Dofinansowania i dotacje

W poszukiwaniu diety bezwęglowej (17795)

Mirosław Sobolewski
2014-10-23

Drukuj
galeria

Sztuka propagandy uczy, że nawet największy nonsens powtórzony tysiąc razy przestaje dziwić i z czasem staje się utartym poglądem, którego nikt nie kwestionuje.

Wydaje się, że właśnie tak mają się sprawy z głównym zaklęciem polskiej polityki (anty)klimatycznej: „ambitne cele redukcyjne są dla Polski nie do przyjęcia, ponieważ nasza gospodarka jest oparta na węglu”. Te brzmiące jak mantra słowa słyszymy w telewizji i prasie, w krajowych debatach i na międzynarodowych konferencjach . Przywykliśmy do nich i czasem nawet sami zaczynamy je powtarzać. Tymczasem w rzeczywistości jest dokładnie odwrotnie – właśnie dlatego, że używamy tak dużo węgla, w Polsce można ograniczyć emisję gazów cieplarnianych łatwiej i taniej niż w innych krajach.

To trochę tak jak z odchudzaniem. Kto szybciej zrzuci kilka zbędnych kilogramów, grubas czy chudzielec? Gdy idzie o emisje nasz kraj jest grubasem. Polska gospodarka jest bardzo energochłonna, na każde 1000 euro wytworzonego PKB zużywamy dwa razy więcej energii, niż wynosi europejska średnia. Energia elektryczna produkowana jest w instalacjach o bardzo niskiej sprawności, a dodatkowo marnujemy jej mnóstwo w przesyle i dystrybucji. Innymi słowy, mamy z czego schudnąć. Według analiz Ministerstwa Gospodarki samo zastąpienie przestarzałych elektrowni węglowych nowymi blokami (też węglowymi) o wysokiej sprawności pozwoliłoby ograniczyć emisję CO2 o 30%. A przecież jest jeszcze wiele innych opcji, często rozsądniejszych i bardziej pożądanych, poczynając od rozmaitych działań służących oszczędzaniu energii, po szersze wykorzystanie źródeł odnawialnych, zwłaszcza tych małoskalowych, stosowanych na poziomie lokalnym.

Wystarczy odrobina obiektywności, by zdać sobie sprawę, że w przypadku Polski dobrać rozsądną dietę bezwęglową będzie znacznie łatwiej, niż u wielu naszych europejskich partnerów, którzy przecież też będą musieli ograniczyć swoje emisje. Pomyślmy choćby o Francji, która trzy czwarte swojej energii elektrycznej produkuje w bezemisyjnych elektrowniach jądrowych, czy o krajach, w których głównym źródłem emisji jest transport. Tam ograniczanie emisji wymagać będzie znacznie bardziej kosztownych strategii i nie uda się bez zmiany nawyków i zwyczajów konsumentów. To dopiero będzie droga pod górkę. W porównaniu z tym działania, które trzeba podjąć w Polsce to po prostu bułka z masłem (a raczej jej jakaś dietetyczna wersja).

Oczywiście pamiętamy, że odchudzanie to nie jest rzecz łatwa i przyjemna. Mimo to warto próbować, choćby w imię zdrowia. Odchudzenie naszej gospodarki z nadmiaru emisji też nie będzie bezbolesne. Ale jeśli się powiedzie zdrowiej będziemy żyć wszyscy.

Mirosław Sobolewski


Udostępnij wpis swoim znajomym!




Podziel się swoją opinią



Za treść materiału odpowiada wyłącznie Fundacja – Instytut na Rzecz Ekorozwoju



Portal dofinansowany ze środków Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. Za jego treść odpowiada Fundacja – Instytut na Rzecz Ekorozwoju, poglądy w nim wyrażone nie odzwierciedlają oficjalnego stanowiska Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej