Dofinansowania i dotacje

Dotychczasowe konsekwencje wycieku w Zatoce Meksykańskiej (10310)

2010-08-02

Drukuj
Prasa światowa z zainteresowaniem obserwuje, co się dzieje w Zatoce Meksykańskiej w związku z wyciekiem ropy. Problem jest prezentowany z różnych stron: jako katastrofa ekologiczna, gospodarcza, problem społeczny, polityczny, technologiczny. Tak jak przystało na wielką katastrofę, aspektów sprawy jest wiele, a ocen dynamicznie zmieniającej się sytuacji równie dużo.
 
Katastrofa ta w rozumieniu naszym, krajowym może być odbierana jako problem lokalny – ot, Zatoka Meksykańska. Prawda jest jednak zupełnie inna; Zatoka Meksykańska jest wielka, a obszar dotknięty następstwami wybuchu na platformie – rozległy. Skutki wycieku nie ograniczają się do kawałka zatoki, ale sięgają w głąb lądu.

W samych USA przyznaje się, że skutki wycieku są odczuwalne w Alabamie, Florydzie, Luizjanie, Missisipi, Teksasie. Katastrofa wydarzyła się wielkiej kompanii o globalnym zasięgu i dotyczy szczególnego sektora gospodarki, jaką jest eksploatacja ropy. 
 

Pieniądze

Media przyglądają się, co się dzieje z funduszami przeznaczonymi na odrestaurowanie obszaru objętego katastrofą – funduszami na oczyszczenie, refundację strat, odbudowę ekologiczną. Jak to zwykle bywa z pieniędzmi – jedni uważają, że jest ich za mało, drudzy, że za dużo. 


W prasie możemy znaleźć określenie „bonanza”, używane w kontekście zniekształcenia lokalnej gospodarki. Słynne już 20 miliardów dolarów dziennikarze przeliczają na różne waluty, w euro jest to 16 miliardów. Pojawiają się jednak głosy, że BP będzie musiało "wyrzucić w błoto" z powodu wycieku aż 70 miliardów dolarów. Są to niemałe kwoty, a takie zawsze budzą emocje.

Dla lokalnych właścicieli moteli, pralni, robotników, studentów, rozpoczął się boom –krótkotrwały zapewne, ale zawsze cieszący. Spore sumy pochłaniają gaże urzędników, podróże helikopterami, wywoływanie zdjęć lotniczych obrazujących skale szkód1.

W kilka tygodni po katastrofie BP wydało 31 000 czeków na kwotę 104 milionów dolarów. Z każdym tygodniem czeków będzie coraz więcej, a kwota będzie coraz wyższa. Płacą pewnie niechętnie, ale nie mają wyjścia.

Jak ocenić wartość zdewastowanego środowiska? To zasadniczy problem po każdej katastrofie. W miarę łatwo można ocenić straty w rybołówstwie czy turystyce. Miasta na wybrzeżu już wyliczają swoje straty, między innymi te, które ponoszą w związku z ograniczeniem turystyki.

To lokalne problemy finansowe katastrofy. Rekompensata za straty gospodarcze w rybołówstwie, turystyce, a być może i też w każdej innej działalności to jedno. Po drugiej stronie znajdują się problemy już ponadlokalne, np. obniżony o 10 miliardów podatek, który BP wpłacać będzie do brytyjskiej kasy przez kolejne cztery lata. Nie pozostanie to bez wpływu na gospodarkę Wielkiej Brytanii, która walczy z deficytem – cześć podatku płaconego przez BP miała pomóc łagodzić problemy gospodarcze. To tylko jeden z szeregu ponadregionalnych przykładów ekonomicznych konsekwencji wycieku ropy w zatoce.

Przyszłość samego BP też nie jest jasna. Szkody trzeba pokryć. Potrzebne są inwestycje. Oczy ekonomistów zwrócone są w kierunku firmy Exxon Mobile, która w przypadku połączenia z BP może stworzyć mocna grupę. „Przyjaznym” inwestorem może być również jedno z przedsiębiorstw kuwejckich. A może ktoś z Rosji? Lista inwestorów strategicznych nie jest zbyt długa, ale też kąsek nie jest zbyt łakomy.
 

Reakcje

Ogłoszono bojkot stacji serwisowych BP. Ocenia się, że nieodwiedzających stacje koncernu z powodu katastrofy może być nawet około 800 000 osób w samych Stanach Zjednoczonych. Nie przewiduje się jednak, że protesty będą miały wpływ na sytuację spółki. Tak naprawdę do końca nie wiadomo, która ze stacji jest rzeczywiście związana z BP. Ponoć jest ich stosunkowo niewiele. Wcześniejsze akcje nie robiły podobno większego wrażenia na gigantach gospodarczych. Jako przykład najczęściej przytacza się Greenpeace i bojkot Nestle. 

Amerykańska część organizacji Friends of Earth ujawniła listę wpływowych 10 polityków popierających BP.

Lokalne społeczności narzekają na biurokracje administracji.

Politycy (głównie amerykańscy) wykorzystują w swoich kampaniach trudną sytuację polityczną, jaka powstała w regionie zatoki.
 

Poszukiwania ratunku w technice

Prasa, a zapewne i inne media, co jakiś czas podają informacje o tym, jak BP próbuje powstrzymać wyciek. Tematowi poświęca się całe szpalty. Edukacja czy chęć pokazania, jak się biznes stara? Niech będzie że edukacja. Gdy spojrzy się na rysunkach na linie poziomu morza, dna i głębokość wiercenia dostrzegamy, jak daleko jest posunięta technika czerpania zasobów. A zdjęcia robotów, które pracują, by zatkać wyciek? Sterowane gdzieś głęboko i precyzyjnie. To budzi szacunek, ale rodzą się też wątpliwości co do przyszłości. Czy coś z zasobów pozostanie dla przyszłych pokoleń?

 

Przyroda

Naukowcy zastanawiają się, jak długo po tak wielkim wycieku szkody w przyrodzie będą odczuwalne. Mówi się o 30 latach. Toczą się spory, jak bardzo będą te szkody głębokie. Ocenia się, że najsilniej przyroda odczuwa skutki wycieku bezpośrednio po wypadku. Niektórzy szacują ten okres na tydzień, ale przecież każdy wyciek jest inny. 


Przeanalizowano wcześniejsze wielkie wypadki. Po okresie szoku w przyrodzie powoli następuje proces odbudowy. Ale po wycieku z Exxon Valdez, który wydarzył się w 1989 roku, po 20 latach badania niektórych gatunków zwierząt wciąż odnotowują zmiany, które zachodzą po katastrofie.

Różne są opinie, w jaki sposób czyścić wody i tereny zanieczyszczone. Są dowody na to, że tam, gdzie czyszczono błędnymi metodami, przyroda nie odbudowała swego potencjału. Nie pomniejsza to ogromnej roli pracy ludzi, którzy nadal starają się zmniejszyć skalę zagrożenia dla ekosystemów wodnych i lądowych w rejonie Zatoki Meksykańskiej. 
 

Odpowiedzialność przedsiębiorstw za środowisko

Szkody wyrządzone w środowisku są bardzo trudne do wyliczenia, one też są przedmiotem sporów. To kwestia już nie tylko pieniędzy, ale odpowiedzialności za dewastację wartości wspólnej. 

Pojawiają się głosy, że wpływ wycieku na środowisko jest skromny2. Próbuje się wykazać, że środowisko samo sobie świetnie daje radę z ropą. Ekolodzy przedstawiają argumenty przeciwko tej tezie.

A przecież mamy do czynienia nie tylko ze szkodami powierzchniowymi. Całe zespoły naukowców próbują ustalić skutki środowiskowe wycieku poniżej powierzchni morza.
 

Obrona

Jak podaje prasa, BP zatrudniło najlepszych prawników oraz kancelarie z USA i Wielkiej Brytanii.

 

Ostrzeżenia

Gdy do firmy napływają z różnych stron ostrzeżenia, to są one najlepszym dowodem, że coś w niej nie funkcjonuje. Ich ignorowanie nie jest opłacalne w żadnym wymiarze. Problem w tym, że znaki ostrzegawcze rzadko pojawiają się w sposób czytelny. To często rozłożone w czasie wydarzenia, które dopiero później układają się w całość. Często za późno.

Czy dla BP była ostrzeniem warta jeden miliard dolarów, supernowoczesna wieża wiertnicza Thunder Horse, która w lipcu 2005 roku poddawała się huraganowi w Zatoce Meksykańskiej? Niebezpieczny przechył, zalewanie mogły zwiastować przyszłą katastrofę.

Dziennikarze „International Herold Tribune” stworzyli listę znaczących wypadków, które przytrafiły się BP w ostatnich latach w USA3. Wydarzenia, które miały miejsce przede wszystkim na lądzie i w rafineriach, to nie były byle jakie wypadki. Byli ranni i zabici, a w konsekwencji – sądy i odszkodowania. Równolegle do nich pojawiały się wątpliwości, co do systemu zarządzania.

Nie przestrzeganie procedur jest wskazywane jako typowy sposób działania BP. Wyłączanie sygnałów alarmowych, o czym donosiły media w ostatnim tygodniu, wydaje się najmniejszym problemem. Co jest gorsze – wybierano procedury zmniejszające koszty, a z tym wiązało się podniesienie ryzyka.

Oczywiście wszystko można „zwalić” na pogoń za zyskiem wielkiej kompanii o światowym zasięgu. Przecież BP to firma globalna budowana od 1908 roku.

A zatem były znaki ostrzegawcze: wypadki spowodowane złymi procedurami w komunikacji, niskim poziomem bhp, brakiem kontroli stanu urządzeń, które korodowały, brakiem remontów i wymiany urządzeń funkcjonujących – w niektórych przypadkach – przez dziesiątki lat.

Każdy z wypadków miał być lekcją pozwalająca uniknąć kolejnych, podobnych sytuacji. Każdy odsłaniał skalę możliwych wypadków groźnych dla ludzi pracujących w BP. Najwięcej doświadczeń w eksploatacji ropy dostarczyła analiza wypadku na Thunder Horse.

W 2007 roku zmieniono szefa kompanii. Wśród zapowiedzi znalazła się poprawa bezpieczeństwa. I rzeczywiście – powoli dążono do zmniejszenia ryzyka, jak to się kiedyś mówiło, „na każdym odcinku”. No, ale to nie wystarczyło do tego, by 20 kwietnia nie nastąpiła katastrofa na wieży Deepwater Horyzon. A to przecież nie był ostatni wypadek. W maju wyciekła ropa z Trans Alaska Pipline, zarządzanej, w gruncie rzeczy, przez BP. Szykuje się następna zmiana szefa. [Koncern BP rzeczywiście 27.07.2010 poinformował, że dyrektor generalny Tony Hayward od października opuści swoje stanowisko – przyp. red.]

Trudno jest kierownictwu BP obalić zarzut, że istnieje rozbieżność pomiędzy słowami o poprawie bezpieczeństwa i zmniejszeniu ryzyka w działalności firmy, a skalą katastrof, jakie BP spowodowała w bardzo krótkim czasie.
 

 

Polityka

Oczywiście katastrofa ma swój wymiar polityczny: postawa prezydenta Baracka Obamy – stanowcza, zwłaszcza początkowo i spory w Kongresie. W Europie – oczekiwania co do postawy Davida Camerona, premiera Wielkiej Brytanii. Kwestie polityki przekładają się na kwestie gospodarcze. A może odwrotnie?

Czy eksploatacja złóż ropy z akwenów wodnych ma być kontynuowana? To pytanie zadawane jest nie tylko w USA, ale w wielu krajach przylegających do Zatoki Meksykańskiej. Przemysł naftowy oczekuje, że wody zatoki będą udostępnione do eksploatacji zasobów ropy. Przecież przed Deepwater Horizon nie było większego wycieku przez blisko 40 lat4. Lobbyści związani z przemysłem naftowym i gazowym, a jest ich kilkaset, ponoć już ciężko pracują w Waszyngtonie.

Atakowany z różnych stron Obama dostaje również za to, że prezydencka komisja do zbadania skutków katastrofy składa się, w ocenie wielu, z ekspertów do spraw środowiska, a nie petrochemicznych inżynierów5.

Prezydent USA był zdeterminowany do ostrych działań. W pierwszych wypowiedziach na temat skali katastrofy w zatoce nie omieszkał nawiązywać do wydarzeń z 11 września. Trzeba przyznać, że to było to mocne, a dla wielu mogło być wręcz szokujące. Przy okazji Obama wykorzystał katastrofę, aby powiedzieć Amerykanom, że konieczne jest zmniejszenie zależności USA od ropy. 
 

Organizacje pozarządowe

Katastrofa w Zatoce Meksykańskiej uwypukliła problem pozarządowych organizacji ekologicznych (choć nie tylko), dotyczący współpracy z wielkimi kompaniami i korzystania z ich dotacji. BP – zapewnie niezbyt hojnie, ale w skali organizacji pozarządowych całkiem, całkiem – dotował niektóre, zapewne nie tylko amerykańskie organizacje6. Oczywiście nie tylko BP wspiera finansowo pozarządowców. 

W USA współpraca biznesu i organizacji społecznych ma stosunkowo długą tradycję i w wielu przypadkach przynosi korzystne rozwiązania. Jest jednak różnie oceniana i interpretowana7. W przypadku BP relacje okazały się niekorzystne dla organizacji ekologicznych.
 

Dlaczego ChrońmyKlimat.pl poświęca uwagę tej tematyce?

Skutki katastrofy w Zatoce Meksykańskiej będą jeszcze długo szacowane i zapewne ustalenie odpowiedzialności w samym BP nie zostanie zakończone zbyt szybko.

Jest kilka zasadniczych przyczyn, dla których ChrońmyKlimat.pl poświęca tej tematyce uwagę. To portal wydawany przez organizację ekologiczną i przypadki dewastacji środowiska są naturalnym obszarem jej zainteresowania i troski.

Portal zajmuje się promocją rozwiązań chroniących klimat. Oczywistością jest wskazywanie, jak eksploatacja nieodnawialnych zasobów przyczynia się do spowolniania przekształceń gospodarczych zmierzających do niskoemisyjnej gospodarki.

Katastrofa jest też okazją do pokazania, jak zachowują się jej uczestnicy. Wypadek może się przydarzyć każdemu, ale co do niego doprowadziło, jak traktuje się poszkodowanych i jakie wyciąga się lekcje z tragicznego wydarzenia w demokratycznych systemach powinno być ujawniane się i jest przedstawiane społeczeństwu do wiadomości i oceny.

Jest jeszcze jeden powód dla którego portal przygląda się wypadkowi w Zatoce Meksykańskiej. Jest nim energetyka jądrowa. Nie zamierzam porównywać katastrofy Deepwater Horizon z którymś z wypadków, które wydarzyły się w elektrowniach jądrowych. Chce jednak zwrócić uwagę na to, że wypadek wydarzył się firmie, która nie była jakimś mało znaczącym przedsiębiorstwem. BP to potężna kompania o zasięgu globalnym, korzystająca z najnowszych zdobyczy nauki i techniki.

Wydaje mi się, że możemy przyjąć, iż właściciele wieży byli pewni niezawodności technologii. Czy była to technologia drugiej czy trzeciej generacji – tego nie wiem – ale z pewnością wieża nie była zbiorem urządzeń niskiej klasy. Praca, którą wykonywano, i warunki eksploatacji pozwalają na stwierdzenie, że stosowano wysokiej klasy urządzenia. Miały być niezawodne.

A jednak doszło do katastrofy i to ocenianej jako jedna z największych w świecie, jeśli chodzi o straty ekologiczne. Nie znamy jednoznacznie brzmiącego werdyktu, co było przyczyna wycieku. Nie jest on dla nas ważny. Ważne jest zupełnie coś innego: mianowicie – jak i dlaczego w kompanii lekceważono przypadki łamania procedur i ignorowano ostrzeżenia.

Czy w energetyce jądrowej nie jest podobnie? Czy nie podchodzimy lekceważąco do wypadków, które zdarzają się w rożnych krajach w związku z pomyłkami pracowników – jak to się najłatwiej uzasadnia? Są to, może na szczęście, drobiazgi i niegroźne dla zdrowia ludzkiego przypadki, którym nie nadaje się rozgłosu. Ale nie informując o tych przypadkach, stwarzamy obraz niezawodnie i nieskazitelnie działającego sektora energii jądrowej.

Tu nie chodzi o straszenie i małostkowe czepianie się zwolenników elektrowni atomowych. Tu chodzi o transparentności i uczciwość w stawianiu sprawy. Czy kampania promująca budowę elektrowni jądrowej w Polsce uwzględni w swych materiałach te wydarzenia? Sprawy bezpieczeństwa są istotą tej kampanii. Ale przypomnijmy, że sprawy bezpieczeństwa stają na drodze do sukcesu budowniczym elektrowni jądrowych we Francji i Finlandii8. Ujawnianie niedoskonałości produktu służy jego poprawie dla dobra…. wszystkiego, co nas otacza i to na lata.

Warto może zajrzeć na www.ian.org.pl, aby zobaczyć jak Inicjatywa Antynuklearna próbuje zebrać fakty ukrywane przez wielu innych.

Swego czasu, w 2009 r., sugerowałem, by do dyrektywy Rady (Euratom), ustanawiającej wspólnotowe ramy bezpieczeństwa jądrowego COM(2008) 790 wersja ostateczna – 2008/0231 (CNS), wstawić zastrzeżenie, że elektrownie o przedłużonej aktywności podlegają szczególnej kontroli. Jakież to wywołało zdziwienie u zwolenników energetyki jądrowej. Po co, dlaczego?

A samochody starsze podlegają częstszym kontrolom? Po co? Dlaczego? Przekonanie o niezawodności systemu to według mnie jeden ze znaków ostrzegawczych. W zatoce to przekonanie okazało się złudne.
 

Odpowiedzialność za wypadki i odszkodowania

Renesans elektrowni jądrowych – tak określa się szansę, na jaką złożyło się wiele przyczyn, powstania nowych projektów elektrowni atomowych. Zacierają ręce wielkie firmy energetyczne. Sprawie zaczęli przyglądać się również wielkie firmy ubezpieczeniowe9. Gdyby się coś wydarzyło, czy w Unii jesteśmy na to przygotowani? 

Sprawa odpowiedzialności za szkody jądrowe nie jest uregulowana w sposób jednolity. Mamy dwa podstawowe systemy konwencji międzynarodowych (Konwencję Wiedeńską i Konwencję Paryską) oraz zmieniające te konwencje protokoły. Zgodnie z konwencjami odpowiedzialność właściciela elektrowni jest w stosunku do możliwych szkód bardzo ograniczona. Według Konwencji Paryskiej (ze zmianami) właściciel elektrowni w przypadku katastrofy ponosi odpowiedzialność do kwoty 700 milionów euro. Sygnatariusze Konwencji Wiedeńskiej (m.in. Polska) limit mają znacznie niższy. To niewiele, gdy porówna się te kwoty z kosztami, jakie poniesie BP w związku z katastrofą Deepwater Horizon.
 
***

Warto przyglądać się, w jaki sposób firma BP wyjdzie z trudnej sytuacji, do której doprowadziła sama. Trzeba uczyć się na tym, niestety jednym z wielu, przykładzie i nie warto rezygnować z pytań o bezpieczeństwo inwestycji. Nawet tych, które – wydaje się – że, co jak co, ale właśnie o ludzi i o środowisko dbają na najwyższym poziomie.

Przypisy:
1. Harvey Morris, “Threat of tarnished legacy from BP’s pot of gold”. “Financial Times”, 6.06. 2010.
2. H.Morris, F. Harvey, “Oil sleuths struggle to assess the spill's effect”. “Financial Times”, 26.07.2010.
3. S.Lyall i inni, “BP ignored plenty of warning signs”, “International Herold Tribune”, 13.07.2010.
4. “Deep trouble”, “The Economist”, 8.05.2010.
5. Suzanne Goldenberg, “Three months on, BP begins new operation to seal of leasing well”, “The Guardian”, 12.07.2010.
6. “Reaching for longer spoon. The disaster in the Gulf of Mexico is straining ties between companies and activists”, “The Economist”. 5.06.2010.
7. W Polsce próby przeniesienia doświadczeń USA chyba niezbyt się powiodły. Ponadto wspieranie finansowe ngo’s jest interpretowane jako forma korupcji, co jest wykorzystywane jako argument podważający etyczną stronę działalności organizacji pozarządowych. Pogląd poniekąd słuszny, ale bardo jednostronny.
8. P.Brett, “Safety fears AT French reactor”, “New York Times”, 27.07.2010.
9. “Prospects of a civil nuclear liability regime In the Framework of the European Union”, Bruksela, 17-18 .06.2010.


Krzysztof Kamieniecki, Instytut na rzecz Ekorozwoju dla ChronmyKlimat.pl
www.ine-isd.org.pl

Udostępnij wpis swoim znajomym!




Podziel się swoją opinią



Za treść materiału odpowiada wyłącznie Fundacja – Instytut na Rzecz Ekorozwoju



Portal dofinansowany ze środków Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. Za jego treść odpowiada Fundacja – Instytut na Rzecz Ekorozwoju, poglądy w nim wyrażone nie odzwierciedlają oficjalnego stanowiska Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej