Dofinansowania i dotacje

Niech o "zmierzchu" polskiego węgla zdecyduje ekonomia, a nie czarnowidztwo (16024)

2013-08-06

Drukuj

"Zmierzch węgla kamiennego w Polsce" autorstwa dr. Michała Wilczyńskiego, podobnie jak opublikowany przez niego w 2012 r. raport 'Węgiel brunatny paliwem bez przyszłości' o roli węgla brunatnego oraz kamiennego w przeszłości, obecnie i w dalszych dekadach XXI wieku w Polsce, są bardzo pesymistyczną oceną" – pisze prof. Zbigniew Kasztelewicz. Autor dokumentów odpowiada na tę polemikę.

Oba raporty dr. Wilczyńskiego z wielką dozą czarnowidztwa i krytyki wobec tych dwóch rodzajów paliw kopalnych pokazują ich branże w katastroficznych obrazach, jednocześnie przypisując im wszystko złe, co mogło się wydarzyć w Polsce, czy na świecie – od zagłady regionów, zanieczyszczenia gleby, powietrza i wody, aż po wiele tysięcy zgonów w ciągu roku spowodowanych tą zabójczą "czarną" czy "brunatną" energetyką.

Tymczasem najpierw należałoby zadać kluczowe pytanie – czy Polska i Europa oraz świat mogła po 1945 r. podążać inną drogą niż rozwijać górnictwo węglowe? Myślę, że odpowiedź jest jedna: węgiel był głównym paliwem dla energetyki, hutnictwa czy branży chemicznej oraz służył jako opał w domach czy ciepłownictwie. Węgiel był wreszcie paliwem pomocnym dla odbudowy kraju. Era ropy i gazu to czas późniejszy. Dopiero po nich nastąpił "rozkwit" atomu i moda na energię odnawialną.

Dlatego też, biorąc pod uwagę powyższe argumenty, możemy stwierdzić, dlaczego nasi poprzednicy nie mogli zafundować nam innej energetyki. A teraz pytanie o czas obecny: czy możemy i czy stać nas, jako kraj wciąż pozostający na dorobku, by zafundować sobie zdecydowaną i bardzo szybką zmianę gospodarki opartej na "czarnej" czy "brunatnej" energetyce? Na pewno nie wskazuje na taką możliwość stan polskich finansów (prawie bilion złotych zadłużenia, które raptownie rośnie) zmierzających do "zapaści". Przed nami poważne zadania finansowe do realizacji w gospodarce. Według prof. Krzysztofa Żmijewskiego potrzeby finansowe na elektroenergetykę to około 100 mld euro. Czy mając taki rosnący dług publiczny, możemy zaciągać nowe kredyty?

Zmiana proporcji paliwowej w energetyce jest nieunikniona. Już dziś w związku z pakietem energetyczno-klimatycznym zobowiązani jesteśmy do osiągnięcia 15% udziału OZE do 2020 r. Każda zmiana miksu energetycznego musi być jednak bardzo wyważona – bez niepotrzebnych przyśpieszeń i dokonana w oparciu o analizę surowcowego potencjału kraju. Droga "niemiecka" powinna być dla nas ostrzeżeniem, bowiem "modna" zmiana z energetyki atomowej na odnawialną doprowadziła ich do "ściany".

Ale należy w tym miejscu powiedzieć prawdę – Niemcy zużywają ponad dwa razy więcej węgla niż Polska i nie zmniejszają ilość energii węglowej, lecz ją jeszcze bardziej wykorzystują. Parę faktów: Niemcy wykorzystują w energetyce węgiel kamienny zarówno rodzimy, jak i importowany w niemniejszym niż Polska zakresie, bo około 50 mln ton, z kolei węgla brunatnego zużywają w ilościach trzy razy większych, bo aż 184 mln w 2012 r. Polska w tym czasie zużyła tylko 64 mln ton. Niemcy zwiększają udział węgla głównie z powodu rozważnego myślenia o gospodarce – bowiem energia węglowa była i wciąż jest pewna i najtańsza.

Nasi zachodni sąsiedzi wykorzystują też tuż za naszą granicą (za Gubinem) złoża węgla brunatnego w ilości około 60 mln ton na rok. To dokładnie tyle, ile wynosi całe nasze krajowe wydobycie. W tym samym czasie nasi krajowi "włodarze" pozwalają podupadać przemysłowi wydobywczemu w Polsce. Paradoks jest zatem następujący: Niemcy mogą i opłaca im się wydobywać węgiel, mają program wydobywczy dla węgla brunatnego na następne 40 lat wydobycia, a nam Polakom to się nie opłaca, długoterminowe plany wydobywcze nie istnieją.

Rodzi się zatem pytanie, dlaczego tylko Polska stawiana jest jako "kraj do bicia" za energię węglową, która przez lobby OZE, ekologów i "ekoterrorystów" ochrzczona została mianem "brudnej energii"?

Powinniśmy zatem zastanowić się w narodowej debacie publicznej: czy chcemy iść dalej tą drogą, która wyprowadzić może całe branże za granicę, gdzie będzie tani prąd, w konsekwencji zwiększając bezrobocie? Czy chcemy to zrobić w imię "wyprodukowanego" przez ekologów światowego problemu z CO2?

W przededniu COP 19 powinniśmy zdać sobie sprawę z tego, że do dzisiaj nie ma jednoznacznych i przekonujących dowodów, iż to emisja CO2 powoduje zmiany klimatu, a tym bardziej emisja spowodowana przez działalność człowieka. Zmiany klimatyczne mają swoje naturalne cykle, niezależne od działalności człowieka, czego mieliśmy dowody w geologicznej historii naszej planety. Za emisję CO2 na świecie odpowiada ponad 207 krajów. Na kraje UE przypada ok. 11%, a najwięksi emitenci CO2, jak Chiny i USA, nie ratyfikowały nawet protokołu z Kioto. Roczna emisja CO2 całej gospodarki Polski to 300 mln ton, Chin – blisko 8 mld, USA – 5,5 mld, Indie i Rosja zbliżają się do 1,6 mld ton. Również Niemcy sporo więcej niż my "dymią", bo produkują rocznie ok. 770 mln ton CO2. Korea Południowa, zamykająca pierwszą dziesiątkę producentów CO2, wytwarza 530 mln ton tego gazu.

Problem dwutlenku węgla już dawno został przeniesiony z rąk naukowców do rąk polityków. Ci wykorzystują go dla własnych, partykularnych potrzeb. Ochrona środowiska jest dla nich tylko narzędziem do gier politycznych i do robienia dużych pieniędzy na problemach klimatycznych. Wiele krajów europejskich od lat rozbudowuje przemysł nastawiony na produkcję urządzeń do OZE oraz energetyki atomowej i chce oraz jednocześnie wymusza, aby Polska i inne kraje węglowe zamknęły kopalnie i elektrownie oraz cały przemysł około węgla, a kupowały urządzenia do OZE u nich. Dlatego mówienie, iż wielkim biznesem będzie zmiana "brudnej" energetyki węglowej na "czystą", jest zwykłą manipulacją, ponieważ w produkcji urządzeń na rzecz OZE czy też dla energetyki atomowej nasz kraj jest kopciuszkiem, a nie potentatem.

Szybkie odejście od węgla spowoduje likwidację potężnego i uznanego na świecie przemysłu nastawionego na produkcję maszyn i urządzeń dla górnictwa oraz energetyki węglowej, w zamian dojdzie do importowania maszyn i urządzeń do energetyki alternatywnej. Będzie to kolejny krok do wzrostu zadłużenia publicznego. Na koniec tych rozważań należy powiedzieć, że kraje te nie przewidziały, iż tańsze i lepsze technologie związane z energetyką odnawialną czy atomem są produkowane w Chinach, Japonii bądź Korei, a nie w tychże krajach europejskich, co powoduje, że szereg firm związanych z energetyką słoneczną w Niemczech i Czechach bankrutuje, ponieważ nie wytrzymują światowej konkurencji.

Największe zdziwienie budzi zatem fakt, że w omawianym raporcie przedstawione są tylko ciemne strony górnictwa i energetyki węglowej, a nie również oczywiste blaski i korzyści, jakie niesie z sobą przemysł górniczy nie tylko w Polsce, lecz także w przywołanych chociażby Niemczech, a dodatkowe przykłady na całym świecie można mnożyć.

"Czarne" czy "brązowe" górnictwo to nie tylko blaski – jest też szereg cieni. Ale górnicy i energetycy o tym wiedzą i z dobrymi wynikami poprawiają ten stan. Węgiel kamienny to szkody górnicze, ale to głównie szkody z działalności przeszłej. Oczywiście także obecnie nie da się ich uniknąć, ale dzięki stosowaniu różnych nowatorskich rozwiązań górnicy znacznie zmniejszają ich zakres.

Podobnie jest z energetyką, od lat realizowany jest program modernizacji polskich siłowni energetycznych. Przykładem są nowe bloki energetyczne o wysokiej sprawności w Pątnowie, Łagiszy czy w Bełchatowie. Ważne dla bezpieczeństwa energetycznego Polski bloki w Opolu będą miały największą sprawność netto na świecie – ponad 45%. Zmniejszamy emisję różnych gazów i w tym także CO2. Krajowe placówki naukowe pracują nad czystymi technologiami węglowymi, dzięki czemu jesteśmy w czołówce europejskiej w tej dziedzinie. Owszem, ktoś może powiedzieć, że to mało, ale na polskie warunki to jest bardzo duże osiągnięcie. Średnia sprawność bloków energetycznych w krajach UE nie jest większa od średniej Polski.

Co więcej, mam wrażenie, że autor opisuje kopalnie węgla brunatnego sprzed wielu dekad lub też nie ruszył się zza swojego warszawskiego biurka, aby zweryfikować niepoparte faktami wyobrażenia. Będąc na kopalniach w Polsce, w Niemczech czy Czechach, odnoszę wrażenie jakbym czytał "brednie", ponieważ znam to górnictwo bardzo dobrze i nie pozwolę wylewać na nie "pomyj". Oprócz zweryfikowania tych tendencyjnych ocen, warto także wskazać autorowi raportu, że pominął także inne "blaski, mocne strony" polskiego górnictwa. Przez wieki powstawała "polska szkoła górnicza", znana na całym świecie, z renomowanymi uczelniami górniczymi. Powstały placówki badawcze, które projektują dla polskich i światowych kopalń. Powstały wreszcie fabryki zaplecza technicznego, które produkują światowej sławy maszyny i urządzenia. Całe górnictwo węglowe to ponad 150 tys. pewnych miejsc pracy, a z otoczeniem daje w sumie ponad 500 tys. stanowisk. Górnictwo węglowe bez energetyki węglowej wpłaca do różnych budżetów ponad 10 mld złotych, w tym bezpośrednio do budżetów gminnych blisko 500 mln złotych rocznie.

Odnosząc się z kolei do kluczowej tezy raportu, a zatem do tego – czy będzie zmierzch polskiego węgla? Uważam, że warianty mogą być różne. Polskie górnictwo węglowe od 1945 r. wydobyło około 9,0 mld ton "czarnego i brązowego złota". Obecnie zasobów operatywnych jest ponad 4 mld ton, ale zasobów geologicznych bilansowych węgla kamiennego i brunatnego mamy ponad 40 mld ton. To jest polski skarb narodowy. Nie będzie "zmierzchu", gdy będziemy zagospodarowywać nowe złoża, a węgiel traktowany będzie przez polityków w kolejnych dekadach XXI w. jako podstawa polskiej energetyki, a winien być tak traktowany, bo jest to w najwyższym interesie gospodarczym naszego kraju.

Polsce i Europie potrzebna jest tania, a niedroga i "ekologiczna" energia. Energia z wiatraków jest ponad dwa razy droższa, a z paneli słonecznych – ponad cztery razy. Koszt budowy elektrowni atomowej o mocy 1000 MW jest trzy razy większy od kosztów podobnej elektrowni węglowej. Ten zdecydowanie większy nakład inwestycyjny powoduje, że koszt finalny energetyki atomowej będzie wyższy od kosztu z takiej samej jednostki z energetyki węglowej nawet z zakupem uprawnień do emisji CO2 po 40 euro za tonę. Ze względu na położenie geograficzne naszego kraju potencjał energetyki wiatrowej może być wykorzystany tylko w 15-25 proc. w skali roku, natomiast słonecznej – w 10-15 proc. Należy mieć świadomość, że zamiana np. elektrowni Bełchatów na elektrownie wiatrowe spowodowałaby konieczność budowy 18 tys. wiatraków o mocy 1 MW albo 9 tys. o mocy 2 MW, a i tak na wypadek braku wiatru należy mieć elektrownie Bełchatów w rezerwie!

Miejmy też w pamięci ciepłe lato w 2010 r., gdy w okresie bez wiatru, na ponad 1000 MW zainstalowanej energetyki wiatrowej elektrownie wiatrowe produkowały jedynie 10 MW mocy energii elektrycznej. Jeśli chcemy zatem modyfikować miks energetyczny, to jego podstawą musi być energetyka węglowa. Tak czynią wszystkie kraje na świecie – najpierw wykorzystują własne surowce energetyczne i zapewniają u siebie miejsca pracy, a dopiero pozostałe paliwa czy technologię dokupują poza granicami swojego kraju.

Autorem komentarza jest prof. dr hab. inż. Zbigniew Kasztelewicz – kierownik Katedry Górnictwa Odkrywkowego AGH, współpracujący z Instytutem Kościuszki.

 

Odpowiedź na polemiczny komentarz prof. Z. Kasztelewicza do raportu "Zmierzch węgla kamiennego w Polsce"

Pan profesor ułatwił mi niezmiernie polemikę, wpływając na wody publicystyki, a omijając rafy faktów zawartych w moim raporcie. Pragnę zwrócić uwagę, iż mój raport zawiera dane z 69 pozycji naukowych, raportów Głównego Urzędu Statystycznego, Najwyższej Izby Kontroli, Bilansu Zasobów Kopalin, programów rządowych itp. Spodziewałem się polemiki, bo merytoryczna debata o podstawach surowcowych polityki energetycznej jest potrzebna. Merytoryczna debata, a nie publicystyka bez dyskusji o faktach zawartych w moim raporcie. Proszę podważyć dane o zasobach i stratach w wyniku wydobycia. Proszę wykazać, że dane KOBIZE o emisjach metali ciężkich, substancji toksycznych, dane GUS o rocznych zrzutach do wód powierzchniowych jonów chlorkowych i siarczanowych w ilości 1,6 mln ton to nieprawda.

Zmierzch węgla kamiennego w Polsce to wynik zestawienia geologicznych zasobów bilansowych, zasobów przemysłowych i operatywnych od roku 1990 do 2011 roku. Te dane dostarcza Bilans Zasobów Kopalin, zestawiający zmiany zasobów, a umocowany w ustawie "Prawo geologiczne i górnicze". Czyżby mój polemista nie zauważył ich szybkiego zmniejszania?

Proszę nie mamić opinii publicznej 48 mld ton zasobów geologicznych bilansowych, bo wie Pan doskonale, że w latach 1990–2011 wydobyto w naszym kraju 2,4 mld ton węgla na powierzchnię, a ubytek zasobów geologicznych bilansowych wyniósł 17 mld ton. Jako górnik wie Pan, jak niewielką część zasobów udokumentowanych wydobywa się na powierzchnię. I przecież Pan w swojej publikacji z 2012 roku prognozował, iż w 2050 roku wydobycie węgla kamiennego w Polsce nie przekroczy 28 mln ton?

Niezwykle ważny w naszej polemice jest raport NIK z 2011 roku, który stwierdza, że do 2035 roku nie ma istotnych zagrożeń dla fizycznego bezpieczeństwa zaopatrzenia gospodarki w węgiel kamienny, lecz NIK dostrzega zagrożenia perspektywiczne wynikające z nieracjonalnej gospodarki złożami węgla kamiennego. Symptomami tego zjawiska były: niewielkie wykorzystanie zasobów, wysokie straty złożowe oraz wybiórcze eksploatowanie bardziej opłacalnych zasobów.

Mój adwersarz zatytułował swój esej "Niech o 'zmierzchu' polskiego węgla zdecyduje ekonomia, a nie czarnowidztwo". To bardzo trafne spostrzeżenie, Panie Profesorze. W rozdziale 2.5 mojego raportu "Aspekty ekonomiczne użytkowania węgla" pokazuję relacje cen węgla importowanego do Europy Północnej i Zachodniej do kosztów wydobycia w polskich kopalniach. Jako kierownik Katedry Górnictwa Odkrywkowego AGH wie Pan lepiej niż ja, że polskie górnictwo sięgające coraz głębiej po węgiel kamienny nie ma szans w konkurencji z węglem australijskim czy południowoafrykańskim wydobywanym odkrywkowo.

Specjaliści w naszym kraju uważnie obserwują narastające problemy spółek węglowych ze zbytem węgla i narastającymi problemami finansowymi. Z pewnością Pan wie, jak trudna była sytuacja finansowa Kompanii Węglowej SA w pierwszym półroczu 2013 roku? Czy "ekonomia", jak Pan ją rozumie, wytrzyma konfrontację z faktami?

Rządowy dokument "Program działalności górnictwa węgla kamiennego w Polsce w latach 2007–2015" stwierdza szybki wzrost kosztów wydobycia, przy czym największy udział w kosztach mają płace. W latach 2006–2011 jednostkowy koszt wydobycia wzrósł o blisko 55%. A tymczasem cena importowanego węgla spada od dwóch lat i w 2013 roku jest poniżej kosztu wydobycia węgla na Górnym Śląsku. Szans na wzrost cen węgla na rynku międzynarodowym nie widać, gdyż podaż węgla szybko rośnie także dlatego, że szybko spada zużycie węgla w USA, a także dlatego, że Rosja, Australia inwestowały we wzrost wydobycia.

Myślę, że profesorowi uczelni technicznej nie przystoi polemika, w której używa się epitetów w rodzaju: "kraj do bicia", "ekoterroryści", "biurka warszawskie". A może brak Panu rzeczowych argumentów? Proponuję sięgnąć do danych Państwowego Monitoringu Powietrza, sprawozdań rocznych Wojewódzkich Inspektoratów Środowiska, a przekona się Pan Profesor, dzięki czemu mamy najgorszą jakość powietrza w Unii Europejskiej. Pan dyskutuje kwestie klimatu, emisji w Chinach, USA ale w moim raporcie nic nie ma na ten temat. Polemizuje Pan przy okazji. Takich nieadekwatnych argumentów jest w Pana polemice więcej. Może warto przeczytać mój raport jeszcze raz?

dr Michał Wilczyński, niezależny konsultant
 

Raport "Zmierzch węgla kamiennego w Polsce" dostępny jest na stronie:
www.chronmyklimat.pl/publikacje/ksiazki-raporty/15913-zmierzch-wegla-kamiennego-w-polsce.

Czytaj również: wywiad z dr. Michałem Wilczyńskim "Nie widać przyszłości dla polskiego górnictwa"

Udostępnij wpis swoim znajomym!




Podziel się swoją opinią



Za treść materiału odpowiada wyłącznie Fundacja – Instytut na Rzecz Ekorozwoju



Portal dofinansowany ze środków Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. Za jego treść odpowiada Fundacja – Instytut na Rzecz Ekorozwoju, poglądy w nim wyrażone nie odzwierciedlają oficjalnego stanowiska Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej