Aktualności

Japonia na rozdrożu (14312)

2012-05-11

Drukuj

Fukushima_DigitalGlobe-Imagery_flickr_ccbyTylko rok zajęło Japonii wyłączenie wszystkich 50 reaktorów atomowych. Przed tsunami i awarią w Fukushimie działały aż 54. 11 marca 2011 roku 4 zostały zniszczone. Ostatni z działających został wygaszony został w sobotę 5 maja br.

Japonia po raz pierwszy od 42 lat, kiedy to jedyne dwa działające reaktory zostały wyłączone w celu konserwacji, nie korzysta z energii jądrowej. Przed Fukushimą energią jądrowa zaspokajała aż 30% japońskiego zapotrzebowania. Jeszcze w zeszłym roku rząd planował pozyskiwanie 50% energii z tego źródła w 2030 roku.

Tymczasem Kraj Kwitnącej Wiśni został pozbawiony 50 GW – tylu, ilu w okresie największego zapotrzebowania pobierają klimatyzacja, pociągi, oświetlenie i wszystkie urządzenia elektroniczne ponad 8-milionowego Tokio.

Jak do tego doszło, skoro japoński rząd, w przeciwności do niemieckiego, nigdy nie deklarował rezygnacji z atomu? Reaktory były wyłączane jeden po drugim, zgodnie z wcześniejszym planem przeprowadzania standardowych prac konserwacyjnych, jednak wskutek zaniepokojenia społeczeństwa niemożliwe było już ich ponowne uruchomienie. Okazało się, że obawy o bezpieczeństwo funkcjonowania siłowni atomowych są dużo silniejsze niż niezadowolenie z zapowiadanych przerw w dostawach prądu.

Rząd oczywiście wciąż liczy na ich włączenie. Przed dniem wygaszenia trzeciego reaktora elektrowni w mieście Tomari, premier Japonii Yoshihiko Noda usilnie starał się uruchomić dwa japońskie reaktory. Przekonywał, że są całkowicie bezpieczne i oprą się trzęsieniu Ziemi czy tsunami. Jednakże przeprowadzane tam testy bezpieczeństwa były nadzorowane przez Agencję Przemysłu Jądrowego i Bezpieczeństwa oraz Komisję Bezpieczeństwa Jądrowego – dwie instytucje, których reputacja została mocno nadwerężona rok temu. Nic dziwnego, że opór społeczny wobec zapowiedzi władz nie maleje.

Japońskim politykom nie udało się powstrzymać rosnącego niezadowolenia ze sposobu radzenia sobie z zeszłoroczną awarią. Dla wielu Japończyków przełomową datą stał się 5 maja 2012 roku. Tego dnia tysiące obywateli, zwykle nieskorych do masowych protestów, wyszło na ulice z transparentami i chorągiewkami z napisem "NO NUKES!". Jak podali organizatorzy, marsz antyatomowy w Tokio zgromadził ponad 5,5 tys. osób.

Jeszcze do niedawna niechęć do dalszego korzystania z energii jądrowej przejawiała się tylko w sondażach. Wskazywały one także na to, że Japończycy drugi rok z rzędu raczej nie będą chcieli żyć z groźbą przerw w dostawie prądu. Rząd wciąż przypomina o dużym prawdopodobieństwu ich występowania i ciągle ma nadzieję, że nadchodzące letnie upały zmniejszą społeczny sprzeciw. Na razie jednak zdaje się brać pod uwagę głos opinii publicznej i nie włącza siłowni bez zgody społeczeństwa.

Drugi największy japoński dziennik "Asahi Shimbun" po sobotnich wydarzeniach napisał, że Japonia jest rozdarta. Z jednej strony do głosu dochodzi strach o bezpieczeństwo elektrowni atomowych, z drugiej – wątpliwości, czy kraj poradzi sobie bez nich.

"Ludzie nie powinni jedynie krytykować rządu, lecz powinni wziąć odpowiedzialność za politykę energetyczną, podjąć własne decyzje i na przykład oszczędzać energię", możemy przeczytać na łamach gazety.

W zeszłe lato, aby nie tworzyć zapotrzebowania na energię, którego dostępne źródła nie byłyby w stanie zaspokoić, fabryki pracowały w nocy i podczas weekendów. Wiele dużych firm już czynią przygotowania do podjęcia podobnych kroków w tegoroczne lato, a niektórzy w celu obniżenia kosztów planują nawet produkcję energii na własne potrzeby.

Rząd do połowy maja ma opracować harmonogram zmniejszonych dostaw prądu. Potem chce stworzyć krajowy plan oszczędzania energii. Nie jest wciąż pewne, czym na stałe chciał będzie zastąpić utracone po zeszłorocznych wydarzeniach moce. Na razie braki częściowo uzupełniane są dzięki importowi, niestety głównie paliw kopalnych.

 

Urszula Drabińska, ChronmyKlimat.pl
na podstawie: reuters.com, economist.com, courier-journal.com, fot. Flickr CC-BY

Udostępnij wpis swoim znajomym!




Podziel się swoją opinią



Za treść materiału odpowiada wyłącznie Fundacja – Instytut na Rzecz Ekorozwoju



Portal dofinansowany ze środków Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. Za jego treść odpowiada Fundacja – Instytut na Rzecz Ekorozwoju, poglądy w nim wyrażone nie odzwierciedlają oficjalnego stanowiska Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej