Dofinansowania i dotacje

Lawina protestów przeciwko wiatrakom (9684)

2010-07-25

Drukuj
img style='float:left; margin: 0 6px 6px 0;'Już w 64 polskich gminach lokalne społeczności sprzeciwiają się planowanym tam elektrowniom wiatrowym. Te protesty coraz częściej blokują albo opóźniają budowę wiatraków. Na dodatek samorządy dwóch województw, dolnośląskiego i kujawsko-pomorskiego, chcą przyjąć takie wytyczne do planów zagospodarowania przestrzennego, by wiatraki mogły stawać nie bliżej niż kilometr od domów. Jeśli w ślad za nimi pójdą inne regiony, rozwój energetyki wiatrowej w Polsce może znacząco się spowolnić.
Sprawa jest o tyle zastanawiająca, że samorządy nieźle na wiatrakach zarabiają. Dla przykładu: wielkopolska gmina Margonin dostaje od właściciela dużej farmy wiatrowej, portugalskiej firmy EDP, 4 mln zł rocznie. To dlatego samorządowcy z gminnego szczebla zwykle są za budową takich elektrowni. Inaczej jest w przypadku większości mieszkańców wielu miejscowości, którzy często próbują blokować te inwestycje na przykład dlatego, że wiatraki ich zdaniem mają stanąć za blisko domów. „Za blisko” w niektórych przypadkach oznacza nawet pół kilometra.

Bywa też tak, że protesty wywołuje …zawiść. Rolnicy, którzy oddają w dzierżawę grunty pod elektrownie wiatrowe, bardzo dobrze na tym zarabiają. To czasem jednak nie podoba się ich sąsiadom, na których polach wiatraki nie staną. Zdarza się więc, że właśnie ci sąsiedzi organizują protest przeciw takiej inwestycji. Pod najróżniejszymi pretekstami.

Zwolennicy i lobbyści energetyki wiatrowej biją na alarm, bo jest ona u nas wciąż w powijakach i farm wiatrowych mamy na razie stosunkowo mało. W Polsce moc istniejących już wiatraków w przeliczeniu na jednego mieszkańca jest 26 razy mniejsza niż w Niemczech.

Protesty mieszkańców i ograniczenia prawne dla takich inwestycji mogą mieć jednak paradoksalnie także pozytywne skutki. W Polsce w przypadku energetyki odnawialnej rozwija się na razie głównie energetyka wiatrowa. Jedną z przyczyn jest pewne uprzywilejowanie elektrowni napędzanych siłą wiatru w porównaniu choćby do biogazowni. Tymczasem biogazownie dużo mniej ingerują w krajobraz niż wiatraki, mniej hałasują i wytwarzają energię przez cały rok, dzięki czemu nie trzeba tworzyć w ich przypadku dużym kosztem tzw. mocy rezerwowych, które są konieczne w przypadku elektrowni wiatrowych i wykorzystywane wtedy, gdy nie wieje. Skutkiem protestów przeciwko wiatrakom może być u nas szybszy rozwój biogazowni czy elektrowni wodnych, co też byłoby z wielu względów naprawdę wskazane.

Jacek Krzemiński

  
fot. www.sxc.hu

Udostępnij wpis swoim znajomym!




Podziel się swoją opinią



Za treść materiału odpowiada wyłącznie Fundacja – Instytut na Rzecz Ekorozwoju



Portal dofinansowany ze środków Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. Za jego treść odpowiada Fundacja – Instytut na Rzecz Ekorozwoju, poglądy w nim wyrażone nie odzwierciedlają oficjalnego stanowiska Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej