Dofinansowania i dotacje

KE: Polska ma zmniejszyć emisje CO2 (19644)

EurActiv.pl
2016-07-22

Drukuj
galeria

"Polski nie stać na podjęcie tak dużego wysiłku redukcyjnego" - komentuje decyzję Komisji wiceminister środowiska Paweł Sałek.

Propozycja Komisji Europejskiej oznacza, że do 2030 r. Polska musi zredukować emisje zaliczane do non-ETS (ang. non Emission Trading Scheme), czyli w sektorach transportu, budownictwa, rolnictwa, odpadów, użytkowania gruntów i leśnictwa, o 7 proc. w stosunku do 2005 r.

KE: To zrównoważona i uczciwa propozycja

"To zrównoważona i uczciwa propozycja" - przekonywał wczoraj (20 lipca) na konferencji prasowej w Brukseli unijny komisarz ds. działań klimatycznych i energii Miguel Canete. Przyznał jednak, że trudno, by wszystkie państwa członkowskie były z niej zadowolone.

Wiceszef KE ds. unii energetycznej Maroš Šefčovič podkreślił natomiast, że przedstawione liczby nie powinny być zaskoczeniem dla państw członkowskich, ponieważ przed ich określeniem miały miejsce konsultacje ze wszystkimi stolicami. "Krok, jaki dziś podejmujemy, to okazja, by unowocześniać gospodarkę, sprawienie, by była bliżej tego, czego potrzebujemy w XXI wieku" - argumentował.

Niższe cele niż Polska otrzymały jedynie Bułgaria, Łotwa i Rumunia. Natomiast najbogatsze państwa UE - Luksemburg i Szwecja, mają mają zmniejszyć emisje o 40 proc., Niemcy i Francuzi odpowiednio o 38 i 37 proc., Belgowie o 35 proc., a Portugalczycy o 17 proc.

Pełnomocnik rządu: Polski nie stać na tak duży wysiłek

Wiceminister środowiska i pełnomocnik rządu ds. polityki klimatycznej Paweł Sałek uważa, że środową propozycję KE należy "dogłębnie przeanalizować". W komentarzu przesłanym PAP, na który powołują się media, dodał, że propozycja ta zostanie poddana dyskusji w gronie państw członkowskich UE. "Kwestia ta ma wielką wagę dla polskiej gospodarki. Jako państwo o jednym z najniższych PKB w Unii Europejskiej powinniśmy mieć zapewnione warunki do dalszego rozwoju" - podkreślił Sałek.

- Polski nie stać na podjęcie tak dużego wysiłku redukcyjnego. W związku z tym podejmiemy działania zmierzające do wypracowania celu, który będzie dla nas sprawiedliwy i możliwy do zrealizowania, a także nie będzie nadmiernie obciążał polskiej gospodarki – oświadczył. Wiceminister środowiska oczekuje, że ostateczna propozycja Komisji będzie zawierała "sprawiedliwe dla wszystkich państw członkowskich cele i zasady ich realizacji, premiując również dotychczasowe wysiłki redukcyjne dokonane w zakresie gazów cieplarnianych".

Pełnomocnik rządu zwrócił przy tym uwagę, że sektory nieobjęte systemem EU ETS są bardzo specyficzne. - W niektórych z nich, np. rozdrobnionym polskim rolnictwie (ok. 2 mln gospodarstw rolnych), potencjał redukcyjny jest bardzo ograniczony. Natomiast w innych, np. w sektorze transportu - redukcja emisji wiąże się z ogromnymi kosztami - napisał.

Na razie Polska może jeszcze zwiększać emisje

Do 2020 r. Polska może zwiększać emisję z non-ETS o 14 proc. Wiadomo było, że w kolejnej dziesięciolatce będzie to niemożliwe, ale przedstawiciele Polski zabiegali o przypisanie krajowi zerowego wzrostu. W związku z etapem rozwoju (wciąż "gonimy" Europę Zachodnią) Polska chce bowiem zwiększać, a nie zmniejszać emisje. Ich redukcja będzie wymagać np. stosowania lepszych technologii do izolacji budynków, czy eliminowania z rynku starych samochodów.

Mechanizm wyznaczania celów redukcyjnych został ustalony na szczycie klimatycznym w 2014 r. i zakłada, że im dany kraj ma wyższe PKB na osobę, tym jego wysiłek redukcyjny powinien być większy. Komisja Europejska musiała przy tym przypisać każdemu z krajów UE odpowiednią liczbę, aby w skali całej UE zmniejszenie emisji przez sektory nieobjęte ETS wyniosło w sumie 30 proc.

Krytyka obrońców środowiska

W opinii NGO Climate Action Network KE straciła okazję do wdrożenia mechanizmu, który wyznaczałby ambitny punkt startowy dla redukcji emisji. - Cele klimatyczne zawarte w propozycji (...) są zbyt słabe, aby zapobiec katastrofalnym zmianom klimatycznym - ostrzegła CAN. Również zdaniem polskiej Koalicji Klimatycznej propozycja Komisji jest "daleko" niewystarczająca do tego, by wypełnić postanowienia porozumienia paryskiego i zahamować wzrost średniej temperatury globalnej znacznie poniżej dwóch stopni Celsjusza. - Sektory nieobjęte systemem EU ETS, czyli transport, budownictwo, rolnictwo i gospodarka odpadami, odpowiadają aż za 60 proc. emisji GHG (ang. greenhouse gas, czyli gazu cieplarnianego) w Unii Europejskiej - napisała Koalicja.

Unijna strategia niskoemisyjnej mobilności

KE również wczoraj przedstawiła strategię dotyczącą mobilności niskoemisyjnej, w której wyznaczyła kierunek rozwoju unijnych działań dotyczących pojazdów niskoemisyjnych i bezemisyjnych oraz alternatywnych paliw niskoemisyjnych. Unijna komisarz ds. transportu Violeta Bulc zwróciła uwagę, że transport odpowiada za jedną czwartą emisji gazów cieplarnianych w Europie i jest główną przyczyną zanieczyszczenia powietrza. Dlatego - argumentowała - osiągnięcie mobilności niskoemisyjnej ma kluczowe znaczenie dla uzyskania ambitnych celów klimatycznych UE i poprawy jakości życia w miastach.

Strategia ta nie jest dokumentem prawnie wiążącym państwa członkowskie, ale wyznacza kierunek, w jakim ma iść cała Unia.

Żródło: EurActiv.pl


Udostępnij wpis swoim znajomym!



Podobne artykuły


Podziel się swoją opinią




Portal dofinansowany ze środków Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. Za jego treść odpowiada Fundacja – Instytut na Rzecz Ekorozwoju, poglądy w nim wyrażone nie odzwierciedlają oficjalnego stanowiska Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej