Aktualności

Walka o klimat czy o wyborców? (14838)

2012-09-27

Drukuj

Czy zmiany klimatu staną się gorącym tematem nadchodzących wyborów w Stanach Zjednoczonych? Barack Obama, choć zaniedbał kwestie klimatyczne w ostatnich latach, teraz rozbudowuje je w swojej kampanii wyborczej. Mitt Romney dalej drwi z "zielonego snu" oponenta, ale i jego podejście do ochrony środowiska i energetyki znacznie ewoluowało. Ich postulaty wyborcze mają więcej cech wspólnych niż sami kandydaci by chcieli. Kto ostatecznie zyska poparcie wśród ekologów?

Stanowiska dotyczące energii i klimatu obu ubiegających się o urząd prezydenta w kilku miejscach się pokrywają. Dobrym przykładem jest produkcja ropy naftowej i gazu ziemnego – obaj dążą do zwiększenia krajowego wydobycia, nawet przy użyciu kontrowersyjnej technologii szczelinowania. Jednakże dla Obamy to sposób na zmniejszenie zależności od importowanych surowców i jednym z jego warunków jest opracowanie odpowiednich norm bezpieczeństwa. Romney natomiast chce jedynie niezależności energetycznej kraju, opartej na bliskiej współpracy z Kanadą i Meksykiem.

Obaj chcą też zwiększyć udział odnawialnych źródeł w krajowej produkcji energii, lecz ich rozwój widzą zupełnie inaczej. Obama od lat wspiera dostawców zielonej energii – na produkcję odnawialnych źródeł i zwiększanie efektywności energetycznej przeznaczył już miliardy dolarów z funduszy federalnych. Romney przeciwny jest polityce dotacji. Uważa, że to marnotrawienie pieniędzy, które szkodzi gospodarce i wolnemu rynkowi w czasach kryzysu. Wstrzymanie wsparcia dla OZE będzie lepszym impulsem dla rozwoju konkurencyjności i innowacyjności przemysłu.

Włączenie polityki klimatycznej do kampanii prezydenckiej Obamy wywołuje zaskoczenie wśród ekspertów. Tym bardziej, że jeszcze kilka lat temu nic nie wskazywało na takie posunięcie. Od 2009 roku, kiedy to przepisy cap-and-trade silnie forsowane przez Obamę zginęły w senacie, prezydent więcej nie podjął tego tematu. Nie ma o nim żadnej wzmianki w nowym stanowisku demokratów "Moving America Forward" (assets.dstatic.org/dnc-platform/2012-National-Platform.pdf). Pomimo wspierania OZE, także w ostatnich miesiącach obecny prezydent rzadko wspomina o klimacie – mówią rozczarowani ekolodzy. Uważają, że Obama za łatwo się poddał w przeprowadzaniu legislacji.

Może więc nowe postulaty mają znów wzbudzić wiarę w kandydata demokratów? Jest to o tyle ryzykowna strategia, że przysparza Obamie wiele krytyki ze strony oponenta. Romney, choć uznaje wpływ człowieka na klimat, nadal ma wątpliwości co do wielkości tego udziału. "Prezydent Obama obiecał zahamować wzrost poziomu morza i uzdrowić planetę. Ja obiecuję pomóc wam i waszym rodzinom" – mówił Romney do swoich wyborców w Tampa podczas Narodowej Konwencji Republikanów, wzbudzając powszechny śmiech wśród audytorium.

Być może właśnie ta wypowiedź przywróciła temat zmian klimatu do kampanii. Republikanie długo nie czekali na odpowiedź Demokratów. Na konwencji w Charlotte w Karolinie Północnej Obama odniósł się do słów adwersarza: "Mój plan będzie kontynuował zmniejszanie emisji CO2, który nagrzewa naszą planetę – bo zmiany klimatu to nie mistyfikacja. Coraz więcej susz, powodzi i pożarów to nie są żarty. Są one zagrożeniem dla przyszłości naszych dzieci. I w tych wyborach możecie coś z tym zrobić".

Ruch ten musiał być dobrze przemyślany – na forsowaniu zielonych postulatów może sporo skorzystać właśnie Obama. W bezpartyjnym sondażu przeprowadzonym w marcu tego roku przez uniwersytety George Mason, Yale i Stanford 72 proc. ankietowanych stwierdziło, że zmiany klimatu powinny być priorytetem dla prezydenta i Kongresu. Uważa tak 84 proc. pytanych demokratów, 52 proc. republikanów i 68 proc. niezdecydowanych ankietowanych. Dodatkowe głosy dla obecnego prezydenta mogą pochodzić właśnie od tych ostatnich. Gdyby Romney chciał o nie zawalczyć, włączając do swojego programu kwestie klimatyczne, mógłby stracić część konserwatywnego wsparcia.

W Iowa, gdzie produkcja turbin wiatrowych stanowi dużą częścią przemysłu, Obama może liczyć na wiele głosów. Mitt Romney, który optuje za zniesieniem ulg podatkowych dla OZE, wyborców znajdzie tam niewielu. Ma za to popleczników w węglowym stanie Wirginia, który sprzeciwia się wprowadzeniu restrykcyjnych norm emisji dla elektrowni węglowych, o które zabiega Obama.

Deprecjonując zmiany klimatu, republikanie stają po "ciemnej stronie mocy" i wystawiają się na atak demokratów. "Republikanie proponują na państwowy urząd osobę, która nie wierzy w naukę o klimacie" – podsumowuje Carol Browner, były główny doradca Obamy ds. polityki energetycznej i klimatycznej.

Przeciwnicy Obamy twierdzą co prawda, że jego posunięcia są nowatorskie, ale zauważają przy tym, że swoimi wypowiedziami zbytnio nie ryzykuje politycznej kariery. Ekolodzy z kolei mówią zgodnie, że żaden inny prezydent nie zrobił do tej pory tyle dla ochrony klimatu, co obecnie urzędujący. Jednak nie oznacza to, że Obama może już osiąść na laurach. Czeka go jeszcze najgorętszy okres przedwyborczy – tu każde niewłaściwe słowo oznaczać może utratę tysięcy, jeśli nie milionów, głosów.

***

W przyszłym tygodniu przedstawimy Państwu zbieżności i różnice w postulatach energetycznych obu kandydatów.

 

OB, ChronmyKlimat.pl

na podstawie: www.eenews.net, www.csmonitor.com, www.motherjones.com


Udostępnij wpis swoim znajomym!




Podziel się swoją opinią



Za treść materiału odpowiada wyłącznie Fundacja – Instytut na Rzecz Ekorozwoju



Portal dofinansowany ze środków Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. Za jego treść odpowiada Fundacja – Instytut na Rzecz Ekorozwoju, poglądy w nim wyrażone nie odzwierciedlają oficjalnego stanowiska Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej