Dofinansowania i dotacje

Nie oszczędzajmy na projekcie (15897)

2013-07-08

Drukuj
galeria

fot. ChronmyKlimat.pl

Mgr inż. Jerzy Żurawski, prezes Dolnośląskiej Agencji Energii i Środowiska, która zajmuje się konsultowaniem i realizowaniem projektów budynków o niskim zapotrzebowaniu na energię, certyfikacją energetyczną oraz termomodernizacją, tłumaczy, na czym nie należy oszczędzać, gdy planujemy budowę domu energooszczędnego.

Energooszczędne 4 kąty: Wiele osób, które chciałoby wybudować dom energooszczędny, obawia się wysokich kosztów inwestycyjnych. Czy dom tani w eksploatacji musi być drogi w budowie? Jak ewentualnie będą zmieniały się w czasie koszty takich domów?

Mgr inż. Jerzy Żurawski: Zgadza się, domy energooszczędne to domy droższe. Na początek, składa się na to koszt dokumentacji projektowej, która musi być bardzo precyzyjnie wykonana, a także koszt obsługi takiej inwestycji – tego nie można robić metodą gospodarczą, konieczny jest nadzór osoby, która się na tym naprawdę dobrze zna. W sumie to około 10-12 tys. zł. Pozostałe koszty związane ze standardem niskoenergetycznym to ok. 15-25% inwestycji. Wiele osób uważa, że ceny produktów do domów pasywnych będą tanieć. Częściowo jest to prawda, a częściowo nie. Weźmy na przykład produkcję okien. Okna pasywne nie są produkowane masowo i przejście na produkcję masową na pewno zmniejszy koszty, choć nie na tyle, jak sobie niektórzy wyobrażają, między innymi dlatego, że nie zmienią się ceny takich elementów jak np. szyby. Potanieją być może pompy ciepła, natomiast z drugiej strony ceny materiałów ociepleniowych raczej będą rosły i to szybciej niż inflacja. Ma to związek przede wszystkim z kosztami pracy i kosztami środowiskowymi oraz kosztami surowców również energetycznych.

Gdzie zatem szukać oszczędności?

Oszczędności, jeżeli w ogóle są możliwe, wymagają zastanowienia. Budynek i jego otoczenie to naczynia połączone i nie można tego w żaden sposób uprościć – nie można mówić np. o ogrzewaniu budynku, nie biorąc pod uwagę warunków klimatycznych. W budynku pasywnym w zimie jest ciepło, a w lato może robić się gorąco. Wychładzanie w nocy za pomocą wentylacji może poprawić klimat w domu, ale trzeba pamiętać o tym, że zużycie energii przez pracujące ciągle wentylatory jest dosyć duże. Koszty generowane przez urządzenia pomocnicze to zagadnienie naprawdę złożone i trudne do analizowania bez odniesienia do konkretnej lokalizacji i charakterystyki energetycznej budynku.

Osobiście uważam, że zapewnienie odpowiedniego komfortu wewnętrznego będzie powodować zwiększenie kosztów inwestycyjnych, np. przez wykonanie wymienników gruntowych lub zastosowanie wentylacji z freecoolingiem. Może się okazać, że dodatkowo musimy dostosować urządzenia sterujące czy czujniki, które pozwalają dobrze sterować klimatem w domu, które ze względu na dużą pojemność cieplną i stałą czasową będą pracować w oparciu o prognozy pogody. W domach niskoenergetycznych nie wystarczy automatyka pogodowa, nowoczesne inteligentne systemy zarządzania energią wymagają znacznie większych nakładów inwestycyjnych, a to wszystko są dodatkowe koszty.

Wspomniał pan o wentylacji, a co należy brać pod uwagę przy wyborze źródła ciepła? Gdzie czają się pułapki?

Systemy wentylacyjne i grzewcze często są ze sobą powiązane. Ma to swoje wady, np. latem chłodzenie budynku jest ograniczone. Często też stwarzają one pewien dyskomfort, ponieważ do wszystkich pomieszczeń nawiewane jest powietrze o tej samej temperaturze 20 st. C – także do tych, gdzie temperatura powinna być wyższa, czyli np. 24 st. C w łazience, a także do pomieszczeń zlokalizowanych od strony południowej, które ze względu na znaczne zyski ciepła nie wymagają ogrzewania. Ponadto utrzymanie wyższej temperatury w wybranych pomieszczeniach wymaga stosowania dodatkowych urządzeń grzewczych. Lepszym rozwiązaniem jest ogrzewanie powierzchniowe – podłogowe lub podłogowo-ścienne, sufitowe, promieniujące zimą ciepłem w lecie chłodem. Są też wymienniki gruntowe, wspomagające system wentylacji z odzyskiem ciepła, ale niestety koszt tych wymienników jest stosunkowo duży i raczej średnio opłacalny.

Czego nie da się uniknąć i na czym nie należy oszczędzać? Jak oszczędzanie na etapie projektu i budowy może nam zaszkodzić w przyszłości?

Największe oszczędności, jakie ludzie robią to oszczędności na dokumentacji projektowej. To ogromny błąd. Dokumentacja projektowa budowlana i wykonawcza musi być jak najdokładniejsza, nie można kupować projektów najtańszych, bo wiadomo, że prawie zawsze nie będą one spełniać wysokich wymagań technicznych. Takie podejście pokazuje, że ludzie nie szanują swoich pieniędzy – jeżeli kupują tani projekt, to zazwyczaj jest to projekt pełen braków, niedociągnięć i niedopowiedzeń. Potem się oczywiście denerwują i oskarżają projektantów o niedokładność. Sprawdza się tu powiedzenie – "jaka płaca, taka praca". Do prawidłowego zaprojektowania budynku energooszczędnego potrzebne są precyzyjne projekty wykonawcze, z bardzo szczegółowo rozwiązanymi detalami architektoniczno-budowlanymi oraz instalacyjnymi. Pozostawienie decyzji wykonawcy prawie zawsze wiązać będzie się z uroszczeniami i stosowaniem rozwiązań zazwyczaj przestarzałych. Jeżeli dodamy do tego czynnik najniższej ceny, to wynik końcowy prawie zawsze jest fatalny.

Wracając do wentylacji i systemów grzewczych, one też wymagają precyzyjnego projektowania. W tym przypadku rzeczywiście, jeśli się dobrze przeanalizuje i zaprojektuje zagadnienia architektoniczno-budowlane, system grzewczy może być dobrany precyzyjnie, a tu mogą się pojawić oszczędności inwestycyjne – ale tylko pod warunkiem, że zostanie wykonany szczegółowy projekt budowlany oraz wykonawczy i precyzyjnie obliczona zostanie charakterystyka energetyczna budynku. Oszczędności mogą być wielokrotnie większe od zwiększonych kosztów dokumentacji.

Stąd mój apel, żeby po pierwsze nie oszczędzać na projekcie, a po drugie zwracać uwagę na wybór wykonawców. Jeśli wybierzemy wykonawcę, który ma małe doświadczenie, do tej pory budował tylko budynki typowe, to ufając jego doświadczeniu, jesteśmy prawie na 100% skazani na niepowodzenie. Ważne jest, aby wykonawca miał stałą ekipę, a nie zespół pracowników sezonowych, którzy nie mają kwalifikacji i są tylko przyuczani do określonych obowiązków na budowie. Przy budowaniu budynków niskoenergetycznych i pasywnych jakość pracy jest kluczowa, bo na koniec może się okazać, że wydaliśmy dużo pieniędzy na najlepsze materiały, technologie, które nie są poprawnie wbudowane i będą przynosić niezadawalające, a często nawet odwrotne od oczekiwanych efekty.

Jeśli decydujemy się na zakup mieszkania, o co powinniśmy pytać dewelopera? Jak sprawdzić, czy mieszkanie oferowane jako energooszczędne lub pasywne na pewno spełnia wszystkie standardy?

To tak, jak z kupnem samochodu – jeśli zastanawiamy się nad zakupem auta, którego zużycie paliwa jest rzetelnie przedstawione, to dla nas jest to ułatwienie i pomoc w podjęciu właściwego wyboru, zwłaszcza że energochłonność lub energooszczędność pojazdu jest dziś dość istotnym czynnikiem branym pod uwagę przy zakupie samochodu. Podobnie jest z mieszkaniami.

Dokumentem pomagającym podjąć świadomą decyzję, której konsekwencje będą znacznie dłużej odczuwalne jest charakterystyka energetyczna budynku lub mieszkania. Powinniśmy pytać przede wszystkim o charakterystykę energetyczną, która pozwoli kupującemu zorientować się, jak duże będą koszty eksploatacji lokalu lub budynku. I tutaj się robi dość duży problem, bo jakość, a co za tym idzie wiarygodność tych dokumentów, jest dość niska. Dlaczego tak się dzieje? Przyczyn jest wiele.

Najciekawsze jest to, że sami użytkownicy traktują ten dokument, podobnie jak i całą dokumentację, jako niepotrzebny dodatkowy koszt budowy, do czasu kiedy zaczną płacić miesiąc w miesiąc duże rachunki za energię. Świadectwa charakterystyki energetycznej budynków powinny nam pomóc wybrać budynki, których koszty eksploatacji będą niskie. W rzeczywistości jednak tak się nie dzieje, a to dlatego, że ludzie traktują ten dokument tak, jakby to był podatek. W efekcie chcą ten "podatek" zapłacić jak najniższy, nie zdając sobie sprawy, że jest on tak istotny przy zakupie. Kiedy kupujemy samochód za 100 tys. – czyli już bardzo dobre auto – to chcemy jakoś uwiarygodnić jego wartość i sprawdzamy w Internecie opinie, dane techniczne, porównujemy z innymi modelami itp. Dlaczego więc kiedy kupujemy mieszkanie za 300-400 tys., w którym będziemy żyć przez najbliższe 20-30 lat, a czasem i do końca życia, to specjalnie nas to nie interesuje? Brak zainteresowania kwestią energochłonności mieszkania to jak kupienie samochodu, który pali 20 litrów, a wiemy, że będziemy nim jeździć przez najbliższe 20 lat.

Świadectwo charakterystyki energetycznej to najistotniejszy dokument, jeśli chodzi o sprawdzenie jakości energetycznej budynku, dlatego powinniśmy zabiegać o jego wiarygodność. Czasami można nawet to zlecić samemu – koszt takiego świadectwa na mieszkanie jest niewielki, rzetelne świadectwo to około 300–400 zł, co w momencie, gdy wydajemy 300 tys. na mieszkanie, nie jest kwotą zabójczą. Można też zamówić kogoś z kamerą termowizyjną – łatwiej wtedy sprawdzić i potwierdzić, jaka jest jakość energetyczna mieszkania.

Takie świadectwo powinno być załączone do dokumentacji mieszkania i budynku, natomiast certyfikaty, takie jak LEED czy BREEAM często zaburzają rzeczywiste informacje na temat charakterystyki energetycznej budynku. Ocenia się w nich szereg innych parametrów, które mogą nie mieć nic wspólnego z energooszczędnością. Może o tym świadczyć uzyskanie bardzo wysokich certyfikatów przez budynki, które są wręcz energochłonne, a mimo to uzyskały bardzo dobre wyniki.

W programach NFOŚiGW charakterystyki energetyczne domów wielorodzinnych i jednorodzinnych są weryfikowane przez profesjonalistów. Wymagania NFOŚiGW są dość rygorystyczne i w związku z tym ich spełnienie, jeśli jest uznane przez weryfikatora, daje gwarancję, że budynek będzie energooszczędny.

Wiele blokowisk w miastach poddaje się powierzchownej termomodernizacji. Czy te koszty są warte ponoszenia? Może lepiej burzyć te domy i budować nowe?

Myślę, że to pytanie jest bardzo trudne, przede wszystkim dlatego, że niektóre budynki rzeczywiście lepiej byłoby zburzyć, ale są one zabytkowe, w związku z czym jest to raczej niemożliwe. Jeśli chodzi o bloki z wielkiej płyty, to należy je termomodernizować, bo nie stać nas na budowę nowych osiedli. Pełna, kompleksowa termomodernizacja na dobrym poziomie to koszt w granicach 500–700 zł/m2, podczas gdy budowa nowego budynku to około 2800–3200 zł/m2, tak więc poprawa jakości energetycznej jest tu uzasadniona ekonomicznie. Można z budynków istniejących w dużej części uzyskać nawet budynki niskoenergetyczne. Pytanie, na ile jest to opłacalne.

W większości przypadków termomodernizacje robione według aktualnych zasad zwracają się po około 10-11 latach, natomiast przejście na budynki energooszczędne wydłuża okres zwrotu nawet do ponad 20 lat. Oczywiście wszystko zależne jest od cen energii, jaką aktualnie płacą mieszkańcy – jeśli jest ona wysoka, to dobrze, bo czas zwrotu inwestycji jest krótszy. Jeśli ceny energii są bardzo niskie, to i tak czasem tylko z powodów technicznych – jeśli i tak chcemy budynek remontować – lepiej go ocieplić niż tylko pomalować. Koszty są niewiele większe, a poprawia się jakość energetyczna budynku.

Dlaczego blokowiska, w których wykonuje się kosztowne termomodernizacje nie są jednocześnie zaopatrywane w kolektory słoneczne na dachach? Czy to się nie opłaca?

Chociaż na pierwszy rzut oka tego nie widać, w wielu obiektach takie rozwiązania się pojawiają. Sam osobiście uczestniczyłem w kilku projektach, gdzie stosowane były kolektory słoneczne. Opłacalność nie jest jednak zbyt duża, bo czas zwrotu poniesionych nakładów wynosi od 9 do 17 lat, a w trakcie użytkowania trzeba wielokrotnie wymienić zasobniki ciepłej wody, które się zużywają, pompy, całe układy zabezpieczeń przed przegrzewaniem, więc to jest podczas eksploatacji dość kosztowne. Oczywiście z dotacją NFOŚiGW staje się to trochę korzystniejsze ekonomicznie, niemniej jednak cieszy się średnim zainteresowaniem.

Bardziej oczywiście opłacałoby się zastosować fotowoltaikę i sprzedawać prąd do sieci albo wykorzystywać tę energię do różnych celów – prąd jest lepszym nośnikiem, można z niego zrobić albo ciepło, albo światło, natomiast z kolektorów cieplnych mamy tylko ciepłą wodę. Co więcej, w lecie, kiedy mamy najlepsze nasłonecznienie, połowa osób wyjeżdża na wakacje i zużycie ciepłej wody spada drastycznie. Wtedy pojawiają się problemy z nadmiarem ciepła. Żeby zabezpieczyć takie obiekty, trzeba stwarzać specjalne zrzuty ciepła, co oczywiście zwiększa koszty inwestycji.

Rozwiązania z zastosowaniem paneli fotowoltaicznych są bardzo rzadko stosowane, bo są nadal dość drogie, choć głównie kryzys spowodował, że producenci obniżają stale ceny tych instalacji. Niemniej jednak, czas zwrotu poniesionych nakładów bardzo często jest zbliżony do trwałości tych rozwiązań, więc na razie nie przewidujemy dużego rozwoju tej technologii.

Poza pracą w Dolnośląskiej Agencji Energii i Środowiska jest pan członkiem Rady Nadzorczej Ogólnokrajowego Stowarzyszenia "Poszanowanie Energii i Środowiska" (SAPE-Polska). Czy mógłby pan szerzej opowiedzieć o tym, jaką pomocą może służyć organizacja przy budowie energooszczędnych domów jednorodzinnych i wielorodzinnych?

Przede wszystkim wśród członków SAPE znajdują się agencje poszanowania energii, działające w większości w województwie. Jesteśmy w stanie skonsultować projekty, zweryfikować je pod względem poprawności wykonania i zapewnienia, że budynki będą energooszczędne, zgodnie z założeniami projektowymi. Ponadto, w niektórych naszych oddziałach są zatrudnieni architekci, którzy projektują takie budynki, a kilkunastoletnie doświadczenie pozwala im przygotowywać projekty bez błędów. Jeśli chodzi o wsparcie, jesteśmy też w stanie przeprowadzić audyt energetyczny, ocenić koszt inwestycji, oszacować, jak szybko się on zwróci, a także pomóc znaleźć optymalne rozwiązania, które są ekonomicznie uzasadnione i oczywiście technicznie możliwe do zrealizowania.

Dziękuję za rozmowę.


Wywiad przeprowadziła Agata Golec.

ChronmyKlimat.pl
Energooszczędne 4 kąty


Udostępnij wpis swoim znajomym!



Podobne artykuły


Podziel się swoją opinią



Za treść materiału odpowiada wyłącznie Fundacja – Instytut na Rzecz Ekorozwoju



Portal dofinansowany ze środków Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. Za jego treść odpowiada Fundacja – Instytut na Rzecz Ekorozwoju, poglądy w nim wyrażone nie odzwierciedlają oficjalnego stanowiska Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej