Dofinansowania i dotacje

Przewodnik po nowym porozumieniu, cz. 4: Sprawiedliwość i poziom ambicji (19017)

2015-10-14

Drukuj

Krajowe plany redukcyjne przedstawione przed COP21 to groch z kapustą, a raczej... wodzianka. Każdy coś tam upitrasił i coś w tej zupie pływa, ale nijak nie składa się to na pożywną potrawę.

Do kluczowej konferencji klimatycznej w Paryżu zostało półtora miesiąca. Podstawą negocjacji (swoistym „mięsem” rozmów) będą plany redukcyjne na okres po roku 2020, złożone przez poszczególne państwa (w oenzetowskim żargonie zwane INDC – Intended Nationally Determined Contributions). Do tej pory swoje deklaracje złożyło 120 krajów oraz Unia Europejska, odpowiadające wspólnie za ponad 85% światowych emisji (stan na dzień 9.10).

Krótko i węzłowato: owe plany to groch z kapustą, a może raczej... wodzianka. Każdy coś tam upitrasił i coś w tej zupie pływa. Nie składa się to jednak na pożywną potrawę, czyli zestaw planów konkretnych, przejrzystych, ambitnych, łatwych do oceny i porównania.

Dlaczego? W zasadzie nie ustalono, jak INDC powinny wyglądać. W postanowieniach konferencji COP20 w Limie zawarto wprawdzie sugestie wskaźników oceny, czy dany plan jest „sprawiedliwy i ambitny” („fair and ambitious”), jednak są one skąpe i ogólne.

Wynik? Złożone INDC można by nazwać radosną twórczością urzędników, gdyby nie fakt, że nikomu nie jest do śmiechu.

Owa konstrukcyjna dowolność rodzi bowiem konkretne problemy...

Jak porównać plany?

Ograniczać emisje muszą wszyscy: kraje biedne, bogate, równikowe i położone w kole podbiegunowym. Jak jednak rozdzielić ten globalny wysiłek redukcyjny, by „sprawiedliwości stało się zadość”? Owa sprawiedliwość jest – z punktu wiedzenia krajów rozwijających się – nienegocjowalnym warunkiem powstania globalnego porozumienia. „Fair and ambitious” to sformułowanie-wytrych, uporczywie powtarzane przez negocjatorów Globalnego Południa.

Co jednak stanowi o tym, czy dana deklaracja jest adekwatna, sprawiedliwa i rozsądna? Posłużmy się tu poręcznym narzędziem oceny klimatycznych planów, zwanym CAIT Equity Explorer. Zdiagnozowano tam szereg wskaźników pozwalających na ocenę jakości poszczególnych INDC. Czy złożone plany uwzględniają konieczne wskaźniki? Które i w jakim stopniu?

W gąszczu wskaźników...

Przyjrzyjmy się kryteriom umożliwiającym ocenę jakości INDC.

I. Obecne emisje – np. na poziomie z roku 2010. Można je ująć na trzy sposoby:

  • emisje na mieszkańca – z uwzględnieniem wylesiania i zmiany przeznaczenia gruntów (w oenzetowskim żargonie zwane LULUCF) albo z pominięciem LULUCF;
  • emisje całkowite (krajowe) – tu również z LULUCF lub bez niego;
  • energochłonność gospodarki (ilość energii konieczna do wyprodukowania jednostki PKB)

Co stoi w już złożonych INDC? Obecne emisje krajowe (jako odsetek emisji globalnych) i na głowę mieszkańca określiły m.in. Indie, Meksyk, Maroko, Szwajcaria, Japonia, Kenia i Korea Południowa. Energochłonność gospodarki podały m.in. Singapur, Maroko i Japonia, które również określają prognozowany spadek energochłonności do roku 2030 (albo w liczbach absolutnych, albo jako tempo redukcji).


II. Emisje historyczne (skumulowane na przestrzeni dekad). Można je zliczyć w dwóch perspektywach czasowych:

  • emisje z okresu 1850-2010 – całkowite (krajowe) lub w ujęciu na głowę mieszkańca;
  • emisje z okresu 1990-2010 - całkowite (krajowe) lub w ujęciu na głowę mieszkańca / z LULUCF lub bez niego.

(Skąd wzięły się te ramy czasowe, przeczytać można w trzeciej części „Przewodnika”).

Jedynym krajem, który określił skumulowane historyczne emisje, jako odsetek emisji globalnych, jest Szwajcaria.


III. Emisje prognozowane w roku 2030 względem roku 1990 – całkowite (krajowe) lub w ujęciu na mieszkańca.

Oszacowanie na głowę mieszkańca zrobiły Etiopia, Maroko i Liechtenstein.

Kraje standardowo podają, jaki procent redukcji chcą osiągnąć do wybranego roku; tylko Stany Zjednoczone idą nieco dalej – jako jedyne dodatkowo wyznaczają roczne tempo redukcji emisji. Australia zgrubnie wskazuje, że nowy krajowy cel redukcyjny oznacza podwojenie tempa redukcji, ale nie popiera tego żadnymi danymi.

Chciałoby się, by proponowany tu wskaźnik „emisje do roku 2030” obowiązywał dla wszystkich planów. Jednak i w temacie horyzontu redukcji panuje dowolność: Unia podaje cel na rok 2030 względem roku 1990, za to Stany Zjednoczone cel na rok 2025 w odniesieniu do roku 2005. Różne daty (zarówno docelowe, jak i bazowe) dodatkowo utrudniają porównanie.


IV. Wskaźniki rozwoju w wybranym roku:

  • PKB na mieszkańca
  • Wskaźnik Rozwoju Społecznego (Human Development Index) w zakresie zdrowia
  • Wskaźnik Rozwoju Społecznego w obszarze edukacji
  • procent populacji żyjącej za więcej niż 2 dolary dziennie
  • procent populacji z dostępem do energii elektrycznej

PKB per capita ujmują Indie i Wyspy Marshalla, za to Kenia podaje tempo wzrostu PKB na mieszkańca. Szwajcaria wprawdzie zauważa, że PKB per capita jest ważnym przyczynkiem do oceny potencjału poszczególnych krajów, ale sama tego wskaźnika nie podaje.

Demokratyczna Republika Konga podkreśla, że zajmuje najniższą pozycję w rankingu „Wskaźnik Rozwoju Społecznego”. Etiopia zauważa, że „sprawiedliwy i ambitny” wkład ze strony krajów rozwiniętych umożliwi jej elektryfikację terenów wiejskich oraz zwiększenie odporności na konsekwencje zmian klimatu w rolnictwie.


V. Wrażliwość na zmiany klimatu: możliwości adaptacji do zmian klimatu można ująć w dwóch perspektywach czasowych: np. w roku 2010 (dostępne dane) i 2030 (prognoza zgodna z horyzontem czasowym nowego porozumienia).

Etiopia, Maroko i Andora nakreślają, jak wrażliwość na zmiany klimatu wpływa na ich deklaracje i obrane priorytety. Np. w Etiopii sektorem priorytetowym jest rolnictwo: sektor rolny, podupadający na skutek suszy i powodzi, jest głównym źródłem utrzymania większości populacji. Duży nacisk na potrzeby adaptacyjne kładą Indie, które opisują inicjatywy adaptacyjne w poszczególnych sektorach (m.in. rolnictwo, gospodarka wodna, zdrowie) – te wdrażane i te planowane oraz szacują koszt tych działań w nadchodzącym 15-leciu.


VI. Możliwości działania:

  • dodatkowe korzyści zw. z redukcją gazów cieplarnianych (przede wszystkim poprawa jakości powietrza);
  • potencjał redukcyjny do roku 2030 – jaką ilość gazów cieplarnianych (mierzonych w milionach ton ekwiwalentu dwutlenku węgla, MtCO2e) da się zredukować:

~ za mniej niż 0 dolarów za tonę CO2e,

~ za kwotę rzędu 0-10 dolarów,

~ za 10-30 dolarów za tonę CO2e;

  • kwota inwestycji konieczna do zrealizowania powyższego potencjału redukcyjnego w jego trzech wersjach (w dolarach amerykańskich z roku 2010).

Jedynie Etiopia wylicza swój potencjał mitygacyjny, możliwy do osiągnięcia po konkretnym koszcie za tonę CO2e. Wskazuje również sektory, w których redukcje byłyby największe. Inne kraje nie były tak konkretne. Kenia stwierdza jedynie, że jej INDC „pokrywa” większość krajowego potencjału redukcyjnego. Szwajcaria i Korea Południowa krótko konstatują, że dodatkowe redukcje w kluczowych sektorach mogą być trudne.

Wodzianka zamiast zupy z wkładką

Czego więc brakuje w złożonych planach redukcyjnych?

Wiele państw złożyło deklaracje bez pokrycia w liczbach i danych. O uszczegółowienie proszą się przede wszystkim plany USA, Unii Europejskiej, Australii, Norwegii, Kanady, Nowej Zelandii, Japonii, Chin i Korei Południowej. Te kraje powinny wyjaśnić swoje profile redukcji emisji, przybliżyć potencjał mitygacyjny i podać sposoby realizacji tego potencjału. Brak tu przede wszystkim danych dotyczących emisji historycznych, emisji per capita, emisji jako odsetka emisji globalnych, PKB oraz PKB na głowę mieszkańca.

Wiele krajów – włączając te rozwijające się – mogłoby określić swoją wrażliwość na zmiany klimatu, co ułatwiłoby ocenę, czy ich propozycja jest „sprawiedliwa i ambitna”.

W wielu planach brakuje powiązań pomiędzy wysiłkiem redukcyjnym, a szerzej rozumianym rozwojem gospodarczym i społecznym. Tu można by poszukać synergii pomiędzy mitygacją a adaptacją.

Żaden z krajów nie pokusił się o liczbowe oszacowanie, w jakim stopniu jego propozycja wpisze się w globalny cel zahamowania ocieplenia poniżej progu 2oC do roku 2100.

Koniec końców, nie wszystkie kraje zdobyły się na to, by zawrzeć ustęp oceniający „sprawiedliwość i poziom ambicji” swoich planów. Nie zrobiły tego Chiny, Kanada i Gabon.

Jak widać, plany są od Sasa do lasa. To rokuje nam słabe porozumienie, bez pazura, obciążone dużym ryzykiem niepowodzenia. Szczególnie że wciąż nie ustalono, jak ma wyglądać monitoring wykonania tych planów. Takie Chiny od lat stanowczo sprzeciwiają się jakimkolwiek zewnętrznym kontrolom. Skąd więc będziemy wiedzieli, czy Państwo Środka w ogóle realizuje swój cel redukcyjny? No skąd?

Marta Śmigrowska, Chrońmy Klimat.

Konsultacja merytoryczna: Mirosław Sobolewski

 

Przydatne linki:

1. Strona sekretariatu ONZ ds. zmian klimatu z planami redukcyjnymi: http://unfccc.int/focus/indc_portal/items/8766.php

2. CAIT Climate Data Explorer (interaktywna lista wskaźników oceny INDC):

http://cait.wri.org/equity/?countries=%5B%5D&indicators=%5B%5D

3. Climate Action Tracker (oceny poszczególnych INDC): http://climateactiontracker.org/indcs.html

4. Najnowszy szkic porozumienia klimatycznego (z 5.10): http://unfccc.int/resource/docs/2015/adp2/eng/8infnot.pdf


Udostępnij wpis swoim znajomym!



Podobne artykuły


Podziel się swoją opinią




Portal dofinansowany ze środków Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. Za jego treść odpowiada Fundacja – Instytut na Rzecz Ekorozwoju, poglądy w nim wyrażone nie odzwierciedlają oficjalnego stanowiska Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej