułu, pod warunkiem podania źródła tekstu i zamieszczenia linku do portalu lub podlinkowanego logotypu.


Udostępnij wpis swoim znajomym!




Podziel się swoją opinią



Za treść materiału odpowiada wyłącznie Fundacja – Instytut na Rzecz Ekorozwoju



Portal dofinansowany ze środków Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. Za jego treść odpowiada Fundacja – Instytut na Rzecz Ekorozwoju, poglądy w nim wyrażone nie odzwierciedlają oficjalnego stanowiska Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej