Dofinansowania i dotacje

Pomysły rządu będą kosztować o wiele więcej niż dopłaty dla OZE (19825)

Wojciech Krzyczkowski
2016-10-19

Drukuj
galeria

Fot. fotolia.pl

Rząd podobno ocalił portfele polskich konsumentów przed spustoszeniem ich przez subsydia dla OZE. Tylko, że dość konsekwentnie zaczyna sięgać do kieszeni odbiorców, aby realizować obrane cele. Już wiadomo, że wielokrotnie bardziej kosztowne niż wsparcie dla źródeł odnawialnych.

W czasie dyskusji nad nowelizacją ustawy o OZE minister energii Krzysztof Tchórzewski ogłosił, że z powodu jakoby zbyt szybkiego rozwoju źródeł odnawialnych konsumenci niepotrzebnie wydali na nie w 2015 r. pół miliarda złotych. I że nowe regulacje przed takimi wydatkami ich uchronią. Jednak w tychże samych regulacjach znalazła się za to podwyżka opłaty przejściowej. Przeciętne gospodarstwo domowe zapłaci, więc teraz niecałe 10 zł rocznie na wsparcie dla OZE, ale też dodatkowo prawie 50 zł na wsparcie węgla, bo do tego sprowadza się podwyżka opłaty przejściowej.

Ale to dopiero początek. Wielkimi krokami zbliża się opłata związana z rynkiem mocy. Podobno też nieodczuwalna. Według Polskiego Komitetu Energii Elektrycznej odbiorcy indywidualni zapłacą jedynie od 2,75 do 4,17 zł miesięcznie, czyli od 33 do 50 zł rocznie. W zamian państwowe koncerny energetyczne nabudują nam nowych elektrowni na węgiel. Ministerstwo energii twierdzi, że zbierze w ten sposób 2-3 mld rocznie na konieczne inwestycje. Cztery do sześciu razy więcej niż to, co podobno Polacy przepłacili na OZE w 2015 r.

Wiceminister energii Andrzej Piotrowski skrytykował ostatnio prezesa URE za to, że ten specjalną taryfą nie dość, że ograniczył spółkom dystrybucyjnym strumień pieniędzy od konsumentów, to jeszcze za pomocą tego narzędzia próbuje skłonić dystrybutorów do inwestowania z sensem, czyli tam, gdzie poprawia to jakość. Odbiorca musi ponieść koszty wytworzenia energii i jej dostarczenia – stwierdził ów wiceminister, co odebrano jako oczekiwanie podniesienia opłat dystrybucyjnych. Trudno nie odnieść wrażenia, że chciał powiedzieć, iż odbiorca musi ponieść każde koszty, a nie tylko te sensowne.

Rząd nie kryje też oczekiwania, że energia zdrożeje, co można było ostatnio wyczytać np. w odpowiedzi Ministra Energii na interpelację poselską. W końcu droższa energia to też większe przychody kopalń. A premier Szydło zadeklarowała ostatnio, że zrobi „wszystko”, by „uratować” górnictwo, bo dla rządu jest ono podstawą bezpieczeństwa energetycznego. To zapowiedź, że możemy się spodziewać w rachunkach kolejnych „dodatków za bezpieczeństwo”. Oczywiście, nie wszyscy zapłacą.

Wybrana przez rząd działalność energochłonna – jak samo górnictwo – zostanie pewnie objęte kolejnymi ulgami. Czyli ci, którzy z węglem nie mają nic wspólnego, zapłacą podwójnie.

 

Źródło: www.reo.pl 


Udostępnij wpis swoim znajomym!



Podobne artykuły


Podziel się swoją opinią




Portal dofinansowany ze środków Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. Za jego treść odpowiada Fundacja – Instytut na Rzecz Ekorozwoju, poglądy w nim wyrażone nie odzwierciedlają oficjalnego stanowiska Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej