Dofinansowania i dotacje

IPCC jednak nie kłamie? (8935)

2010-07-20

Drukuj

palma_sxcKlimatolodzy nie mają łatwego życia – sceptycy stale zarzucają im przeinaczanie faktów w celu wyłudzenia pieniędzy na nieistniejące badania. Krytycznym momentem był wyciek e-maili z brytyjskiego Climatic Research Unit w listopadzie ubiegłego roku. Ale teraz sytuacja się zmieniła – według ekspertyzy przeprowadzonej przez niezależnych naukowców dane przedstawione przez klimatologów nie zostały zmanipulowane.

W opinii publicznej zawrzało, kiedy w listopadzie ubiegłego roku nieznani sprawcy włamali się na serwery pocztowe instytutu badawczego (Climatic Research Unit) na Uniwersytecie we Wschodniej Anglii, wykradli z niego pocztę naukowców i opublikowali ją w internecie. Cała dokumentacja dotyczyła wyników badań nad zmianami temperatur na powierzchni Ziemi. Osoby nieprzychylne tym badaniom bardzo skrupulatnie zaczęły przeglądać e-maile i doszukiwać się w nich manipulacji danymi.

Koronnymi przykładami stały się zwroty: „ukryć spadek temperatury” czy „trik”. Miały one potwierdzać teorię, jakoby naukowcy z CRU fałszowali wyniki zawarte w raportach. Ich kwalifikacje oraz rzetelność prowadzonych badań zostały postawione pod znakiem zapytania. Wcześniej wnioski naukowców CRU zostały wykorzystane w raporcie IPCC, dlatego też i opracowania Panelu, mówiące o wpływie człowieka na zmiany klimatu, sceptycy zaczęli mocno krytykować. Wynikła afera, tzw. „Climategate” mogła się przyczynić do porażki negocjacji na COP15 w Kopenhadze.

Przeciwnicy klimatologów, na swoją niekorzyść, oparli swoje oskarżenia na pojedynczych sformułowaniach wyciętych z kontekstu. Niezależna brytyjska komisja pod przewodnictwem Muira Russela przeprowadziła dokładną analizę całej korespondencji będącej przyczyną sporu. Nie znaleziono niczego, co mogłoby podważyć prawdziwość badań. Pozorne ukrywanie niewygodnych faktów było jedynie problemem w odczycie danych. Teoria naukowców potwierdzająca wpływ człowieka na ocieplanie się klimatu, ku rozczarowaniu sceptyków, okazała się być bez zarzutu.

Jednak głosy „antyklimatologów” nie ucichły. Wręcz przeciwnie – nabrały mocy, również w mediach. Niedawno „Sunday Times” na swoich łamach oskarżyła Międzyrządowy Zespół ds. Zmian Klimatu o rozpowszechnianie sfabrykowanych danych na temat zanikania lasów amazońskich. Zarzucano Panelowi m.in. powoływanie się na nierecenzowane publikacje WWF, według których na skutek nawet niewielkich wahań w rozkładzie wielkości opadów 40% powierzchni Amazonii może ulec degradacji.

Nie ulega wątpliwości, że było to niedopatrzenie ze strony IPCC. Lecz po dotarciu do fachowej literatury okazało się, że mówi ona o jeszcze wyższym wskaźniku pustynnienia. Dwa najważniejsze źródła to: “Amazonian forest dieback under climate-carbon cycle projections for the 21st century” oraz “The role of ecosystem-atmosphere interactions in simulated Amazonian precipitation decrease and forest dieback under global climate warming”, RA Betts et al, 2004. Pierwsze z nich mówi o spadku lesistości obszaru z 80% do 28% w 2100 roku, a drugaie o jeszcze większym – do 10% w tym samym okresie czasu. Również „Amazongate”, bo tak tę sprawę nazwała opinia publiczna, zakończyła się porażką sceptyków.

Kolejny zarzut dotyczył wielkości powierzchni terenów zalewowych w Holandii. Czwarty raport IPCC donosił, że na skutek podniesienia się poziomu oceanu światowego nawet 55% powierzni tego kraju może być zagrożone zalaniem. Holenderska agencja ochrony środowiska PBL sprostowała te informacje tłumacząc, że sama je dostarczyła naukowcom sporządzającym dokument. W rzeczywistości ocean może zalać 26% powierzchni, a dalsza część znajdzie się pod wodą na skutek wylewu rzek podczas powodzi. Natomiast główne wnioski płynące z opracowania pozostały niepodważone.
 

Kanały Amsterdamu

Bardzo często przytaczano dane na temat tempa topnienia himalajskich lodowców. Wszystkie lodowce w tym rejonie globu według raportu mogą zaniknąć do 2035 roku. Wszyscy zgodzili się, że 25 lat to zbyt krótki okres czasu. Klimatologom chodziło o rok 2350, lecz ten niewielki czeski błąd był wystarczającym pretekstem dla przeciwników teorii globalnego ocieplenia, aby porwać się na obalenie prawdziwości całego dokumentu.

„Nie widzę, w jaki sposób błąd w raporcie liczącym 3 tys. stron może zniszczyć wiarygodność całego raportu” – powiedział Jean-Pascal van Ypersele, wiceprezes IPCC. Najwyraźniej może. A przynajmniej będzie ktoś próbował. Zastanawia fakt, w jaki sposób działają sceptycy – wszędzie węszą spiski i fabrykowanie danych, lecz żaden z nich nie jest w stanie przedstawić zaspokajającej alternatywej teorii.

Nauka o zmianach klimatu wydaje się być nieco wypaczona przez Climategate i odkrycie pewnych błędów w sprawozdaniach IPCC. W Internecie te wątpliwości rozprzestrzeniły się jak wirus. Ale problem wynika również z niedoskonałości klimatologów i instytucji, w których pracują. Badania Holendrów co prawda nie wykazały znaczących błędów, ale znaleziono 35 pomyłek (w tym literówek i błędów w opisach wykresów) – 12 z nich IPCC uwzględniło.

Sami naukowcy zbyt często mylą rzeczywiste wątpliwości z obelżywymi atakami i opierają się raczej na wzajemnym wspieraniu niż otwartej dyskusji i odpieraniu argumentów. Panel pod przewodnictwem Rajendra Pachauri powinien zrobić więcej, by przekonać do swoich wniosków negatywnie nastawione osoby. Niestety, zamiast pójść w tym kierunku, stało się centrum afery.

Niezbędna jest lepsza organizacja zespołu. W chwili obecnej IPCC brakuje stałego przewodnictwa (dr Pachauri kontynuuje swoją pracę w instytucie badania energii w Indiach), środków niezbędnych do wspierania autorów wolontariuszy i niezależnego rzecznika praw obywatelskich. Dr Pachauri, mimo swojego zaangażowania w ochronę klimatu nie jest zwolennikiem reform, których IPCC tak bardzo potrzebuje.

Omawiany raport IPCC został opublikowany w 2007 roku i jest to Czwarty Raport Oceniający. Zawiera ok. 1000 stron, a w jego tworzeniu brało udział 450 głównych autorów i ponad 800 pobocznych. Trudno sobie wyobrazić, aby przy takiej liczbie naukowców jeden z nich zdołał przemycić w dokumencie własną teorię. A jeszcze trudniej, że wszyscy byli w zmowie mającej na celu pozyskanie funduszy na pseudo-naukowe działania.

Póki co, szala przechyla się na korzyść klimatologów. A ich przeciwnicy powinni z tej lekcji wynieść pewną naukę. Nie można podważać rzetelności tak opasłego opracowania, opierając się jedynie na kilku zwrotach, które zawarte w pełnym zdaniu nabierają zgoła nowego znaczenia. Nie może laik analizować danych, które są wynikiem skomplikowanych naukowych procesów. Zrozumiałe jest, że w środowisku naukowców nie było i nigdy nie będzie zgodnej opinii. Ale ważne jest, aby wynikały one z racjonalnych dyskusji, popartych potwierdzonymi faktami. I aby obie strony były gotowe taką dyskusję przeprowadzić, ponieważ jej wynik może posłużyć do wytyczenia kierunków przyszłej polityki klimatycznej. Od jej rozwoju zależeć będzie przyszłość nas wszystkich.
 
***

W październiku tego roku poznamy wyniki wnikliwej analizy międzynarodowej komisji InterAcademy Council, badającej kontrowersyjne opracowanie IPCC. Hakerów odpowiedzialnych za włamanie do korespondencji CRU nadal nie odnaleziono.

OB, ChronmyKlimat.pl

na podstawie: www.ziemianarozdrożu.pl, www.rp.pl, www.economist.com, naukawpolsce.pap.pl,
fot. www.sxc.hu 
 

Redakcja ChronmyKlimat.pl zezwala na przedruk tego artykułu, pod warunkiem podania źródła tekstu i zamieszczenia linku do portalu lub podlinkowanego logotypu.


Udostępnij wpis swoim znajomym!




Podziel się swoją opinią



Za treść materiału odpowiada wyłącznie Fundacja – Instytut na Rzecz Ekorozwoju



Portal dofinansowany ze środków Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. Za jego treść odpowiada Fundacja – Instytut na Rzecz Ekorozwoju, poglądy w nim wyrażone nie odzwierciedlają oficjalnego stanowiska Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej