Aktualności

Czy Donald Tusk pokocha OZE? (17948)

2014-12-04

Drukuj
galeria

Donald Tusk i jego poprzednik na stanowisku przewodniczącego Rady Europejskiej Herman Van Rompuy, fot. M. Śmiarowski/KPRM, (CC BY-NC-ND 2.0)

1 grudnia Donald Tusk objął stanowisko szefa Rady Europejskiej. Czy spojrzenie na sektor energetyki z poziomu Brukseli wpłynie na jego pogląd na kwestię odnawialnych źródeł energii?

Dwie tegoroczne, publiczne wypowiedzi Tuska na temat energetyki odnawialnej nie pozostawiają wątpliwości, co były polski premier sądzi o energetyce odnawialnej. Za pierwszym razem Tusk mówiąc o OZE poinformował, że nie pozwoli na czerpanie nadmiernych zysków inwestorom, którzy chcą inwestować w zieloną energię. W drugim przypadku Tusk mówiąc o opóźnieniach w przyjęciu ustawy o OZE ocenił, że rząd zwlekając z jej implementacją de facto uratował Polaków przed wzrostem cen energii. - Ratujemy dla polskich rodzin miliardy złotych - tak Donald Tusk podsumował opóźnienie w przyjęciu regulacji dla sektora OZE.

Jednocześnie Tusk forsował w polskiej energetyce wielkie, centralne inwestycje, których opłacalność jest mocno wątpliwa, czyli budowę bloków węglowych w Opolu czy pierwszą polską elektrownię jądrową. W tym samym czasie rozwój mniejszych, rozproszonych projektów OZE został zablokowany przez niepewność co do zasad wsparcia wpisanych do zmieniających się projektów ustawy o odnawialnych źródłach energii.

Tak podejście Tuska do OZE podsumowuje ostatnia "Polityka":

- Donald Tusk zostawia swojej następczyni nie tylko rozgrzebany gigantyczny plac budowy energetyki konwencjonalnej o wartości 100 mld zł, ale także bałagan w energetyce odnawialnej. Wszystko dlatego, że od czterech lat nie udaje się stworzyć ustawy o odnawialnych źródłach energii, która ma określić, na jakich warunkach będą wspierane nowe inwestycje w zielonej energetyce. To w dużym stopniu efekt poglądów premiera Tuska na tę branżę, które można delikatnie określić jako sceptyczne. Nigdy nie ukrywał, że bardziej wierzy w węgiel, gaz i atom niż w wiatr, słońce czy biomasę.

"Polityka" dodaje, że poglądy Tuska na OZE w dużej mierze ukształtowali jego doradcy - przede wszystkim Jan Krzysztof Bielecki - nazwany przez "Politykę" "nieformalnym ministrem energetyki".

Nowy projekt ustawy o OZE, który nie podoba się branży, ale który może wkrótce zostać przyjęty przez Sejm, to owoc prac właśnie najbliższego otoczenia premiera. Wcześniejszy projekt ustawy, który przygotował b. minister gospodarki Waldemar Pawlak, trafił do kosza, gdy Pawlaka zastąpił Janusz Piechociński, a ten sprawy OZE oddał w ręce doradców Tuska.

"Polityka" podkreśla też, że nowy projekt ustawy o OZE jest korzystny głównie dla państwowych koncernów energetycznych.

- Przedstawiciele koncernów są gotowi akceptować polityką klimatyczno-energetyczną UE pod warunkiem, że sami będą kontrolować OZE i zarabiać na nich. Dlatego wypychają z rynku niezależnych producentów, dążąc do przejęcia całej branży i przeznaczonych dla niej pieniędzy. - diagnozuje "Polityka".

Przez ostatnie lata Donald Tusk blokował przyjęcie ustawy o OZE i rozwiązań, o których implementację zabiegała branża i które pozwoliłyby rozwijać się polskiemu rynkowi OZE (bynajmniej nie tylko technologii współspalania). W zamian tego polityka energetyczna Donalda Tuska skupiała się na obronie interesów państwowych koncernów energetycznych. Jednak Bruksela to nie Warszawa i centralnie planowanej energetyki, która była domeną XX-wiecznej Europy - a na pewno w jej wschodniej, postsocjalistycznej części - teraz w Unii Europejskiej nie można już utrzymać.

Tym bardziej, że potrzebę rozwijania energetyki odnawialnej podkreśla główny partner Tuska w jego nowej politycznej rzeczywistości, czyli nowy szef Komisji Europejskiej Jean-Claude Juncker.

Można się spodziewać, że w kwestii energetyki nowy szef Rady Europejskiej będzie zabiegać przede wszystkim o unię energetyczną i kwestie gazowe. Czy dostrzeże też, że bezpieczeństwo energetyczne Europy i Polski można budować produkując własną energię i oszczędzając na jej imporcie? Czy dostrzeże potencjał OZE w kierunku budowania innowacyjnej gospodarki UE i korzyści rozwiązań, które OZE może dać odbiorcom energii - gospodarstwom domowym, firmom czy lokalnym społecznościom, które zamiast płacić za import energii mogą ją sami produkować i się na niej bogacić?

Czy "europejski" Tusk przekona się do energetyki odnawialnej i dostrzeże jej zalety? Może tego wymagać od niego szybko zmieniająca się, europejska rzeczywistość energetyczna.

Przekazując stanowisko szefa Rady Europejskiej Tuskowi jego poprzednik Herman van Rompuy powiedział, że nie ma wątpliwości, że pozostawia to stanowisko "człowiekowi z otwartym umysłem". Czy zatem umysł Tuska otworzy się na nowoczesną energetykę?

Ważne, aby dzięki odpowiedniej krajowej legislacji, którą b. premier do tej pory blokował, na transformacji energetycznej w Europie mogła zarobić też polska gospodarka. Tymczasem już teraz za unijny obowiązek produkcji zielonej energii Polska de facto płaci, kupując importowaną biomasę. Wkrótce może okazać się, że nie spełniając celu OZE na 2020 r. będziemy musieli płacić też za import zielonej energii od sąsiadów, którzy będą mieli jej już wówczas w nadmiarze.

Opracowanie Marta Śmigrowska na podstawie gramwzielone.pl


Udostępnij wpis swoim znajomym!




Podziel się swoją opinią



Za treść materiału odpowiada wyłącznie Fundacja – Instytut na Rzecz Ekorozwoju



Portal dofinansowany ze środków Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. Za jego treść odpowiada Fundacja – Instytut na Rzecz Ekorozwoju, poglądy w nim wyrażone nie odzwierciedlają oficjalnego stanowiska Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej