Aktualności

Trzy miesiące Australii z podatkiem węglowym (14835)

2012-10-01

Drukuj

melbourne flickr F.d.W. by-nc-ndW połowie tego roku w Australii zaczął obowiązywać podatek węglowy. Od początku budził kontrowersje i wzbudzał obawy większości społeczeństwa. Sytuacji nie łagodzili politycy, wciąż spierający się o sens i skutki jego wprowadzenia. Jak wygląda sytuacja po trzech miesiącach? Czy Australijczycy przekonali się do tego podatku? I jaka czeka go przyszłość?

Podatek zaczął obowiązywać 1 lipca tego roku. Lider opozycji Tony Abbot, który wcześniej bardzo mocno go krytykował, podczas spotkania z wyborcami na Tasmanii już w drugiej połowie sierpnia musiał przyznać, że do katastrofy nie doszło. Opinii o polityce klimatycznej obecnego australijskiego rządu jednak nie zmienił i szybko dodał, że długoterminowe skutki okażą się katastrofalne dla gospodarki państwa.

Abbot zszedł trochę z tonu w odpowiedzi na sondaże opinii publicznej, które wskazują, że strach przed podatkiem po jego wprowadzeniu maleje z dnia na dzień. Choć zmiany na lepsze zauważyło na razie tylko 5% Australijczyków, pod koniec lipca już tylko 38% ankietowanych twierdziło, że ich sytuacja się pogorszyła. Jeszcze w czerwcu, że będzie gorzej, uważało aż 51% respondentów. Różnicy nie odnotowało 52% pytanych, miesiąc wcześniej przewidywało tak tylko 37%.

Nastroje dobrze odbijają się w mediach oddających głos zarówno zadowolonym, jak i zaniepokojonym. Pierwsi zwracają uwagę przede wszystkim na korzyści dla zdrowia. Australijski Uniwersytet Medyczny oszacował, że przejście na czystą energię i zrównoważony transport przyniesie oszczędności rzędu 6 mld AUD tylko w sektorze ochrony zdrowia. Tony McMichael z AUM podczas prezentacji raportu o skutkach wprowadzenia podatku węglowego wytknął, że minister zdrowia niedoszacował tych korzyści i mówi jedynie o oszczędnościach na poziomie 13 mln AUD rocznie (stanowiących zaledwie 0,1% rocznych wydatków państwa), dzięki mniejszym kosztom funkcjonowania szpitali.

W ostatnim czasie największy ogólnokrajowy dziennik "The Australian" zastanawiał się natomiast nad wpływem podatku na przemysł. Pod koniec sierpnia na jego łamach stwierdzono, że spadek inwestycji w górnictwie nie jest ubocznym skutkiem podatku od emisji dwutlenku węgla, lecz wynikiem długotrwałej polityki, mającej na celu odwęglowienie gospodarki. Autorzy tej analizy tęsknią mimo wszystko za dobrobytem Australii opartym na górnictwie i ubolewają nad wprowadzeniem podatku w momencie, gdy ceny surowców znacząco spadały.

W krajowej debacie nad podatkiem węglowym poruszono także kwestię rachunków za energię. W radiu ABC konsultant ds. energii i pracownik naukowy Uniwersytetu Narodowego Australii, dr Hugh Sadler. Ceny energii rosną, ale nowy podatek przyczynia się do tego w bardzo niewielkim stopniu. Od 4-5 lat zapotrzebowanie na energię pozostaje na takim samym poziomie. Zdaniem Sadlera, w obecnej sytuacji opłaty za emisję zachęcą do jeszcze większej efektywności energetycznej i wypracowywania nowych sposobów wytwarzania energii.

Dyskusja nie ogranicza się bynajmniej tylko do oceny podatku. Niektórzy już dzielą skórę na niedźwiedziu i rozważają na co przeznaczyć niemałe pieniądze. Podatek w pierwszym roku obowiązywania ustawy wynosił będzie 23 dolarów australijskich za jedną tonę wyemitowanych zanieczyszczeń. Objęte nim zostaną przedsiębiorstwa, które emitują do atmosfery powyżej 25 tysięcy ton rocznie. Tylko w roku finansowym 2012-2013 wpływy do budżetu wyniosą prawie 4 mld AUD. Grupy prośrodowiskowe na początku sierpnia zaapelowały do rządu o umożliwienie przekazania tych dochodów na rzecz lasów.

Rząd Australii wybiega jednak bardziej w przyszłość. Od samego początku podatek węglowy traktowany był jedynie jako etap przejściowy na drodze do systemu handlu emisjami, który ma zacząć funkcjonować w połowie 2015 roku. Pod koniec sierpnia tego roku ogłoszono, że już w 2018 roku całkowicie połączy się on z europejskim systemem ETS. Do tego czasu, przez trzy pierwsze lata, australijskie przedsiębiorstwa będą mogły kupować do 50% uprawnień do emisji w Europie. Tymczasem jednak Komisja Europejska ma dopiero w planach wystąpienie o odpowiednie upoważnienie od wszystkich państw członkowskich. Australia też będzie musiała dostosowywać swój mechanizm, np. poprzez zniesienie dolnej granicy ceny za pozwolenia na emisję w Australii oraz ograniczenie możliwości wykorzystania jednostek CO2 pozyskanych w ramach protokołu z Kioto.

Nie przeszkadza to bynajmniej australijskim politykom w dyskusjach o połączeniu w dalszej kolejności z systemami handlu emisjami Kalifornii, Korei Południowej i Nowej Zelandii. Komentatorzy są jednak sceptyczni i ostrzegają, że Stany Zjednoczone mogą nie być chętne zespoleniu. Mimo tych opinii, kalifornijscy urzędnicy podróż do Australii, podczas której omówią ewentualne powiązania, mają w planach jeszcze w październiku tego roku.

Perspektywy te na pewno cieszą australijskiego ministra ds. zmian klimatu, Grega Combeta. Według niego rynki CO2 stanowią podstawowe narzędzie redukcji emisji i przeciwdziałania zmianom klimatycznym. Nie zgadza się z nim nie tylko Tony Abbot, lecz także inny, mniej znany opozycyjny polityk – Greg Hunt.

Jego zdaniem podatek węglowy nie jest rozwiązaniem problemu zmian klimatu. Wytyka gabinetowi Julii Gillard, że wybrał akurat taką drogę. "Stany Zjednoczone powiedziały podatkowi 'nie', Kanada również głosowała przeciw niemu (...). Tak dla działań, nie dla podatku", powtarza w mediach tak często, jak tylko może.

Tymczasem rząd Australii broni swojej decyzji. Zaryzykował niemało – już w przyszłym roku niemniej podzielone niż politycy społeczeństwo osądzi go w wyborach. A od ich wyników zależy sama przyszłość podatku węglowego i systemu handlu emisjami. Tony Abbot zapowiedział, że będzie dążył do jego zniesienia i uczyni to, gdy tylko zostanie premierem, a w ostatnich miesiącach to on, a nie Gillard, zyskuje poparcie. Prawie połowa ankietowanych (48%) chce, by to Abbot został kolejnym premierem. Obecną premier na stanowisku widzi nadal 43% pytanych.

W ten sposób w ostatnich miesiącach dyskusja o zmianach klimatu w Australii została zawłaszczona przez dwie grupy o skrajnych poglądach – sceptyków oraz naiwnych, którzy wierzą, że natychmiastowe działania w krótkim czasie uratują świat – i sprowadzona do pytania, czy podatek jest dobrym rozwiązaniem tego problemu, czy nie. Gerry Hueston, członek Komisji ds. Klimatu, niezależnej organizacji, której celem jest dostarczanie społeczeństwu australijskiemu informacji o zmianach klimatu, uważa, że "tak głośna debata i zamieszanie wokół niej zabija rozsądną rozmowę. Nie ma naukowej niezgody co do tego, jaki powinien być cel, a jaki wkład Australii, ale obecna retoryka buduje niepewność". Wątpliwości szybko podchwytuje opinia publiczna, której coraz trudniej zrozumieć jest, czym są zmiany klimatu.

Tę opinię potwierdza profesor Tim Flannery, prezes Komisji ds. Klimatu. Zwraca uwagę na jeszcze jeden problem: efektów działań na rzecz klimatu nie widać od razu, przychodzą bez wielkiego huku. Trzy miesiące to za mało, by odczuć zmiany. Zanim tak się stanie, pozostawione same sobie, niepokojone przez polityków i zdezorientowane australijskie społeczeństwo może zwątpić w sens ochrony klimatu.

 

Urszula Drabińska, ChronmyKlimat.pl

fot. Melbourne, Flickr by F.d.W., BY-NC-ND

 


Udostępnij wpis swoim znajomym!




Podziel się swoją opinią



Za treść materiału odpowiada wyłącznie Fundacja – Instytut na Rzecz Ekorozwoju



Portal dofinansowany ze środków Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. Za jego treść odpowiada Fundacja – Instytut na Rzecz Ekorozwoju, poglądy w nim wyrażone nie odzwierciedlają oficjalnego stanowiska Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej